Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielicie się ze mną komentarzami, wrażeniami, wdacie się ze mną w dyskusje i polemiki.

Dziękuję za każdy komentarz, za każdy ślad, który zostawiacie.

To, że czytacie moje recenzje i książki, które subiektywnie acz z wielką szczerością i przyjemnością staram się ocenić, oraz to, że chcecie mi o tym powiedzieć, jest dla mnie najpiękniejszą nagrodą.

czwartek, 22 lutego 2018

O niedomkniętych furtkach zła.

"Demon" Łukasz Henel 7/10


Jestem zafascynowana tą książką. A dziwi to chyba najbardziej mnie samą. Z reguły omijam szerokim łukiem pozycje opatrzone nazwą gatunkową: horror. Nie ze strachu, lecz z pojawiającego się niemal przy każdej próbie wtargnięcia w ten temat poczucia zażenowania, zniechęcenia czy wręcz zakłopotania jego śmiesznością. Ale tutaj zostałam zaskoczona. 

Owszem, początek zapowiadał się niezwykle rutynowo. Pan Henel rozpoczął bowiem szaleństwem wyobraźni, podczas którego zaopatrzył mnie z dziecię biało ubrane sunące po lesie, wampirzycę sięgająca ku bohaterowi pazurami i rozsiewającą cmentarne zapachy, a nawet w nieśmiertelnego, nieco przezroczystego, żądnego mordu esesmana siejącego postrach, dokonującego "rzezi niewiniątek" i tym podobnych makabrycznych czynów. I kiedy wydawało mi się, że w rekordowo szybkim czasie osiągnę stan zniechęcenia, Łukasz Henel zaczął do mnie pisać ludzkim językiem, ba, językiem niezwykle utalentowanego literata.

Dwóch bohaterów, dwa splecione ze sobą życiorysy (śmierciorysy?), tragedia i jej oczekiwanie, żony i dzieci utracone lub do utracenia przewidziane. Schronisko w Górach Sowich, owiane legendami, które jest a jakoby go nie było ale opisane w sposób niezwykle trafiający do wyobraźni. I ogromnie ciekawe wtrącenia z zakresu wiedzy ciekawej, przemycone relacje ze straszliwych dziejów owych terenów, mniej czy bardziej zgodnych z zalegającymi archiwa dokumentami lub, dla kontrastu, z teoriami spiskowymi tak lubiącymi okolice wybrane za tło wydarzeń. Co więcej, wspomniane wtrącenia wpisane są w dialogi i ciąg wydarzeń bez wrażenia ingerencji spoza kadru, bez zrywania akcji, bez pyszałkowatości i obracania w  popisy naukowe znajomości tematów fizycznych, naukowych, technologicznych, religijnych (w tym tak, tak... tych opowiadających o egzorcyzmach), psychologicznych i historycznych. Są to informacje pełne, niezwykle interesujące, rzeczowe i poparte badaniami a jednak czyta się je bez przymusu, bez nadwyrężania umysłu, bez spowalniania tempa. A to niewątpliwie świadczy o niezwykłym talencie do łączenia przygód i nauki, faktów i ułańskiej fantazji potrzebnej do tworzenia tego typu powieści. 

Horrorów nie czytam bo mnie śmieszą. A tutaj, nawet jeśli pokiwałam głową nad postacią z baśni i legend, to wprowadzenie jej okazywało się bardzo sensowne, ściśle związane z opisywanymi miejscami i ludźmi, służące raczej opowieści niż na siłę wdrażanej ambicji straszenia czytelnika. Jest wartka akcja, są przyciągające uwagę i sympatię (lub wręcz przeciwnie) postacie, są ciekawostki i informacje z wielorakich  dziedzin podane w sposób taktowny i nienachalny, jest ładna polszczyzna. I jest przyjemność z czytania. Jeśli będę częściej natykała się na horrory o tak miłej powierzchowności, pewnego dnia przyjdzie mi zmienić zdanie o tym gatunku. Warto przeczytać, naprawdę. 

Wydawnictwo: Zysk i S-ka, 2017
Liczba stron: 332

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz