Margaret Atwood "Oryks i Derkacz" 7/10

Oryks i Derkacz to postacie jak najbardziej ludzkie. Oryks w swym pięknie i ulotności, a Derkacz w swym intelektualnym zapamiętaniu, są przykładami na to, jak ludzie mogą odbierać życie, jak mogą kształtować swój świat prywatny i zawodowy. A i główny bohater, hedonistyczny niebieski ptak, to typowa dla naszych czasów postać. Choć poznajemy ich wszystkich w niedalekiej przyszłości, skalanej już podziałami, sztucznością i wzajemną niechęcią, są oni dalecy od postaci, które odpychają tych, którzy nie są miłośnikami androidów czy kosmicznych stworzeń prosto z dziecięcej wyobraźni. Oni są zwyczajni, są ludzcy, są podobni do nas i dlatego mocno do siebie przyciągający.
Jimmy-Yeti to jedyny ocalały (przynajmniej jak on sam sądzi) z epidemii, która wtargnęła w życie ludzi i skutecznie je w większości przypadków unicestwiła. I nie jest to waleczny rycerz, ostatni sprawiedliwy czy anielska postać mająca moce niespotykane zwykle u Ziemian. Atwood czyni go tak zwyczajnym, tak bardzo pozbawionym wyjątkowości, że bezwiednie ale i z wielkim zaangażowaniem razem z nim przeżywamy każdy dzień walki o przetrwanie, wraz z nim leczymy chorą stopę, szukamy pożywienia i chronimy się przed palącym słońcem. I nawet Dzieci Derkacza, niezwykłe istoty, które przyszło Jimmy`emu chronić, nie zaburzają naszego odczucia prawdziwości opisanych scen. Podobnie jak bez zdziwienia godzimy się na zielonookie, doskonałe, wegetariańsko urocze w swej naiwności i ufności wytwory pracy i wyobraźni Derkacza, tak z aprobatą przyjmujemy fakt istnienia genetycznie zmodyfikowanych zwierząt, zarówno tych, które stworzono ku uciesze ludzi jak i tych, które stanowią dla nich zagrożenie.
Dzięki niezwykłej wręcz umiejętności pięknego gawędzenia, Margaret Atwood czyni ową, zdawać się może bardzo statyczną opowieść, niezwykle wciągającą. Na empatii buduje sprawozdania z przeżytego dnia, zmagań z codziennością czy opisy drogi i jej celu. Nie sposób się nudzić, nie sposób omijać w pośpiechu pozornie spowalniających tempo powieści opisów. Tam się jest, tam się mieszka, oddycha, cierpi i wspiera Jimmy`ego.
To pierwsza część trylogii, zatem Jimmy ma swoje kolejne dni, Derkaczanie być może się zmieniają, rozwijają, istnieje szansa na spotkanie innych ludzi, którzy cudem przeżyli zarazę. Oczywiście do nich wrócę, oczywiście o nich znów napiszę. Nie teraz jednak, bo choć podobał mi się plastyczny świat, w którym Atwood umieściła swojego Yeti, to jednak uważam, że przeczytanie całości mogłoby zaniżyć ocenę odbioru. Może to kwestia mojej potrzeby lekkiego truchciku lub biegu po spokojnym fotelowym czytaniu. A może właśnie jedyny uszczerbek na atrakcyjności tej prozy. Wydaje się, że więcej byłoby za dużo. Polecam zatem w takich właśnie odcinkach.
Cykl: Maddaddam (tom1)
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka, 2017
Tytuł oryginału: Oryx and Crake
Tłumaczenie: Małgorzata Hesko-Kołodzińska
Liczba stron: 424
Cykl: Maddaddam (tom1)
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka, 2017
Tytuł oryginału: Oryx and Crake
Tłumaczenie: Małgorzata Hesko-Kołodzińska
Liczba stron: 424
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz