Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielicie się ze mną komentarzami, wrażeniami, wdacie się ze mną w dyskusje i polemiki.

Dziękuję za każdy komentarz, za każdy ślad, który zostawiacie.

To, że czytacie moje recenzje i książki, które subiektywnie acz z wielką szczerością i przyjemnością staram się ocenić, oraz to, że chcecie mi o tym powiedzieć, jest dla mnie najpiękniejszą nagrodą.

poniedziałek, 7 maja 2018

O ruinach po Wielkiej Wojnie.

"Przebudzenie" Anna Hope 7/10



Są książki, które o wojnie nie opowiadają hukami wystrzałów ani przelaną krwią. Opowiadają bólem i pamięcią. I taka jest książka Anny Hope.
Wojna to nie opisy bitew, chwała bohaterów i fetowanie zwycięstw. Wojna to skazy na charakterze, życiorys połamany w sposób, który nie pozwala go już posklejać, choćby prowizorycznie. To wstyd z noszenia w psychice obrazów, których nie sposób zapomnieć. Taka jest prawda o wojnie i taką prawdę ta książka opowiada - bezpośrednio, we wspomnieniach żołnierzy oraz w obrazach, które te straszne lata wytworzyły w umysłach kobiet, którym przyszło trwać pomimo śmierci, która nawiedzała je w listach zbyt często.

Przenosimy się do Londynu na kilka listopadowych dni 1920 roku. Różne są powody, dla których mieszkańcy miasta oczekują na sprowadzane z francuskiego pola bitwy zwłok Nieznanego Wojownika. Jedni widzą w nim poległego brata, syna, ukochanego. Inni, dzięki niemu dostrzegają ogrom łaski losu, który bliskiego im mężczyznę pozostawił przy życiu. Na kilka dni przed wielkim wydarzeniem są wśród Londyńczyków tacy, którzy uważają święto sprowadzenia zwłok za śmieszne, niedorzeczne czy też niewiele warte duchowo czy emocjonalnie. Są tacy, którzy buntują się przeciw takiej formie upamiętnienia poległych, pielęgnując w sobie ból po stracie tego jednego - Znanego im żołnierza. I są trzy kobiety, których te kilka jesiennych dni zmienia, budzi do ponownego życia.

Ada straciła syna ale nigdy nie wypuściła go ze swych objęć, wszędzie widzi nie tylko jego obraz ale i ciało. Evelyn, pozornie pozbawiona emocji dzięki niewdzięcznej urzędniczej pracy, krzyczy całą sobą z bólu po stracie ukochanego, nie dopuszczając nawet do siebie myśli o nowej miłości. Hettie, patrząc w oczy brata, który przywiózł z wojny zamknięcie się we własnej niezbadanej skorupie, chce potrząsnąć nim i pozostałymi, by zobaczyli czas obecny, by ruszyli z miejsc.  Żadna z nich nie godzi się ani ze stratami, które wojna poczyniła w ich życiu ani z obecnymi skutkami tych strat. Żadna nie czuje się pocieszona, żadna nie wierzy w szanse, żadna nie widzi jasno. I nie można się dziwić stuporowi, w którym tkwią ani przez chwilę. Wojna nie dotknęła ich ciał ale dotknęła ich dusze, złamała niczym suche gałązki i zamknęła w świecie żalu, niedowierzania, czasem buntu.

W te kilka opisanych przez Annę Hope dni 1920 roku, wszystkie one, a co za tym idzie, można domniemywać, że też rzesze "popsutych" wojną ludzkich dusz, dostają kolejną szansę. Dowiadują się, że można kochać, a jeśli nie kochać, to przynajmniej dać się unieść na chwilę ku niebu, ku marzeniom i fantazjom. Uczą się zostawiać zmarłych wieczności i widzieć świat, nie tylko dostrzegać jego kolory ale je czuć i brać garściami.
Ich losy nie splatają się bezpośrednio, ale krążą między nimi ci sami ludzie, opowiada im się te same tragedie, poznają te same tajemnice, łagodzą te same wojenne traumy bliskich, patrzą na świat oczami opowiadających lub milczących żołnierzy, zaczynają i chcą rozumieć. Powoli, niczym kwiat w ruinach, rozkwita na naszych oczach ich tytułowe "Przebudzenie" (dobre, dosłowne tłumaczenie tytułu oryginału - "Wake")

W notce autorskiej Anna Hope wspomina o tej książce jako o "Trenie" bo prawdopodobnie taki tytuł miała pierwotnie nosić. Bardzo podoba mi się to, że jednak nazwała ją słowem, które przynosi nadzieję (jak jej nazwisko z ang. Hope - nadzieja), że nakazała sobie przeprowadzić swoje bohaterki przez okres wojennego łkania i rozpaczy w żałobnym trenie, by przywieźć je ostatecznie do ponownego obudzenia ciepła i dobra.

Warto z autorką pochylić się nad losem tych, którzy nieprzygotowani na ogrom zniszczeń fizycznych i duchowych Wielkiej Wojny, musieli owe zniszczenia w sobie nosić całe pozostałe życie albo zabić je wraz z sobą samym. Warto tez razem z nią uwierzyć, że po traumach, które nawet opisywać jest wielkim trudem, człowiek potrafi wstać. Nie zapomnieć - nadal pamiętać, czcić, upamiętnić kwiatami na trumnie nieznanego żołnierza - ale potem popatrzeć w słońce, objąć świat i żyć. 
 
Wydawnictwo: Świat Książki, 2016
Tytuł oryginału: Wake
Tłumaczenie: Maria Olejniczak-Skarsgard
Liczba stron: 338

7 komentarzy:

  1. Często zapominamy, że wojna pozostawia po sobie rany, których cas nie zabliźni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, dlatego uważam, że tego typu książki powinny powstawać bez względu na to, ile lat dane jest nam żyć w pokoju. Może choć jedem duży chłopiec zrozumie, ze "zabawa w wojnę", dla jej uczestników, nigdy się nie kończy.

      Usuń
  2. Takie książki są ważne. Zapisuję sobie tytuł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Ta, prócz ważkiego tematu, daje nam jeszcze piękny, wzruszający styl. Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  3. Wojnę porównać można do sennego koszmaru, z którego trudno się obudzić. Jak w złym śnie - nie wszyscy są bohaterami. Niektórzy wciąż żyją przeszłością. Ten smutny i refleksyjny obraz ukazany w "Przebudzeniu" ożywiają bardzo realistyczne sceny, w których tancerze są wręcz unoszeni muzyką. Wiele scen było tak realistycznych, że odnosiłem wrażenie, jakbym w nich uczestniczył. Pozdrawiam, Zdzisław www.krainslowa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękne podsumowanie powieści Anny Hope. Czasami, by podkreślić wagę rzeczy wielkich i strasznych, warto nadać im pozornej lekkości - stylem, formą, dygresjami. Myślę, że udało się to autorce wyśmienicie i dzięki temu pamiętamy. bardzo dziękuję za odwiedziny i zapraszam do rozgoszczenia się :)

      Usuń
    2. Atmosferę czytanych książek podkreślają opisy obrazów, muzyki, wykonywanych czynności takich jak na przykład taniec. Słowa mają swoje barwy, oddają smak porównywali do goryczy, słodyczy czy ostrości. Stąd nazwa mojego bloga.

      Usuń