Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielicie się ze mną komentarzami, wrażeniami, wdacie się ze mną w dyskusje i polemiki.

Dziękuję za każdy komentarz, za każdy ślad, który zostawiacie.

To, że czytacie moje recenzje i książki, które subiektywnie acz z wielką szczerością i przyjemnością staram się ocenić, oraz to, że chcecie mi o tym powiedzieć, jest dla mnie najpiękniejszą nagrodą.

czwartek, 21 czerwca 2018

O nienadzwyczajnym policjancie.

"Podpalacz" Wojciech Chmielarz  7/10


Dość późno przyszło mi się zapoznać z 'życiem i działalnością' Jakuba Mortki, co nie znaczy, że rozpoczęłam przygodę z kryminalną serią Wojciecha Chmielarza z niechęcią czy ociąganiem. Owo podejście okazało się właściwe, jako że w rękach mam powieść łatwą, przyjemną, nie wymagającą skupienia i troski na miarę badań naukowych z geotechniki (ku czemu zmierzają niektórzy autorzy tego gatunku) a jednocześnie nie urągającą inteligencji i potrzebom wytrawnego, doświadczonego czytelnika 'z przeszłością'.

W dzisiejszych czasach postać policjanta ukazywana jest w dwojaki sposób. Albo przedstawia się go w książkach i filmach jako superbohatera ratującego świat, ba, wszechświat, przy pomocy zaledwie jednej sztuki broni a nawet gołymi rękami, albo natykamy się na opisy i filmiki ukazujące nieporadnych, nie sprawiających zupełnie wrażenia stróżów prawa mężczyzn czy kobiet, którzy nagminnie robią błędy (w tym ortograficzne) i upierają się przy tak zwanym 'karaniu za niewinność'. Jakub Mortka zaś jest po prostu normalnym, zwykłym policjantem. Można zapytać co znaczy 'normalny policjant' w ujęciu Wojciecha Chmielarza. I warto orzec z prostotą dziecka, że to po prostu człowiek z krwi i kości, ponieważ odnoszę wrażenie, że właśnie owa nienadzwyczajność czyni powieść o komisarzu Mortce czytadłem (to słowo jest tutaj wielkim komplementem!) bardzo sympatycznym, pozwalającym w sposób lekki i przyjemny zapoznać się z kryminalnym przypadkiem opisanym przez autora, jednocześnie obserwując osobiste i zawodowe (a zatem dla wielu z nas właśnie 'normalne') życie pewnego policjanta. "Na tym w końcu polegała ta praca: na ciągłym grzebaniu po łokcie w stosie śmieci z nadzieję, że wreszcie wyłowi się coś cennego, i na zadawaniu tysiąc razy tego samego pytania, licząc, że ktoś w końcu na nie odpowie." (str.75)

"Podpalacz" jest pierwszą częścią serii, której kolejne tomy przyciągają rzesze czytelników. jak na pierwszą część przystało, wprowadza ona bohaterów, ukazuje nam ich styl pracy, życia, zachowania, przy czym wraz z tymi opisami dostajemy sporo spokoju, lekkości, świeżego powietrza. Wydawać by się mogło, że stwierdzenie 'lekki kryminał' to oksymoron ale w niewielu przypadkach okazuje się, że taka forma literacka, odpowiednio dopieszczona, odpowiednio mądrze podana, ma rację bytu. Czytając recenzje, które piszę i widząc wybory czytelnicze jakich dokonuję, łatwo się domyślić, że wolę kryminały, które od pierwszy stron są mocne, duszne, mięsiste, bardzo efektowne emocjonalnie. Tutaj, przyznać trzeba, mimo niewątpliwie wypoczynkowo spędzonego czasu, drażniła mnie pewna obyczajowość opowieści, przytłumianie kwestii kryminalnych związanych z ciekawą sprawą tym, co zwraca nasze myśli raczej ku zwykłej, mrówczej pracy albo sposobach radzenia sobie ze stresem w zaciszu blokowisk. 
"Podpalacz"jednak się broni. Nie brakuje w nim bowiem takim momentów, w których Pan Chmielarz pokazuje, że potrafi opisać dramatyzm sytuacji, aż po okrucieństwa, strach i ból w sposób mocno działający na wyobraźnię,  mocno wstrząsający naszym sumieniem, budzący poczucie niesprawiedliwości, trwogi, a nawet współodczuwania bólu. "Ci ludzie jeszcze nie do końca wierzyli w to, co ich spotkało; jeszcze mieli nadzieję, że to tylko koszmarny sen, z którego zaraz się obudzą. Kiedy stracą tę nadzieję, ból wybuchnie z nową siłą i pogrążą się w czarnej rozpaczy." (str.223) Tak opisuje śmierć dzieci, gwałtowne reakcje policjantów, którzy mimo nieco zbyt spokojnie lub frywolnie nakreślonych charakterów, mają od autora przyzwolenie na to, by jednak czasem nie panować nad emocjami. 

Jeszcze nie polubiłam komisarza Mortki. Sprawia na mnie wrażenie człowieka nadmiernie opanowanego, silnie pogodzonego z niepowodzeniami, o ile nie (proszę wybaczyć) momentami nawet ślamazarnego. Owszem, z ust gangstera pada, zdecydowanie w tym kontekście komplementujące określenie komisarza jako 'psa doskonałego', obowiązkowego, starannego i upartego. Dla mnie jednak obraz Mortki, jaki otrzymuję przy tym pierwszym spotkaniu jest nieco zbyt płaski, jednowymiarowy, ugładzony. Emocjonalnie, charakterologicznie wydaje mi się być nieco zbyt spolegliwy, choć autor w kilku scenach zdaje się składać obietnicę wyostrzenia pazurów komisarza, czego nie omieszkam sprawdzić w kolejnych częściach serii. Wybór autora wynika być może z tego, iż tego typu policjant prawdopodobnie będzie bliższy odbiorcy. Bo tak naprawdę, jak wspomniałam króciutko we wstępie, w krainie kryminałów stale tkwimy zawieszeni pomiędzy przygnębionymi skandynawskimi detektywami, nieustannie zmagającymi się z traumami i stanami depresyjnymi, a policjantami, którzy w swojej niesamowitości bywają wręcz groteskowi. Jest więc zatem w tej swojskości metoda, co daje się zauważyć w opiniach czytelników, którzy Kubę Mortkę po prostu zwyczajnie lubią. 

Opisy trudnych spraw i wzburzających emocjonalnie momentów są na szczęście u Wojciecha Chmielarza lżejsze niż we wspomnianych skandynawskich czy mroczno-polskich powieściach kryminalnych. I to jest wielka zaleta. Autor trzyma się bowiem linii wyznaczającej niejako środek, płynną granice pomiędzy lekkim, nieco zabawowym podejściem do opowiadania danej, niełatwej historii a czymś, co wtłacza nas w głęboki mrok i każe współcierpieć z bohaterami. Ten stonowany sposób pisania, zarówno o prostym jak i trudnym, o pospolitym i o bolesnym, pozwala zachować doskonałą równowagę, nie stwarzając poczucia, że ktoś po zabawie w obyczajowe opowiastki spuszcza na nas niespodziewany i kompletnie wybijający nas z rytmu głaz poetyckich, dramatycznych opisów rodem z thrillera, które nazywam prosektoryjnymi. 

Odnoszę wrażenie, że Wojciech Chmielarz napisał kryminał w starym, klasycznym stylu, który był mi najbliższy gdy rozpoczynałam przygodę z tym gatunkiem. Kiedy sięgałam po tamte książki wiele lat temu, właśnie tego typu narracja, tego typu sterowanie akcją były typowe dla kryminałów. Zaczynały się wolno, statycznie. Podobnie jest w "Podpalaczu". Bohaterowie pojawiają się spokojnie, poznajemy ich bez gwałtowności, autor nakreśla problem i dąży ku jego rozwiązaniu. Dopiero około strony dwusetnej pojawiają się nowe nowe wtręty, zawirowania, niejasności. Te poboczne wątki dla niektórych będą zakłóceniem prostego dotychczasowego toru, ale dla mnie są wyśmienita formą zaciekawienia po momencie stagnacji. Pojawia się wątek kolekcji obrazów, gry na giełdzie i zaczynamy odczuwać silny wzrost zaciekawienia, które od tej pory intensywnie ciągnie nasza uwagę w kierunku ostatnich stron powieści. Niezwykle ciekawych nota bene. 

Nie jest to mój ulubiony styl powieści kryminalnej, niemniej jest to dziełko bardzo smaczne, nie powodujące zniechęcenia. Jest to, powiedziałabym, forma lekkiej, nienachalnej rozrywki, która daje nam sporo przyjemności. Jest w niej suspens, są mocniejsze przeżycia, jest gładka i lekko acz z miłą niecierpliwością  prowadząca nas przez powieść akcja. Ten klasyczny styl zaciekawiania i prowadzenia czytelnika przez zagadkę kryminalną sprawia, że z przyjemnością przeczytam pozostałe części, by podzielić się wrażeniami.

Wydawnictwo: Marginesy, 2018
Cykl: Jakub Mortka (tom1)
Ilość stron: 367

8 komentarzy:

  1. Zainteresował mnie taki zwykły bohater. Czasem lubię zrelaksować się nad książką niezbyt ambitną. Dziękuję za propozycję powieści, którą planuję przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę nie traktować pojęcia 'mniej ambitny' jako przywary. W tym bowiem przypadku lekkość nie wpływa na jakość, wręcz przeciwnie, przydaje czytaniu sporo przyjemności😊 Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
    2. Właśnie ta lekkość mnie już skusiło. Na taki relaks z książką liczę. Raz jeszcze dziękuję za tę propozycję i pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń
  2. Autor interesująco tworzy sylwetki bohaterów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta umiejętność autora budzi moje szczególne zainteresowanie. Wtedy łatwiej wyobrazić sobie konkretne sytuacje. Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Tak, prócz bardzo 'niewyraźnego' (oczywiście tymczasowo) Mortki, dostajemy dwuznacznego Kochana i całą plejadę osób z prokuratorską pewnością siebie, bezczelnością techników itp. I to faktycznie skłania ku dalszej lekturze. Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  3. Jestem ciekawa twórczości autora. Muszę wreszcie ją poznać.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie spieszyłam się z poznaniem Pana Chmielarza i na pewno nie popędzę ku ku jednorodnemu czytaniu po kres serii, ale oczekiwania wyrosłe ze świetnych opinii prawie😉znalazły odzwierciedlenie w ''odpalaczu'. Niemniej, liczę na więcej. Pozdrawiam.

      Usuń