Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielicie się ze mną komentarzami, wrażeniami, wdacie się ze mną w dyskusje i polemiki.

Dziękuję za każdy komentarz, za każdy ślad, który zostawiacie.

To, że czytacie moje recenzje i książki, które subiektywnie acz z wielką szczerością i przyjemnością staram się ocenić, oraz to, że chcecie mi o tym powiedzieć, jest dla mnie najpiękniejszą nagrodą.

piątek, 3 sierpnia 2018

O czterech kobietach i zdjęciu.

"Niebo nad lasem" Renata Czelny - Kawa   6/10

recenzja powstała w ramach współpracy medialnej z autorką

Książka wpadła mi w ręce zupełnie niespodziewanie, przebiegłam przez nią niczym burza i muszę przyznać, że owa letnia burza była całkiem miłym doświadczeniem. Miłym, może nie porywającym, ale pozostawiającym wrażenie, że nazwisko Renaty Czelny - Kawy może się wkrótce okazać rozpoznawalne w świecie powieści obyczajowych. A skoro już o gatunku mowa, jest on dla mnie jednym z rzadziej czytanych, zatem jedynie wybitne pozycje określam jako bardzo dobre, godne zapamiętania i powrotów. W przypadku "Nieba nad lasem" najwłaściwszym określeniem wrażenia jakie pozostawiło, wydaje mi się poczucie krótkotrwałej acz intensywnej przyjemności, zatem i moja nadzwyczaj subiektywna, z racji nieco węższej skali porównawczej ocena, oscyluje w okolicach stanów średnich. Ale drodzy Państwo, zarówno dla autorki jak i dla mojego bloga, wyrażającego poparcie dla niej, są to początki literackiej przygody ze służącą rozrywce, uśmiechowi, oczarowaniom i wzruszeniom literatury obyczajowej.

Jak na lekką, przyjemną, typowo letnią opowieść, "Niebo nad lasem" ma wiele zalet, w tym takie, które zaskoczyły mnie swoją niebanalnością. Autorka, znana już wielbicielom gotowania z pysznej sernikowej książki kucharskiej, nie uciekła, i słusznie, od swoich zainteresowań. Lecz też, co bardzo dojrzałe, nie skonstruowała rozdziałów wokół opisów działań kuchennych czy wypisywania peanów na cześć smakołyków. Subtelnie wrzuciła nazwy potraw w opisy codziennych czynności, nie zakłócając płynnie prowadzonej akcji. Zainteresowani znajdą przepisy na końcach niektórych rozdziałów, a osoby mniej chętne do przegryzania w trakcie czytania, mogą swobodnie owe przepisy-przypisy ominąć, bez jakiejkolwiek szkody dla urody snutej opowieści.


Innym walorem książki jest bardzo sprawne posługiwanie się polszczyzną, która jest lekka, dowcipna ale nie infantylna. Co więcej, została znakomicie zróżnicowana w zależności od opisywanych czasów, form czy bohaterów. Może jedynie Róża, wdzięczna, subtelna dziewczynka, zdaje się czasem przemawiać językiem zbyt poetyckim jak na kilkuletnie dziecko. Ja sama rzadko spotykam małe dziećmi o tak wyszukanym sposobie komentowania rzeczywistości, stąd poczucie zbyt mocno ubarwionej niezwykłości małej bohaterki. Ale może ten zabieg miał na celu podkreślenie wyjątkowości dziewczynki, która przez większość opowieści pozostanie w sferze zasnutych mgła wspomnień?


Wspomniane zróżnicowanie językowe daje nam niezwykłą łatwość przenoszenia się w czasie. Jest bowiem, w tej pozornie współczesnej powieści, miejsce na opis całego niemal życia Kazi-Rózi, który wymaga sięgania w lata wojenne, potem zaś 50te dwudziestego wieku. Zarówno w sposobie opisu zachowań, jak i wspomnianym słownictwie, autorka pięknie prześlizguje się od współczesnej "kurtki wodnej" do matuli, córuchny i żoninych oczu. Aż serce się kraje, gdy nadziewamy się na korektorskie niedoróbki, które zrzucić chyba trzeba na karb pośpiechu i stresu debiutantki. Szukając usprawiedliwień czy też nie, warto na te niuanse zwrócić uwagę przy kolejnych powieściach, bo przecież za staranność, płynność i redaktorsko-korektorską dokładność zdobywa się szacunek i podziw czytelników. Tutaj niewątpliwie jest co podziwiać w kwestii treści, formy i samego stylu, zatem szkoda, by zakłócały je zgrzyty i złośliwe wypominki w stylu moich, wyżej wystukanych ;)


Pani Czelny - Kawa, z która mam przyjemność współpracować, wita nas w swoim literackim świecie pozycją lekką, przyjemną ale też nie pozbawioną tajemnicy, osłody humorem i nietypowymi wtrętami kulinarnymi. Dwieście stron szybkiej, spontanicznej, pełnej niezwykłych kobiet przygody
skłania do samych pochwał. Wraz z bohaterkami, ścigając się z czasem i własną niecierpliwością,  poszukujemy dawno zaginionej, wręcz uznanej za zmarłą Różyczki, po której pozostało przypadkiem odnalezione zdjęcie i dwa przedziwnie ukryte listy. To musi pociągać i zaciekawiać. Tym bardziej, że autorka przetyka ów pościg emocjami wyjętymi z czasów, gdy dziewczynki zabrakło w domu rodzinnym.
"Każdy z osobna dusił w sobie tęsknotę za wesołą dzierlatką, wnoszącą w ich chłopięcą rzeczywistość pewną dawkę delikatności, subtelności i niewysłowionej radości. Jej nieobecność była w domu dojmująca. Wisiała jak ciężka mgła, w której błądzi się po omacku." (str. 124)
Kolejne sto stron jednak, moim zdaniem, można było zmieścić w połowie mniejszym formacie, gdyż to, co następuje tak naprawdę już PO szczęśliwym zakończeniu, zbyt mocno zdaje się skręcać w kierunku pochwał innowacji kulinarno-dekoracyjnych. Odniosłam wrażenie, że tak naprawdę, ta ostatnia część książki mogłaby stać się przyczynkiem do kolejnego tomu lub odrębnie snutej opowieści, w której naczelnym tematem stałaby się realizacja życiowych zmian. A może, po prostu inaczej zredagowana, owa kawiarniana opowieść mogłaby stać się bardziej wtopioną w całość częścią powieści? Istnieje też możliwość, że Pani Renata ma już w głowie rozwinięcie wątku, który niczym klamra spina początek z końcem powieści, nie dając jednakże jasnego rozwiązania.



To były dwa przyjemne popołudnia. Popołudnia spędzone z niezwykłymi kobietami, które autorka opisała w sposób barwny i niezwykle sympatyczny. W miejscu, które łatwo sobie wizualizować jako niezwykle spokojne, pachnące podkarpacką łąką i babeczkami, podkarpackie wyobrażenie raju na ziemi. Z rodziną, której tylko pozazdrościć ciepła, dobroci i wzajemnego szacunku. Aż łatwo poczuć zazdrość i niedowierzanie. Ale czy nie o to chodzi w lecie, by schronić się w krainie baśni, miłości i koniecznie zakończonych szczęśliwie opowieści o szczęściu? 

Wydawnictwo: Ridero (integralny system wydawniczy)
Liczba stron: 318

Osoby zainteresowane zakupem powieści zapraszam w imieniu autorki na stronę www.rajdlapodniebienia.pl (zakładka "Niebo nad lasem").

Dziękuję Pani Renacie Czelny - Kawie za współpracę oraz Joasi Ł. za coraz silniejszą wiarę w to, że przypadki nie istnieją.

17 komentarzy:

  1. Niestety nie moja bajka ale recenzja piękna ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja też nieszczególnie :) Niemniej, mając na uwadze cel, w jakim tego typu gatunek jest tworzony, należy przyznać Pani Renacie, że jest niezwykle utalentowana w obdarzaniu optymizmem i uśmiechniętym spojrzeniem na świat :) Bywa, że czytelnicy właśnie tego szukają. Pozdrawiam

      Usuń
  2. Nieprzypadkowo nazwałem swój blog Smak i barwa słów. Takie atrakcyjne recenzje, jak Twoja, budzą u mnie najlepsze skojarzenia. Pomijam fakt, że jest łakomczuchem ;) Kobiety są tak atrakcyjne, ciekawe i tajemnicze, że my, mężczyźni wciąż odnajdujemy pole do przemyśleń ;) Czytając Twój post przypomniałem sobie rewelacyjny francuski film z 2002 r. "8 kobiet" François'a Ozon'a zrealizowany na podstawie powieści Roberta Thomasa. Co prawda jego tematyka zapewne znacznie się różniła od tej polskiej powieści, ale wspomnienia zostały. Dziękuje i pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, można powiązać umieszczenie kilku kobiet w tej samej czasoprzestrzeni z filmem O`zona. Bardzo Ci dziękuję za to skojarzenie :) Dla mnie wielkim atutem tej książki jest własnie urocze pomieszanie kobiecych charakterów, dla Ciebie - czytającego mężczyzny, byłoby to zapewne równie wielką atrakcją. Czasem przyjemne odczucia przychodzą z niespodziewanych stron, prawda? Pozdrawiam upalnie :)

      Usuń
    2. To jest właśnie cały urok niespodzianki :) Bardzo lubię być pozytywnie zaskakiwany. Z przyjemnością przeczytam tę książkę i polecę ja moim dwóm kochanym kobietom. W naszym domu pojawia się wiele książek, które wszyscy czytamy.

      Usuń
    3. Najcudowniejsze w miłości jest dzielenie się, prawda? Także pięknem. Także pisanym. Uściski :)

      Usuń
    4. Oczywiście :) Dzielenie się szczęściem i radością daje wspaniałe odczucia porównywalne z intymnymi emocjami. Dawanie uśmiechu czy dotyku, pozostają w pamięci na dobre i na złe. Odwzajemniam serdeczności :)

      Usuń
  3. Nie słyszałam wcześniej o tej książce, ale czuję,że mogłaby mi się spodobać.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autorka wydała tę książkę samodzielnie, to jej debiut na polu literatury obyczajowej. Zatem jeśli jesteś zainteresowana kupnem, zapraszam w imieniu autorki pod adres u dołu recenzji :) Sama to rozważam, znam kogoś, komu taki czytelniczo-smakowity prezent bardzo przypadłby do gustu. Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  4. Czasem przez przypadek trafia nam się dobra lektura :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak :) Mimo tego, że jeszcze kręte ścieżki przed autorką to już dziś potrafi spowodować, że uśmiech na długo pozostaje na ustach. A i warte zadumy fragmenty nie są nieporadne. Podobno nie ma przypadków, zatem widocznie miałam trafić na ten całkiem przyjemny "kasek" literacki ;)

      Usuń
  5. Kasiu, mniej więcej wiesz, co ja myślę na temat tej książki, ale oczywiście nie jestem obiektywna, bo znam autorkę, od dawna kibicuję jej, nie tylko literackim, przedsięwzięciom. Znam też trochę genezę całej podniebnej historii.
    Z wieloma Twoimi tezami się zgadzam, o minusach wspominałam już na Facebooku. Jednak nie mogę tak obojętnie przejść nad słowami " lekka i przyjemna" w kontekście wojennego dramatu rodziny i matki, której losy do końca życia będą naznaczone konsekwencją jednego wydarzenia.
    Pozdrawiam i cieszę się z tej Waszej współpracy. Gdzieś tam jej "zawiniłem" -;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asiu, jest to jak najbardziej słuszna uwaga, pięknie i szlachetnie autorka opisuje matczyny ból i trwogę; znajduje miejsce na smutek i przerażenie. Recenzja niestety nie pomieści wszystkiego, co kłębi mi się w głowie po każdej lekturze. Pozwoliłam sobie podkreślić przyjemność i nieschodzący prawie z ust uśmiech, będące konsekwencją obcowania z tą, inną od zwykle przeze mnie czytanych, książką. Bardzo wiele zresztą obiecującą :) Dziękuję Ci za wszystko, co recenzję poprzedziło, i co po niej nastąpiło :) Zaledwie parę komentarzy wyżej Zdzisław napisał: to jest właśnie urok niespodzianki :) Pozostaje mi się podpisać.

      Usuń
  6. Literatura obyczajowa to zdecydowanie nie mój gatunek, właśnie z tego powodu, że te książki są najczęściej pisane w bardzo prosty i infantylny sposób. Jeśli ta taka nie jest i nie odstrasza językiem, to całe szczęście! Zaciekawiłaś mnie. Świetna recenzja!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest to także moja bajka, ale tutaj mnie samą zdziwiła przyjemność z czytania. Mocno łączyłam się emocjonalnie z bólem matki Róży, równie mocno wspierałam życiowe zmiany młodej bohaterki. ta książka jest naprawdę dobrze napisana, polecam i pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  7. Opis książki jest cudowny, uwielbiam właśnie takiego rodzaju historie, zazwyczaj czytam większość właśnie takich książek. Mmnie to już w dużym stopniu urzekła okładka, jest po prostu cudowna :)
    http://recenzentka-doskonala.blogspot.com/2018/08/wszystko-czego-pragnelismy-emily-giffin.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy i mam nadzieję, że jeśli pokusisz się o kupienie "Nieba nad lasem", nie zawiedziesz się także treścią :) Według mnie, sama opowieść jest wyśmienita. Miłej lektury, pozdrawiam.

      Usuń