Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielicie się ze mną komentarzami, wrażeniami, wdacie się ze mną w dyskusje i polemiki.

Dziękuję za każdy komentarz, za każdy ślad, który zostawiacie.

To, że czytacie moje recenzje i książki, które subiektywnie acz z wielką szczerością i przyjemnością staram się ocenić, oraz to, że chcecie mi o tym powiedzieć, jest dla mnie najpiękniejszą nagrodą.

poniedziałek, 24 września 2018

O nękającym poczuciu winy.

"Obserwuję cię" Teresa Driscoll  5/10


Współczesny świat to, bez upiększeń, świat ludzi nie dbających o samopoczucie innych, o bezpieczeństwo osób, które nie są nam szczególnie bliskie, o szczęśliwe zakończenia groźnych, ba, nawet niebezpiecznych zdarzeń. I choćbyśmy po wielokroć powtarzali slogany o tym, że ludzie są z natury dobrzy, że żaden człowiek nie rodzi się złym, i tak będziemy mogli w dojrzałym wieku zweryfikować każde w hurra-optymistycznych założeń. Bo współczesny świat to nie jest świat wyrzutów sumienia, troski i nieustannej chęci zadośćuczynienia. To nie jest świat ludzi żyjących w poczuciu winy tylko dlatego, że w pociągu nie zareagowali na dość swobodne ale i zagrażające niewinności zachowanie nastolatek. A o tym, o wyrzutach sumienia, o nieukrytym żalu, o zaniechaniu, które daje poczucie winy tak wielkie, że aż zmuszające do naiwnych reakcji i impulsywnych zachowań jest książka Teresy Driscoll "Obserwuję Cię".

Kiedy jest się nastolatką, każda okazja do wyruszenia w nieznany świat, do nawiązania nietypowych znajomości, do niezapowiedzianej i radosnej zabawy, jest pokusą nie do pokonania. Wiedzą to same zainteresowane szesnastolatki, wie także, podróżująca w tym samym wagonie matka nastoletniego chłopaka. Pytanie, które pojawia się w prawie każdej recenzji to pytanie o to, jak my, ludzie podobnie obcy, przechodnie, współpodróżni, zachowalibyśmy się w takiej sytuacji. Jestem przekonana, że zachowalibyśmy się tak samo jak Ella, nie zrobilibyśmy nic. Dziewczyny nie były atakowane, nic nie działo się wbrew ich woli. To, że spotkały mężczyzn, którzy świeżo opuścili mury więzienia było przypadkiem, niezależnym od nich i od żadnej osoby, która znalazła się wtedy w ich otoczeniu. Autorka pragnie i potrafi niepewnością bohaterki sprawić jednak, że zaczynamy odczuwać gwałtowną empatię i umacniać gdzieś w głębi ducha przekonanie, że my sami postąpilibyśmy inaczej, nie zmienilibyśmy wagonu. Zaraz zaraz... a właściwie ile osób po postawionym powyżej pytaniu wzruszyłoby ramionami, nie pamiętając nawet o sytuacji wcale nie sprawiającej wrażenia wielce niebezpiecznej? 
Nie podoba mi się niejednoznaczność wyjściowej sytuacji, nie podoba mi się, że autorka nie określa sytuacji w sposób, który nie pozostawiałby moralnego prawa do niezareagowania, do pozostawienia młodych dziewcząt bez interwencji innej osoby, nawet obcej, przypadkowej. 

Tak naprawdę, dopiero fakt zaginięcia jednej z nich, Anny, stawia pytania o to, gdzie należy postawić granicę między poczuciem winy a usprawiedliwianiem samego siebie. Choć i tutaj nie należy zapominać o zwyczajnych ludzkich odruchach - o strachu, o możliwości wystawienia się na pośmiewisko, o tym, że być może nasza ingerencja okaże się zupełnie nietrafiona. I nie, nie jestem osobą pozbawioną empatii. Właśnie dlatego, że noszę w sobie często poczucie winy z równą lekkością i przyzwyczajeniem jak Ella, podróżująca tym samym pociągiem, zastanawiam się czy wyposażenie bohaterki w aż tak dręczące wyrzuty sumienia nie jest lekko zakrawającą na naiwność, czy nawet pozbawiona sensu i wiarygodności przesadą. 
"Tony twierdzi, że że mój największy problem jest taki, że za dużo myślę., biorę sobie cały świat na ramiona. Według niego muszę więcej odpuszczać i tak się wszystkim nie przejmować. czasem się zastanawiam czy gdybym się tego nauczyła, byłabym innym człowiekiem. Gdybym przestała analizować i skupiła się na jednej rzeczy naraz." (str.305)
Ale to już oczywiście sprawa inwencji twórczej bohaterki. Prostota języka, czasem aż drażniąca, też zapewne jest jej częścią.

Przyznać trzeba Teresie Driscoll, że jest mistrzynią wątków pobocznych, dzielenia włosów na czworo, podbudowywania naszego współodczuwania poprzez odwołania się do znanych nam, wzruszających bądź poruszających wydarzeń. Chcąc obudzić w nas rodzicielskie instynkty, wkłada nam w ręce właśnie narodzoną córeczkę detektywa. Chcąc pogłębić dramatyzm przeżyć matki, wrzuconej w żałobne oczekiwanie na cud, każemy jej mężowi dodatkowo dopuścić się niecnego czynu, który po wielokroć będzie mu przywodził na myśl ostatnie skierowane do niego słowa córki: "Brzydzę się tobą, tato".
"Pragnie, aby ten głos dał mu spokój. Aby umilkł. Pragnie wrócić do czasów, kiedy Anna była mała i go kochała, zbierała kwiaty na Ścieżce Pierwiosnków. Do czasów, kiedy był jej bohaterem i kiedy ścigali się do domu na podwieczorek." (str.83)
Chcąc jeszcze bardziej zaognić plątaninę emocjonalną, autorka także w rodzinie przyjaciółki, która (uwaga, uwaga!) boryka się z równie mocnymi wyrzutami sumienia jak Elle, znajduje miejsce na zupełnie inny, drastyczny problem moralny. 

Właściwie rzec by można, że "Obserwuję Cię" stanowi mieszaninę powieści obyczajowej poruszającej problemy społeczno-moralne z pola molestowania seksualnego, niewierności, psychologicznego dręczenia, zastraszania itp itd, ze stanowiącym bazę, lekko odrealnionym, nieco ugłaskanym thrillerem. Jest tu wszystko i tak naprawdę nie ma wiele. Bowiem rozwijając wątki poboczne w nieskończoność, autorka popełnia dla mnie grzech śmiertelny twórczyni thrillerów - pozbawia powieść napięcia. 
Tyle jest tutaj drobiazgowo rozpisanych dialogów, nieszczególnie związanych z głównym wątkiem, tyle tutaj dodatkowych zmartwień, które kierują uwagę czytelnika na zachowania, rodzinne sekrety czy niecne zachowania członków owych rodzin, że tak naprawdę nie ma czasu na przejmowanie się samą Anną, faktem jej zniknięcia, tym, że być może ciągle tkwi gdzieś więziona przez porywacza, tym, że być może największą tragedia rodziców jest niemożność poznania prawdy i w najgorszym z wypadków - pochowania swego dziecka.

Dla wielu czytelników niepodważalną zaletą powieści będzie łatwość jej czytania. Język, bardzo prostu w przekazie, nie wybiegający poza podstawowe określenia uczuć, nie wymagający szczególnego skupienia, prowadzi nas przez kolejne rozdziały niczym przez lekką opowiastkę, nie zmuszając nas do zagłębiania się w sekrety duszy cierpiących osób, podając nam na talerzu zachowania i nie budząc jakichkolwiek wątpliwości. 
I tutaj Proszę Państwa pojawia się rzecz świadcząca o wyobraźni autorki, jej dziennikarskich zdolnościach i starannym zastanowieniu się, jak poprowadzić nas od początku do końca nie podając od razu rozkładu jazdy. W tym szaleństwie wielowątkowości, wielu punktów widzenia, przeskakiwania między relacjami bohaterów (nota bene znakomity zabieg stylistyczny, pozwalający na nieustanne zatrzymywanie ciekawości czytelnika) jest metoda. I to dobra metoda na poprowadzenie do rozwiązania w taki sposób, by usłyszeć, że zakończenie było niespodziewane, że podejrzewaliśmy wszystkich prócz tej osoby, że nie spodziewaliśmy się takich właśnie powiązań wątków. Jesteśmy zatem zadowoleni, przeczytaliśmy powieść szybko, bez wysiłku, troszkę pogdybaliśmy ... i jutro zapomnimy. 

To subiektywny blog. Ja po tej lekturze nie czuję wzburzenia, nie czuję współczucia, nadal nie rozumiem zachowania niektórych bohaterów. Czuję się nieco rozczarowana płaskością akcji, relacja bardziej niż analizą przeżyć, niedoskonałością wglądania w odczucia i emocje bohaterów i tym, że gdy zwykle karteczki zaznaczające ciekawe cytaty wysypują się z czytanych przeze mnie powieści jedna za drugą, o tyle tutaj... cóż, mam ich cztery. 

Wydawnictwo: Sine Qua Non, 2018
Tytuł oryginału: I Am Watching You
Tłumaczenie: Monika Nowak
Liczba stron: 361

Za egzemplarz recenzencki dziękuję portalowi czytampierwszy.pl

9 komentarzy:

  1. Po Twojej recenzji zastanawiam się, jakie będą moje odczucia po lekturze tej książki. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam się, że mnie samą zaskoczyło wrażenie, jakie odniosłam. Po tylu wspaniałych recenzjach spodziewałam się lektury wbijającej w fotel. Zawiodła mnie nieco, choć nie jest to poczucie zmarnowanego czasu. Przyjemna książka, moim zdaniem jednak bez fajerwerków ;) Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Brak empatii, "umiejętność" niedostrzegania zła to już chyba objawy choroby społecznej. Przypomina to akcję protestacyjną młodych kobiet zakrywających oczy cienką warstwą bandaży, która niosła przesłanie: Widzę, ale udaję ślepotę. Twoja recenzja nie zachęca mnie do lektury, ale problem skłania do uważniejszej obserwacji otoczenia. Pozdrawiam z szeroko otwartymi oczami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O książce napisano wiele bardzo pochlebnych recenzji. Porusza ważny temat, ciekawie meandruje między bohaterami. Mnie nie odpowiada typ narracji i język, co nie oznacza przygany dla samej tematyki lektury. Top moja recenzja odstaje od większości, bywa i tak. Może okaże się, że jednak po nią sięgniesz i uznasz za bardzo dobrą pozycję, wszak każdy umysł czytelniczy stanowi wielka zagadkę :) Pozdrawiam wietrznie i serdecznie.

      Usuń
  3. Masz rację 😊 Nie krytykuje powieści, zanim ich nie przeczytam. Używając modnego zwrotu napiszę: Dam jej szansę 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Wychodzi na to, że autorka przekombinowała. Za bardzo chciała chyba odwrócić uwagę od głównego wątku, co z jednej strony wyszło, bo jak piszesz ostatecznie rozwiązanie zaskakuje, ale zabiła tempo akcji w thrillerze i nagromadziła tyle problemów dla bohaterów że chyba wystarczyłoby na dwie książki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie właśnie mam wrażenie. Odciąganie czytelnika od prostych ścieżek, by nie skupił się na domysłach dotyczących winnych, zaprowadziła mnie na tak szerokie wody, że powoli straciłam marszowy rytm. I choć spacer był przyjemny to jednak pozostał spacerkiem :) Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  5. w moim przypadku o tym, że zapamiętałam tę książkę zdecydował jeden z ostatnich rozdziałów, który czytałam w pociągu. W jednej chwili straciłam kontakt z otoczeniem, mój oddech przyspieszył, a w klatce piersiowej poczułam uścisk, trafiłam na tak rzeczywisty opis... pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, masz rację. Trzeba przyznać autorce, że opisy momentów, które miały zaważyć na ostatecznym rozwiązaniu zagadki potrafiła podać w bardzo plastyczny, wciągający sposób. Ale nadal wydają mi się one być rzadkimi perłami wyjętymi z nużącego, zbyt spokojnego, "płaskiego" morza. Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń