Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielicie się ze mną komentarzami, wrażeniami, wdacie się ze mną w dyskusje i polemiki.

Dziękuję za każdy komentarz, za każdy ślad, który zostawiacie.

To, że czytacie moje recenzje i książki, które subiektywnie acz z wielką szczerością i przyjemnością staram się ocenić, oraz to, że chcecie mi o tym powiedzieć, jest dla mnie najpiękniejszą nagrodą.

czwartek, 13 września 2018

O życiu skalanym.

"Patrick Melrose" (tomy 1-5) Edward St Aubyn  8/10



Jedna okładka - pięć powieści. Pięć powieści - pięć kilkudniowych błysków z życia. Jedna powieść - jeden okres będący konsekwencją poprzednich.  Wszystko zawarte w tytule, będącym niczym ponad imię i nazwisko bohatera. Bo "Patrick Melrose" to studium wnętrza jednej osoby - jego emocji, przeżyć, myśli, wewnętrznej walki, złamania, powstawania i ponownego upadania, wślizgiwania się w ramiona nałogów, miłości, szaleństwa i ponownej z niego ucieczki. Od pięcioletniego skalanego chłopca do dorosłej wolności tkwiącej w bólu i żałobie. 

Wydawnictwo W.A.B. zdecydowało się wydać pięć powieści napisanych przez Edwarda St Aubyna w jednym wielkim tomisku, które skompletowało w cykl o tytule "Patrick Melrose". Owo wydanie powstało w związku z ekranizacją powieści w serial, który, trzeba przyznać, ma wiele walorów, i choć językowo musi odstawać od tego powieściowego - niezwykle płynnego, cynicznego, fantastycznie kwiecistego, momentami tak plastycznego, że wpadamy całymi sobą w wewnętrzny świat bohatera, to okazał się moim zdaniem niezwykle udany. Gdybym miała wizualizować Patricka, miałby on zapewne twarz i fizjonomię Benedicta Cumberbatha, podobnie jak jego zblazowanie, sposób bycia, stopień przeżywania emocji. A powieści czytałam przez długi okres, dopiero przed piątą pozwalając sobie na obejrzenie kilku odcinków serialu.  Znakomity wybór aktora.

Wydanie zaczyna się od wstępu pióra Zadie Smith, która skupiła się na psychologicznych aspektach cyklu, swoim postrzeganiu zarówno powieści jak i samego bohatera. Już samo to, bardzo profesjonalne opracowanie, mówi nam wiele o tym, jakie wrażenie zrobiła na, bardzo przecież cenionej młodej pisarce, ta kompilacja powieści. Zadie najmocniej zwraca uwagę na cechy, które czynią bohatera wyjątkowym. Jak mówi: "Nowy Patrick Melrose to ktoś, kto nie potrzebuje, ani nawet nie próbuje być kimś. Słowa go zawodzą ale to nic złego." To wprawdzie komentarz do ostatnich części, niemniej porusza aspekty czyniące niezwykłym cały cykl.

Pierwsza powieść, "Nic takiego", to nasze pierwsze spotkanie z szeroko komentowaną przez autora, zatem także przez jego bohaterów,  angielską arystokracją, z jej wszystkimi możliwymi przywarami. W kolejnych rozdziałach autor chce nas zapoznać z parami czy rodzinami, które składają się na śmietankę towarzyską, tworzącą przykładną klasę wyższą. Wszyscy oni albo maja pochodzenie arystokratyczne albo zajmują bardzo wysokie stanowiska, przy czym bardzo często jedno idzie w parze z drugim. Tutaj poznajemy też małego, pięcioletniego Patricka, którego wychowuje młoda, piękna matka. Kobieta, która pod wpływem tego, w jaki sposób żyje, jak traktowana jest przez męża, poddała się nałogowi alkoholowemu. To kobieta, która nie potrafi się uwolnić od związku, który zarówno dla niej, jak i dla dziecka, okaże się być fatalny w skutkach. Najważniejsze dla niej jest bowiem to, że cały czas "przynależy". Nawet mimo wieli upokorzeń, jakim zostaje poddana. 
"(...) Eleonor trwała w tej ślepocie z nadzwyczajną uporczywością. Uczestnicząc w niezliczonych kursach odkrywania siebie i szamańskiego uzdrawiania, unikała jak ognia przyznania się przed sobą do tego, że obsesyjnie unika prawdy." (str.741)
Eleonor i David to cały świat małego Patryka. Świat matki, która przedkłada poprawność i dobre imię nad syna, i świat Davida, który jest osobą tak paskudną, że praktycznie każde o nim wspomnienie przydaje kolejnych wad jego postaci.
"Gdy ktoś wywiera bardzo destrukcyjny wpływ na otoczenie, przyczyna jego zachowania staje się zagadnieniem czysto teoretycznym. Zdarzają się na tym świecie wyjątkowi łajdacy i nie jest dobrze mieć jednego z nich za ojca." (str.274)

Pozostałe pary również mogą budzić tyleż rozbawienia co obrzydzenia. Nawet jeśli trafia się perełka, jak Anna, jej inność wynika z pochodzenia dalekiego od angielskiego (jest Amerykanką), a jej pozytywne, opiekuńcze czy oburzone zachowania giną w nawale brzydoty zachowań pozostałych bywalców. Jej postrzeganie owego świata stanowi jednak ciekawy kontrapunkt dla owej, bardziej już z nazwy, arystokracji ziem brytyjskich. 
"Anne miała wrażenie, że Anglicy niewiele wymagają od swoich książąt. Wystarczało, że trzymali się kurczowo majątków (...), by nazywano ich strażnikami czegoś, co ich rodacy określali mianem "naszego dziedzictwa" (str.46)
Podobnie świeży powiew stanowią komentarze jej męża -  filozofa. 
Pojawia się też postać, przewijającego się przez wszystkie powieści Nicholasa, który nieco inny, wkupiony w łaski bardziej niż będący członkiem owej grupy z urodzenia, cały czas wyraża swą szczerość w sposób nieznoszący sprzeciwu ale też jawnie piętnujący owe, nieczęsto idiotyczne zachowania. 

Koniec pierwszej powieści - sytuacja nagła, niespodziewana i brutalna, będzie miała wpływ na życie Patricka nawet wtedy, gdy autor całą siła woli i pióra będzie nas chciał przekonać o sielankowości kolejnych okresów życia bohatera. Zanim jednak owa sielankowość pojawi się na kartach książek w trzeciej części cyklu, dane nam będzie poznać część drugą - a jest co poznawać. 
Wybitna powieść "Złe wieści" - powieść gry słów, plastyki, obrazowości o niespotykanej skali zastosowanych po to, byśmy weszli w świat i duszę osoby uzależnionej do tego stopnia, że jedynym lekarstwem na uzależnienie zdaje się być jego pogłębianie. 
"Najbardziej satysfakcjonujące chwile jego życia były chwilami spędzonymi w łazience. Wstrzykiwanie, wciąganie, połykanie, wykradanie, przedawkowywanie; oglądanie swoich źrenic, ramion, języka, zapasu dragów." (str.180)
Tę część zaczyna wiadomość o śmierci i z owa śmiercią jest ona związana. Kilka dni, zawiązanych wokół 22-letniego Patricka, przyprawia o gęsią skórkę, współuzależnia nas od obojętności na śmierć, od wszechobecnego obrzydzenia, od substancji, które powodują, że opisy stają się mieszaniną płynów ustrojowych i wewnętrznego skowytu. To zdecydowanie najmocniejsza część, ale też najbardziej wbijająca w fotel poziomem, jaki autor zaprezentował w opisie zguby, ran i skończonej walki, która może się zakończyć jedynie wywieszeniem białej flagi. 

Przez trzecią powieść przechodzimy prawie uspokojeni. Zepsute zdrowie, problemy majątkowe, zderzenia z chorobami umysłowymi, zdają się być niczym w porównaniu z poprzednimi omalże umieraniami, a smaku i kolorów dodaje, wydawać się może, udane życie rodzinne. Początkowo te trzy powieści wydano razem, tak czasowo złożył je ze sobą autor. Bohater, dorosły już, żyjący życiem rodzinnym i problemami, które i nam mogą stać się znajome, uspokaja rozszalałe wcześniej aspekty istnienia, powoli walczy z mrokiem swej duszy, która jednak, co oczywiste, nigdy do końca się nie rozjaśni. Patrick po prostu taki jest. I taki będzie do ostatniego akapitu spisanego w tym cyklu przez Edwarda St Aubyna. 

"Mleko matki" da nam powrót do dylematów na poziomie wręcz niewyobrażalnym, da nam przyzwolenie na decyzje mijające się z etyką, ale też pokaże uczucie ulgi, której sam bohater, a zapewne i czytelnicy się nie spodziewali. To bardzo pięknie napisana powieść, jest tu miejsce na godzenie się z przeszłością, choćby w stopniu, który lekko ukoi skołatane serce Patricka. Jest jednak i miejsce na kolejne potwierdzenie rozdarcia jego duszy pomiędzy genetycznym szubrawstwem a potrzebą spokoju i ukojenia.
"(...) na próżno wypatrywał w sobie oznak dorosłości spowodowanej rodzicielstwem. Przebywając z dziećmi, zbliżał się tylko jeszcze bardziej do własnej dziecinności.
Czuł się jak ktoś, kto boi się opuścić przystań, bo wie, że pod pokładem imponującego jachtu znajduje się tylko mały, brudny, dwuosobowy silnik: strach i pragnienie." (str.518)
I jest zmiana perspektywy. Obraz innego, nowego świata, daje nam zarówno postrzeganie Patricka jak i opis otoczenia widzianego oczami jego małego, niezwykle bystrego i wrażliwego syna.

To właśnie ostatnia powieść postawi przed nami pytanie o to, czy pewne rzeczy, nierozwiązane problemy, niezamknięte sprawy mogą, w jakiś przedziwny sposób, na tyle wejść w nasze życie jako jego nieodzowny element, jako piętno z przeszłości (ale jednak przeszłości właśnie), byśmy mogli zamknąć oczy, odetchnąć i ruszyć ku wolności. Autor sugeruje, że takie rozwiązanie bywa czasem okupione świadomością tego, że wolność buduje się w samotności. Czy na pewno? Czy nie jest to tylko kolejne oko cyklonu, z którego wypadnie się w szalejącą, miotająca nami pamięć? O tym już musimy zdecydować sami lub wespół z Patrykiem.

Książka jest niewyobrażalnie plastyczna, pełna opisów o wielkiej sile rażenia. Wylewają się z niej emocje, o które trudno podejrzewać normalnego człowieka. Zaraża odczuwaniem bólu, radości, troski i spełnienia, wyjemy z bohaterem i z nim wstajemy z dna. Zdumiewające, jak można z fragmentów życia skleić w całość - choć rozdzieloną w pięć powieści, to jednak prowadzącą od traumy z dzieciństwa ku uldze. Emocjonowałam się, współczułam bohaterowi i nienawidziłam go, brałam na siebie jego ból i kibicowałam jego odrodzeniom. A przede wszystkim, dziękowałam autorowi za humor, za zjadliwą kpinę, za ironiczny obraz środowiska, z którego sam przecież pochodzi. 
Pięć tomów to wiele, ale to po prostu należy przeczytać w całości, bo ta opowieść dopiero w formie pięciotomowej ową całość stanowi. Ja pozwoliłam sobie na dzielenie opowieści na wyznaczone przez autora tomy i dlatego pozostawałam w świecie Patryka przez prawie trzy miesiące. To wyśmienita lektura, choć trzeba przyznać, że ta porcja jest porcją bardzo sytą. Czuję się usatysfakcjonowana ale i zmęczona. Polecam osobom miłującym sarkazm ubrany w kwiecistość i przepiękne formy językowe. Odradzam niecierpliwym. To jednak kilkaset stron opowieści - nie akcji, lecz przeżywania, nie zlepków bystrych dialogów ale walki i monologów wewnętrznych. Perła w świecie językowym,  wymagająca, ale bardzo efektowna proza (życia). 

Wydawnictwo: W.A.B., 2018
Tytuł oryginalny: Never Mind, Bad News, Some Hope, Mother`s Milk, At Last
Cykl: Patrick Melrose (tom 1-5)
Tłumaczenie: Łukasz Witczak
Liczba stron: 864

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję wydawnictwu W.A.B. 

16 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. I słusznie :) Tyle książek do przeczytania... ta jest zdecydowanie dobra, ale wymaga sporej ilości czasu. Pozdrawiam

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Wielka perła na ponad 800 stronach zapędza w takie rejony ludzkiej duszy, że warto po nia nawet sięgać seriami. Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  3. Oooo musze się z nią zapoznać, uwielbiam takie perełki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo się cieszę, że zachęciłam. Znakomita satyra na arystokratyczny światek, niestety podszyta bólem nieodnajdującej się w nim jednostki. Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  4. O, piękne wydanie! Chętnie przeczytam! ;) Chociaż pewnie dopiero w dluuugie zimowe wieczory..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, ze to właśnie będzie najbardziej odpowiednia pora. Nie da się tego przeczytać pospiesznie :) Pozdrawiam.

      Usuń
  5. Zaciekawiłaś mnie tak bardzo, że muszę ją przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przygotuj się na długą, czasami rozedrganą emocjonalnie, ale niewątpliwie fascynującą podróż :) Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  6. Recenzja - szał.
    O książce słyszałam, i myślę że Twoja recenzja była tym, czego potrzebowałam :) Dziekuje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że udało mi się przechylić szalę na korzyść książki, bo to wartościowa pozycja😊

      Usuń
  7. To dopiero recenzja! Gratuluję!
    W dodatku taki wstępniak od Zadie Smith... To robi wrażenie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję w imieniu swoim i Zadie ;) Przyznać trzeba, ze wstępniak niczym rozprawa naukowa wprowadza nas w niezwykły świat, który wykreował St Aubyn. To książka, którą naprawde warto poznać, niezwykły kunszt i talent. Pozdrawiam :)

      Usuń
  8. Ciekawa recenzja! :-) Być może kiedyś się skuszę, przy obecnym natłoku obowiązków, liczba stron mnie poraża :-p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie również poraziła, stąd dzielenie na odrębne powieści, które w takim rozłożeniu smakują już mniej przerażająco ;) Może warto tak spróbować? A co do obowiązków... wolę się nie denerwować ;) Pozdrawiam ciepło.

      Usuń