"Dzikusy. Tom1. Francuskie wesele" Sabri Louatah 8/10

Rodzina to mrowisko, szczególnie ta wielopokoleniowa, wielodzietna, wieloraka charakterologicznie i wiekowo. Pełno tutaj południowego temperamentu, typowego dla kobiet islamu lamentu, upominania o szacunek dla rodziny, urażonej dumy. Tę książkę, mimo pozornej, pozbawionej efektownych zmian akcji powolności, mimo zaledwie jednego dnia rozpisanego na miejsca i godziny, czyta się krzykiem. Na ów hałas składa się połączenie dwóch niezwykle emocjonalnych wydarzeń: wesela i wyborów prezydenckich.
Dzięki autorowi, od samego początku wpadamy w kompletny chaos. Zamierzony oczywiście. Przygotowania do wesela i sama radosna uroczystość powodują, że w jednym miejscu zbierają się osoby, które chyba nigdy nie powinny przebywać ze sobą dłużej niż kilka minut. Bracia tyleż się kochają co nienawidzą, matki i ich siostry dzieli i łączy tyle samo racji i poglądów. Niepokoje prowadzą w telefoniczne rozmowy, chaotyczne poszukiwania, momenty pełne głośnych wybuchów zarówno radości, jak i niedowierzania. Na domiar złego, rodzina panny młodej jest niby taka sama, ale jednak inna.

We "Francuskim weselu" wszystko co rodzinne prowadzi ku ukrywanym tajemnicom, grzeszkom z przeszłości, wzajemnym oskarżeniom i pozbawionym szacunku komentarzom. Można śmiać się ale też i gorzko zapłakać nad permanentną walką nowego ze starym, naszego z ich, dobrych wróżb i pochlebstw dla tego czego Allah broni i plugastwem tego, co pozbawione wiary ojczystych ziem. Na jaw wychodzą mniej i bardziej koszmarne brudy: ktoś okazuje się być homoseksualista, ktoś transwestytą, ktoś nie szanuje kuzynki, ktoś upokarza starszego człowieka namalowanymi na ciele rasistowskimi znakami. Sodoma i Gomora w pięknym francuskim anturażu.
Tymczasem w Paryżu zetrzeć mają się dwaj kandydaci do urzędu prezydenta państwa. Jeden świetnie znany także nam z nazwiska, prasy i wydarzeń ogólnoświatowych, drugi zaś świetnie znany z tego, że jako pierwszy ma szansę stać się prezydentem pochodzenia arabskiego. Ileż to budzi emocji! Także, a może przede wszystkim, wśród uczestników wesela oraz ich nieobecnych przyjaciół, znajomych i krewnych.
Dlaczego jeden z kuzynów nie dotarł na wesele? Dlaczego temat wyborów aż tak często i w tak gorączkowym wydaniu pojawia się jako przerywnik opowieści o weselu? Na te pytania cóż... NIE znajdziemy opowieści. Obietnicą takowej staną się ostatnie strony, na których wydarzy się coś o wadze przekraczające wszystkie wcześniej opisane wydarzenia. I właśnie tutaj, znakomity acz wywołujący na usta nieparlamentarne słowa autor, urwie opowiadanie prawie w środku zdania, zawiesi nas w powietrzu, puści oczko i zamknie drzwi.

Ps. To kolejna z pozycji pół przeczytanych - pół wysłuchanych. Polecam z
całego serca audiobooka czytanego przez Pana Marcina Popczyńskiego.
Interpretacja jest zaiste, Madame et Monsieur, porywająca!
Wydawnictwo: W.A.B., 2016
Cykl: Dzikusy (tom1)
Tytuł oryginału: Les Sauvages
Tłumaczenie: Beata Geppert
W wersji audio czyta: Marcin Popczyński
Liczba stron: 304
Liczba stron: 304
Problem imigrantów i ich prób asymilacji w środowiskach odmiennych kulturowo od dawna mnie interesuje. Ta pozycja wydaje mi się szczególnie ciekawa. Dziękuję Ci za tę propozycję i pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńTa powieść została napisana z wielkim ironicznym poczuciem humoru, przejaskrawia, podkreśla, czasem przesadnie akcentuje... Niektórzy francuscy recenzenci twierdzą, że brzmi proroczo. Już nie mogę się doczekać rozpoczęcia drugiego tomu :) Pozdrawiam i życzę zaczytanego wieczoru.
UsuńZapowiada się na godną uwagi lekturę.:)
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że w swojej kategorii jest naprawdę warta każdej spędzonej z nią chwili. Nuda na pewno nie grozi czytelnikom całej serii "Dzikusy" :) Pozdrawiam ciepło.
UsuńOba tomy są fenomenalne, ja z niecierpliwością czekam na trzeci :)
OdpowiedzUsuń