Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielicie się ze mną komentarzami, wrażeniami, wdacie się ze mną w dyskusje i polemiki.

Dziękuję za każdy komentarz, za każdy ślad, który zostawiacie.

To, że czytacie moje recenzje i książki, które subiektywnie acz z wielką szczerością i przyjemnością staram się ocenić, oraz to, że chcecie mi o tym powiedzieć, jest dla mnie najpiękniejszą nagrodą.

piątek, 11 stycznia 2019

O karze za grzechy. Czasem własne.

"Pokuta" Max Czornyj  7,5/10



"(...) W księdze Izajasza napisano
'Przygotujcie rzeź dla jego synów
z powodu niegodziwości ich ojca'"(str.243) 

Każdy grzech, który pociągał za sobą ofiarę, czy to złożoną w hołdzie złemu, czy też poniesioną przez dotkniętych działaniami mordercy, powinien być okupiony pokutą. Na tyle adekwatną do popełnionych czynów, by porażony działaniami psychopaty czytelnik odniósł wrażenie, że sprawiedliwości stało się zadość. A co, jeśli pokutujący morderca okaże się odpowiadać za nie swoje czyny? A co, jeśli chora krew doprowadzi do tego, że w pokucie najczynniej uczestniczył będzie człowiek, który przywiódł za kraty mordercę? A co, jeśli grzesznik, w ostatnim przypływie świadomości uczyni z pokuty szlachetny uczynek? Nie ma oczywistości u Maxa Czornyja, to co uznajemy za zadośćuczynienie, zostanie przykryte mieszanymi uczuciami, zaskoczeniem, zupełnie odmiennym od spodziewanego zachowaniem. I dlatego "Pokuta" nie pozwala się nudzić i zasługuje na miano dobrej książki. 

Przez wszystkie części cyklu Eryk Deryło poświęca czas, upór, zdrowie, czasem prawie życie, by zakończyć serię porwań i morderstw dokonywanych głównie na kobietach. Początek "Pokuty" to moment, w którym wszystko wydaje się zmierzać ku szczęśliwemu zakończeniu. Winny czeka w szpitalu psychiatrycznym na orzeczenie lekarskie, policjanci oddychają z ulgą, znika z ulic strach przed psychopatycznym porywaczem. Zaś sam komisarz Deryło może snuć plany zasłużonego odpoczynku w gronie rodzinnym, po okupionym ranami ciała i duszy ujęciu psychopatycznego Cztery Iksa. I jeśli chodzi o spokój i ukojenie to tyle Proszę Państwa. Przecież to kryminał Maxa Czornyja. 

Podobnie jak w poprzednich tomach, tutaj także autor wsadza czytelnika na kolejkę górską, która pędzi bez opamiętania, nie pozwalając na głębszy oddech. Spodziewający się odpoczynku bohater zostaje natychmiast postawiony pod ścianą czujności i mobilizacji do dalszej wytężonej pracy. Sprawa bowiem bynajmniej nie okazuje się zamknięta ba, nawet lekkie przymknięcie byłoby eufemizmem. 

"W jednej chwili pracowicie układana kostka Rubika znowu się rozjechała. najchętniej wyrwałby jej poszczególne elementy i zdeptał. (...) Dziewczyna, którą widział, ponoć nie istniała. Dycz, z którym stał twarzą w twarz, ponoć nie mógł być Dyczem. W podziemiach bunkra trafiają na istny gabinet doktora Frankensteina, a do tego ktoś bawi się zapałkami. Czy to możliwe, żeby Iks... " (str.184-185)
Pojawiają się nowe morderstwa popełnione z wyjątkowym okrucieństwem, znikają kolejne kobiety, także związane ze śledztwem, z niektórych, mało spójnych wypowiedzi osadzonego, wysnuwane są wnioski, które wskazują miejsca kolejnych niewiarygodnych tortur. 
Jeśli zatem pościg został zakończony, to kto odpowiada za to co się dzieje w zewnętrznym świecie?
Kim naprawdę jest Józef D., co steruje jego myślami, czy kolejne wydarzenia to sprawka naśladowców, równie chorych krewnych czy telepatii? 
Ile osób, umysłów, chorych wyobrażeń tworzy zamknięty obraz psychopaty?

W książce, zapowiadanej jako ostatnia część cyklu, choć moim zdaniem zakończenie na to nie wskazuje, autor pozostaje wierny swojemu stylowi pisania. Rozszarpuje opowieść na rozdziały, które kończą się omalże w środku zdania, zatem nie kontynuowanie czytania jest zupełnie niemożliwe. Nadal wylewa na czytelnika wiadra krwi i organów, wskazując przy tym ze stoickim spokojem, krok po kroku, jak dokonywano tortur i okrutnych mordów. Dla mnie jest już tego nieco za dużo, poczułam przesyt, momentami odnosiłam wrażenie, że zapętliłam się w jakimś dziwnym świecie wyobraźni testującej na czytelniku kolejne pomysły z najbardziej chorych snów psychopaty. 

Na szczęście autor pozwala na ucieczkę w stronę psychologii i psychiatrii, obdarza bohatera wieloraką osobowością, nakazuje profilerom, śledczym, lekarzom poznawać krok po kroku tajniki zachowań osoby zupełnie dla nich niezrozumiałej. 

"Zmiany podświadomości były jak gra w piłkę z samym sobą. Raz rzucał jeden, zaraz drugi, a potem kolejny i tak w kółko. Bez końca. Tylko że niektórzy cicho siedzieli na trybunach i czekali na swoja kolejkę, inni w ogóle nie mieli ochoty na grę, a jeszcze inni cały czas krzyczeli, dopingując pozostałych lub żądając oddania im piłki." (str.84)
Szkoda tylko, że czasami pojawiają się błędy merytoryczne, które osobom znającym wspomniane nauki, brzmią niczym zgrzyt w dobrze naoliwionej maszynie. 
Nie rozumiem też wprowadzenia wątku brata. Czy ma on opowiedzieć o Deryle jako o, jednak wrażliwym i dręczonym jak inni traumami z przeszłości, słabym człowieku? Przecież dostajemy to w każdym słowie troski o córkę i żonę, w każdej z jego emocjonalnych wypowiedzi i w momentach, gdy i on traci panowanie nad pozornie stalowymi nerwami. O ile dzieciństwo Cztery Iksa to dla mnie strzał w dziesiątkę (ależ to jest mocne!), o ile też wyprowadzenie Deryły poza komisariat na ciepły, domowy fotel bardzo służy atmosferze i nagłym zmianom akcji, o tyle problemy małżeńskie Brzeskiego i suche, oparte na wzajemnych oskarżeniach kontakty z matką komisarza zdają się być albo zbędne albo źle osadzone w kontekście. Bo być może tytułowa pokuta byłaby niepełna bez powiązania tych wszystkich aspektów, może to tylko ich pomieszanie odpowiednio maluje końcowe sceny? Być może chodzi o ból, który szarpiąc wnętrzem nie pozwala bohaterowi na poczucie spełnienia i satysfakcji. Bo przecież "Nawet najbardziej racjonalny człowiek przegrywa walkę z własnymi demonami." (str.382)
Mogę się domyślać intencji autora, a pewność byłaby chyba tutaj bardziej wskazana. 

Można powiedzieć, że nie jest to traktat naukowy lecz fikcja. Że nie o idealnie logiczne połączenia tutaj chodzi, ale o bardzo cierpką ale wytrawna rozrywkę. I pozwolę sobie przychylić się do tego stanowiska, bowiem autor, swoim płynnym językiem, wartkością akcji, nagromadzeniem potrzebnej tutaj brutalności i realizmem opisów, zasługuje na taki bilecik ulgowy. Nie ulega bowiem wątpliwości, że "Pokuta" czyta się bardzo dobrze a zakończenie... Na miłość boską panie Czornyj! 

Wydawnictwo: Filia, 2018

Cykl: Komisarz Eryk Deryło (tom3)
Seria: Mroczna strona
Liczba stron: 448

4 komentarze:

  1. Z racji zawodu psychologia i psychiatria są mi bliskie, więc chętnie sięgnę po ten tytuł. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, z tym większą niecierpliwością będę czekała na Twoją opinię! To właśnie naukowe aspekty były mi maleńkim kamyczkiem w tym świetnym buciku, bardzo mnie ciekawi co Ty o nich powiesz. Fascynującej lektury życzę : )

      Usuń
  2. Sprawiedliwość i prawdę każdy człowiek ma swoją, bo widzi ją inaczej. Nadmiar krwi i organów jest przeze mnie trudny do zaakceptowania, ale widocznie taką potrzebę opisów miał autor. Podejdę do tej powieści, a na pewno polecę ją pewnej osobie odpornej na takie obrazy. Dziękuję za interesująca propozycję i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem dość odporna, nie reaguje gwałtownie na tego typu opisy... ale chyba akurat w tej serii nastąpił przesyt. Choć trzeba przyznać, że ten brutalny realizm nadal działa, nadal spełnia wyznaczoną mu przez autora rolę, to chyba kolejną część, jeśli takowa zaistnieje, przeczytam dopiero po dłuższej chwili odpoczynku od sadystycznego mordercy :) Ps. Tak czy owak mam wrażenie, że w kolejnych, odrębnych książkach (jedna już czeka na półce, druga ma premierę niebawem)Max Czornyj nie zamieni się w piewcę nostalgii i romantyzmu ;) Po przeczytaniu opowiem, czy niestety, czy też na całe szczęście ;) Pozdrawiam ciepło.

      Usuń