Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielicie się ze mną komentarzami, wrażeniami, wdacie się ze mną w dyskusje i polemiki.

Dziękuję za każdy komentarz, za każdy ślad, który zostawiacie.

To, że czytacie moje recenzje i książki, które subiektywnie acz z wielką szczerością i przyjemnością staram się ocenić, oraz to, że chcecie mi o tym powiedzieć, jest dla mnie najpiękniejszą nagrodą.

poniedziałek, 5 lutego 2018

O tym, że człowiek człowiekowi...

"Nieodnaleziona" Remigiusz Mróz 8/10


Ostatnio rzadko zdarzało mi się użyć komplementów dla oceny twórczości pana Mroza ale to jest naprawdę niezła książka. Przepełniona szybką akcją, zagadkami, sensacyjnym niespodziankami gdy czytamy opowieść Damiana. Kompletnie zaskakująca, oszałamiająca, wbijająca w fotel i odbierająca dech w relacji Kasandry. A w obu okraszona tak głębokimi, tak dosłownie opisanymi, tak zaraźliwymi i niemożliwymi do obojętnego odebrania emocjami, że w ten psychologiczny obraz wpada się jak w bagno, z którego ani sposób wyjść, ani sposób zmienić pozycję, ani nawet sposób złapać wystarczająco dużo powietrza by zawołać o pomoc.

Remigiusz Mróz to, bez urazy, maszyna do tworzenia powieści. Zdobył mnie serią z komisarzem Forstem, zaciekawił niepokorną Chyłką (choć tu mam niejaki problem z przesytem i zafundowałam sobie chwilową dietę), zaskoczył tytułami niepowiązanymi z innymi jak "Behawiorysta", którego nastrój, nieco podobny do skandynawskich thrillerów, zdecydowanie mnie uwiódł. Z pewną troską i lekkim zniesmaczeniem przyglądałam się ostatnim dwóm tytułom, które zupełnie nie trafiły w moje dotychczasowe wyobrażenie o klasie Pana Mroza. "Czarna Madonna" wydała mi się bardzo nieudaną próbą zmierzenia się z horrorem, zaś "Większość bezwzględną" odebrałam jak pospiesznie, na kolanie spisaną kontynuacją niewątpliwie udanego thrillera politycznego. Jakby obie powieści powstały na zamówienie, w pospiesznym gonieniu terminów. 

Ale jest nowy rok i jest "Nieodnaleziona". Thriller, który trudno nazwać po prostu dobrym. On boli, fizycznie szarpie brutalnymi opisami, miażdży emocjonalnie bezwzględnością, całkowicie przestawia wartości moralne i etyczne, które, mogło nam się wydawać, mieliśmy idealnie poukładane na półkach własnych przemyśleń czy, co gorsza, doświadczeń. Inaczej tę powieść odbierze osoba, która problem przemocy czy zaginięcia zna z autopsji lub opowieści bliskich, inaczej empatyczna osoba po przejściach, inaczej jeszcze ktoś, kto z tymi problemami spotyka się jedynie na łamach prasy czy na ekranie laptopa i ma szczęście nie zgłębiać ich z potrzeby, a może jedynie z ciekawości.

Za mało w nas na co dzień pochylenia nad obydwoma podjętymi problemami. Z problemem Damiana, którego życie cały czas wisi na pajęczynie nadziei, nawet dziesięć lat po tym, jak pobity do nieprzytomności stracił z oczu i życia wielokrotnie zgwałconą, sponiewieraną fizycznie i moralnie narzeczoną. Z problemem Kasandry, która w swej zgodzie na okrucieństwo okazuje jedynie miłość do syna, nie zaś zgodę, która mogłaby nas złościć i niecierpliwić. 

Jak daleko można posunąć się w szukaniu winnych i chęci ich ukarania? Jak bardzo naiwnym można się okazać w swojej nadziei na odnalezienie zgubionego życia? Wreszcie jak daleko można się posunąć w ratowaniu bliskich? Ile norm moralnych można złamać? I czy można z tym później żyć? Tyle pytań po przeczytaniu tej książki. Tyle niezgody i świadomości, że to wszystko dzieje się tuż obok nas. A wszystko w tej formie, w tej prozie najwyższej klasy, do której Remigiusz Mróz niezwykle efektownie powrócił. Dodatkowo fundując nam nie jedno ale dwa zaskakujące zakończenia. Są głosy, że owe zakończenia odbierają Mrozowi najwyższe noty. Moim zdaniem taka ocena to kpina. Te zakończenia są najlepsze, najbardziej spinające klamrą niezwykłość wydarzeń, najbardziej dramatyczne i zgodne z przesłaniem powieści. Jestem pod wrażeniem. Zdecydowanie polecam. 

Wydawnictwo: Filia, 2018
Seria: Mroczna strona

8 komentarzy:

  1. Piernicze, rzucam wszystko i zaczynam jednak od tego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba faktycznie warto tak zrobić. Momenty są wstrząsające ale i czyta się doskonale, w końcu to warsztat Pana Mroza. Ciekawa jestem Twojej opinii. Bardzo!

      Usuń
  2. Szacki to był u Miłoszewskiego a nie u Mroza:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ oczywiście! Wstyd mi strasznie, tak jest jak pisze się o jednym cyklu a w głowie akurat jest inny. Oczywiście natychmiast oddaję Szackiemu co Miłoszewskie a Forstowi co Mrozowe :) Dziękuję za czujność i zwrócenie uwagi :)

      Usuń
  3. Kasiu, No więc przeczytałam, nie- raczej przebrnęłam i już na zawsze zostanę odMrożona. Ale od początku... owszem, to książka z tych, co jak się zacznie czytać, to chce się skończyć za jednym poczytem. Pierwszy rozdział powoli mnie wciągał, w drugim co jakiś czas pojawiał się „yeah, right”, za to w trzecim było już tylko „what the f*” i osłupienie, które kazało mi jakoś dobić do brzegu. Poziom absurdów, żeby stworzyć pozory wiarygodności fabuły sprawił, że kompletnie nie wierzę żadnej z tych postaci. Kasiu, no błagam, przecież to jest tak naciągane, że aż boli. Boli tą chirurgiczną precyzją w działaniu i metodach Roberta i Kasandry, w zupełnym zaślepieniu tego fajtłapy Damiana. Wszyscy piją, ale funkcjonują jak przykładni obywatele, prowadzą auta, potrafią „przypudrować” siniaki, guzy, rany, tak że nikt nic.... Panowie bossowie są bogami, panie żony i narzeczone mózgami operacji i golami komputerowymi, kamery w domu Reimannów nie nagrały zabójstwa, Kliza się rozpłynęła, nagle złapano bez problemu zabójcę Blitza, a zdjęcie Ewy, które tylko Damian miał w komórce przeteleportowało się w posiadanie Kadandry. Dobra stop, bo mnie samą to nudzi. Przepraszam Kasiu, próbowałam- No nie, nie, nie. Kawę chętnie postawię i tak, możemy podyskutować ;) myślałam, że pan Mróz jest rzemieślnikiem, ale, wg mnie, jest tylko wyrobnikiem. Do Miłoszewskiego, Krajewskiego czy choćby Bondy, nie podskoczy. Tess Gerritsen, która wg mnie też jest słaba, na okładce postawiła Mrożą w jednym szeregu z Larssonem i Nesbo. Może jeszcze z C. Lackberg? Sorry, nie ta liga. Kasiu, why? A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie "absurdalne sceny", które Asiu opisałaś, mają swoje zobrazowanie na kartach powieści - czarno na białym. Wszystko się zgadza i rzecz jasna można by jeszcze owe "nieprawdziwe" sytuacje mnożyć. Więc skąd moja wysoka (nawet bardzo) ocena. I to powieści Pana Mroza, którego wielka fanką nadal nie jestem. Otóż dla mnie, książki są jak nasze inne codzienne sprawy i przyjemności. Jest pożywny obiad i radosny deser, jest suknia wieczorowa i wygodny dres... można kontynuować w nieskończoność. Zmierzam do tego, ze jedno i drugie jest potrzebne. Mróz nie operuje językiem elegancji (jak chyba ulubieniec nas obu - Pan Zafon) ani tez językiem reportażu. Nie jest zadaniem tego gatunku literackiego ani opieranie się na danych statystycznych ani na poetyckości opisów. Thriller, kryminał, sensacja - to ma nas ponieść, ma nas do siebie przykleić, ma tak zmieniać fronty byśmy się tym zmianom dziwili, emocje (w tym ból) ma podawać tak, byśmy je współodczuwali. Pewnie, że wielu użytym w powieści szczegółom brakuje poparcia w naukowych faktach, ale mają one za zadanie trzymać nas w napięciu a nie odpowiadać pomiarom. Oceniam ów thriller w kategorii "thriller" i bardzo subiektywnie, rzecz jasna oceniając uważam, że doskonale spełnił swoje zadanie. I raz jeszcze powtórzę słowo: subiektywnie, ponieważ być może kiedyś przy kawie uda mi się też wyjaśnić moje bardzo mocne odczuwanie współczucia w tej konkretnej książce, które także nie zostało bez wpływu na odbiór. Teraz i tutaj to chwilowo bez znaczenia. Ściskam mocno i dziękuję za świetny komentarz, na pewno jeszcze niejeden raz podyskutujemy :) Can`t wait :) K.

      Usuń
    2. Ps. Zaś jeśli chodzi o porównania i domniemane opinie gwiazd gatunku, to jak najbardziej zgadzam się z Tobą, że dokonane zostały, powiem subtelnie, z niejakim wyprzedzeniem (to wersja dla optymistów) czy tez na wyrost (spory! w wersji pesymistycznej)

      Usuń
    3. Kasiu, ja się zgadzam z tym, co napisałaś powyżej. Tylko ja nie potrafię współodczuwać beznamiętnych opisów katorgi Kasandry, która po bestialskim laniu zastanawia się czy Wern dostał kolejną wskazówkę od Ewy sic! (Czyli kogo?) Po co to było? Żeby zaskoczyć kolejnym twistem akcji czytelnika? Czy współczesna powieść, żeby się sprzedała, musi walić czytacza po oczach jak obecne MTV? Jak kreskówka, w której trzeba znaleźć 17 sposób, by zatłuc mysz, a ona i tak ucieknie? Mnie nie trzeba zaskakiwać niemożliwym, ja muszę uwierzyć postaci. Nie uwierzyłam Damianowi, który nie rozpoznał ukochanej, z którą był od dzieciństwa, nie uwierzyłam Kasandrze, która będąc- ponoć- ubezwłasnowolniona od męża znalazła czas i sposób, by się zakochać w tym całym Glazurze, zdobyć tyle danych, żeby wcielić się w narzeczoną? Pewnie pan Mróz chciał zwrócić uwagę na cichą przemoc w domu, lukrowaną traumę dla bezpieczeństwa dzieci czy własnej wygody. Pewnie podobne sytuacje się dzieją, ale podane w taki sposób jak w książce, budzą bardziej sympatię dla oprawcy niż wyrachowanej ofiary. Tak, to moje subiektywne odczucie. Na koniec jeszcze o stylu, którym ewidentnie pisarz zafascynował się po sukcesie takich pisarek jak Paula Howkins („Dziewczyna z pociągu” „Zapisane w wodzie”) czy Gilian Flynn („Gone girl”)- styl różnych narracji, punktów widzenia różnych bohaterów. Jesteś oczytana i na bieżąco z literaturą, więc pewnie wiesz, o czym mówię. Tylko, że tamte bohaterki, nawet poszukujący żony mąż, byli jacyś, mieli prawdziwe emocje- nie cytowali faktów poziomu Wikipedii na temat dopalaczy.
      Tak czy inaczej, na pewno sięgnę jeszcze po niejedną Twoją tekomendację, ale jest tyle pozycji do zaczynania, że u mnie pisarz trzeciej szansy nie dostanie, mimo że thriller, jako gatunek jest moją ulubioną książkową rozrywką i odskocznią od ciężkiej acz intelektualnie przyjemnej pracy nad prozą Tokarczuk czy Twardocha. Do następnego! :*

      Usuń