Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielicie się ze mną komentarzami, wrażeniami, wdacie się ze mną w dyskusje i polemiki.

Dziękuję za każdy komentarz, za każdy ślad, który zostawiacie.

To, że czytacie moje recenzje i książki, które subiektywnie acz z wielką szczerością i przyjemnością staram się ocenić, oraz to, że chcecie mi o tym powiedzieć, jest dla mnie najpiękniejszą nagrodą.

niedziela, 29 lipca 2018

O Drewniaku, co w nas mieszka.

"Dżozef" Jakub Małecki   10/10


Za każdym razem, kiedy sięgam po powieść Jakuba Małeckiego, by ją przeczytać i ocenić, czuję się nieco niekompetentna. Nie dlatego, że pisanie recenzji stanowi dla mnie trudność czy nowość, i nie dlatego, ze mam zaburzoną skale porównawczą, wynikająca ze zbyt małej liczby przeczytanych książek, bądź niewielkiej ich różnorodności. Bynajmniej też nie zasiadam do czytania z nastawieniem na odbiór idealny (choć przyznaję, taka myśl budzi się wraz z pierwszym akapitami). Problem leży zupełnie gdzie indziej. Jak do tej pory bowiem, w każdej powieści, po kilku pierwszych zdaniach wiem, że prawdopodobnie znowu nie będę umiała znaleźć odpowiednich słów, by oddać w tej krótkiej ocenie wszystko, co owa książka we mnie wzbudza: każdy moment wzruszenia, zawahanie nad zrozumieniem zachowań, współczucie rozrywające serce, brak oddechu przy scenach, które zupełnie zwyczajnie kogoś lub coś niezwykle cennego mi odbierają. 
Także i tutaj, w "Dżozefie", który przecież powstał wcześniej niż ukochane przeze mnie "Rdza" i "Dygot", a zatem mógł ucierpieć z powodu pewnych niedociągnięć, tak często zdarzających się młodym literatom u początku drogi, zadziałał ten sam syndrom: odwróciła się okładka, minęła strona, dwie, trzy... i przepadło moje życie, stałam się czytaniem. 

Gdyby przyszło mi stworzyć definicję słowa Dżozef według Jakuba Małeckiego, miałoby ono trzy znaczenia:
1.  Dżozef Konrad - po naszemu, po "polskiemu" spisane fonetycznie nazwisko wielkiego Josepha Conrada, w Anglii tworzącego, zatem i z angielska się piszącego. Polskiego chłopca, który na morzu i w nowej ojczyźnie stworzył dzieła, których walory nie podlegają dyskusji ani dla nas ani dla jednego, a potem wszystkich bohaterów książki.
2. Dżozef - alter ego Pana Staszka, zwanego Czwartym, jednego z pacjentów zajmujących salę szpitalną, która staje się scenografią zmieniającą się w takt snutej przez niego opowieści. Opowieści będącej powieścią wpisaną w powieść i stanowiącej jednocześnie podświadomy sposób na odzyskanie wolności. Przy czym wolność ową widzimy w znaczeniu tak szerokim, że jej brak obrazują i zbliżające się do siebie ściany jak i wypowiadane w malignie słowa, wyrzucające na świat noszone dotąd w sobie demony. 
"Jeśli czytelnik, który wsiąka w lekturę, zapomina o wszystkim, co znajduje się wokół niego, to nas dotknęło to w sensie dosłownym: wszystko poza naszą całkowicie zniknęło." (str.288)
3. No i jest przecież jeszcze umieszczony na okładce kozioł. Dżozef! wykrzykniemy podświadomie nadając mu imię. A gdy okazuje się że ów kozioł to po prostu Kozioł o zupełnie niepodbarwionym skojarzeniami imieniu Drewniak, to i tak nasz zawód okaże się przedwczesny, bowiem Drewniak będzie w sposób niewiarygodnie mocno, wręcz sprawczo związany zarówno z Dżozefem Konradem jak i Dżozefem Staszkiem. 
"Ja jestem tylko narzędziem, jestem jak strzała spuszczona z cięciwy. Kogo chciałbyś ukarać, znajdując człowieka z bełtem w sercu? Strzałę czy łucznika? " (str.262)

Jakub Małecki zaczyna prosto, wrzuca w szpitalne łózka trzy postacie zabawne w swej prostocie. Narratora Grześka, który ani typowym dresiarzem ani prostakiem, jak wynikałoby z dyskusji z kumplami, nie jest. "Nie miałem pojęcia, kiedy ja właściwie jestem sobą. jak gadam pod blokiem z chłopakami? Przy rodzicach? W sali szpitalnej z obcymi facetami w średnim wieku?" (str.37) Leszka - Kurza (ochrzczonego tak przez Grzesia od włosów na klacie), który jest biznesmenem mniej zuchwałym, mniej odważnym ale też bardziej uczciwym, bardziej szlachetnym i wrażliwym niż wynikałoby z bardzo stereotypowego początkowo stylu bycia. I Henia Jagiełło, marudę na marudami, który jest dokładnie takim chodzącym nieszczęściem jakim się wydaje. I może dlatego, że w tej swojej oczywistości jest nudny, autor wyrzuca go poza nawias opowieści i poza mury szpitalnej sali zaraz, gdy objawia nam się odpowiedź na pytania: kto, dlaczego i po co właśnie tutaj i właśnie teraz. Na scenę wkracza Czwarty - dojrzały Pan Staszek z kartonem powieści Josepha Conrada , który nada powieści inny wymiar, inne znaczenie a także, poprzez pretekst do wprowadzenia w szpitalną opowieść odrębnej biograficznej prozy, pozwoli Jakubowi Małeckiemu pokazać, jak bliskie jest mu pojmowanie świata, sposób przekazu, malowanie słowem, zachwyt opisową stylistyką Josepha Conrada.
Sam autor zresztą przed często spotykanym w artykułach czy recenzjach twierdzeniem o owym zachwycie (może i inspiracji?) Conradem nie wzbrania. I czemuż miałoby to służyć skoro z owego zachwytu otrzymujemy wpisane w polskie małomiasteczkowe, mało-społecznościowe a nawet mało-salo-szpitalne opowieści nie mające sobie równych? 

Powieść, którą pisze swa opowieścią Staszek jest sednem odpowiedzi na pytania, które każdy mógłby sobie postawić stojąc przed lustrem. O własną tożsamość, o samostanowienie, o zgodę na działanie pod dyktando wewnętrznych podszeptów, o sposoby walki ze złem, które możemy w sobie bezwiednie nosić, o ucieczki i powroty. I o Drewniaka. Bo chyba każdy z nas ma swojego Drewniaka. I swoje powieści trzymające Kozła na dystans. I swoją opowieść, która może uratować jeśli jeszcze na to czas. I swój szpital, w którym musi pojawić się Grzesiek, Kurz, Najpiękniejsza Pielęgniarka Świata, abyśmy mogli nie wyskoczyć przez okno w ramiona kuriozalnych drewnianych stworów. 
"Pomyślałem jeszcze tylko, że być może cała ta historia tak bardzo mnie intryguje, bo i ja mam swojego demona. Nigdy, przenigdy w siebie nie wierzyłem, uważam, że skończę kiepsko (...). Sam jestem swoim pierdolonym Kozłem Drewniakiem. Nikogo innego tak się nie boje jak siebie." (str.209)

Brzmi zupełnie nielogicznie? Nie daje rozwiązań i łatwych odpowiedzi? Ależ oczywiście. Musi tak brzmieć. Bo tutaj symbol goni symbol, metafory mnożą się zdanie po zdaniu, drewno nie jest drewnem a Kozioł kozłem. Bo tutaj świat to ściany, bo tutaj życie to uleganie lękom lub ich zwalczanie, bo tutaj życie to wola mniej nasza niż tych, którzy ją skierowali na inną ścieżkę. Bo to Jakub Małecki przecież, bo to jego Kozioł Drewniak, jego "Dżozef" i nasz zachwyt, który pozostanie na długo. Nie mogę wziąć powieści w cudzysłów, nie mogę wyjaśnić tego, co mnie samej zostanie na długo w głowie w zastanowieniach, sprzeciwach, realiach i wyobrażeniach. W jawie i śnie.
Poza tym, przecież "Żyjemy tak, jak śnimy. Samotnie". (str.139)

Wydawnictwo: Sine Qua Non, 2018
Liczba stron: 320

14 komentarzy:

  1. Muszę przyznać, że mam trochę mieszane uczucia odnośnie tej książki. Z jednej strony, wydaje się bardzo intrygująca, ale z drugiej, obawiam się, że mogłabym się w niej nie odnaleźć. Jeszcze się zastanowię. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest trudna, niemniej faktycznie pozostawia znaki zapytania. Myślę, że autor zostawił nam pole do własnej interpretacji. Ja zupełnie nieobiektywnie polecam ;) A może kiedyś, po innych, mniej zawiłych? Może po "Rdzy"? Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  2. Piękna recenzja, masz talent :)A sama książka jak zwykle czeka w kolejce do przeczytania. I niestety troszkę poczeka... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet u mnie, zakochanej w prozie Jakuba Małeckiego poczekała chwilę, tak bywa :) Ona "się czyta". Zatem w chwili, gdy zechcesz zmienić nastrój, tematykę, wyda się idealna na dwa niezwykłe wieczory. Bardzo dziękuję za przemiłe słowa :) Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  3. Świetny tekst :). Muszę przyznać, że szalenie mnie zainteresowałaś - "Dżozef" nie ma żadnych elementów, które jakoś szczególnie bym uwielbiał, a jednak przeczytam tę powieść bardzo chętnie po Twojej recenzji :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, może zupełnie inaczej do niej podejdziesz i będziemy mieli poletko dla dyskusji? ;) Zaczynając czytać Pana Małeckiego najlepiej nie spodziewać się niczego i nie nastawiać się na nic. Wtedy nas samych (mnie na pewno) zadziwia, jak bardzo ta proza porywa. Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  4. Zdarza się, że doświadczam uczuć, które trudno opisać. Istnieja powieści, które koniecznie trzeba przeczytać i przemyśleć. Im trudniej o nich opowiedzieć czy napisać, tym jest ciekawiej. Lubię robić rzeczy trudne i podejmować nowe wyzwania. Bardzo dziękuję za rewelacyjną recenzję i pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspaniałe słowa. To właśnie chyba dla tych nieokreślonych, zadziwiających emocji i odczuć bierze się w dłonie powieści Jakuba Małeckiego. Między innymi, rzecz jasna :) Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam cieplutko:)

      Usuń
  5. Słyszałam o tej książce bardzo dużo dobrego. Myślę, że warto rozpocząć przygodę z Małeckim własnie tą ksiązką. Uważasz, że dobry wybór?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Dżozef" jest wyśmienitą powieścią ale ma dość specyficzny klimat. Moim zdaniem powieściami, które mają w sobie każdy skarb, który może ofiarować Jakub Małecki, są "Dygot" i "Rdza". Zdaję sobie sprawę, że ma się to nijak do chronologii pisania, ale nie ma zupełnie znaczenia dla poznawania twórczości - każda książka to odrębna całość. Proponuję zacząć od wielkiego wow, lecz wiem, że niektórzy lubią do tych najznakomitszych pozycji docierać stopniowo, wraz z rozwojem pisarza. Cóż, w tym przypadku jestem zupełnie nieobiektywna, pozostaje mi zatem życzyć wspaniałych wrażeń. Z dowolną powieścią Jakuba Małeckiego ;) Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  6. Czytając prozę Jakuba Małeckiego, zawszę czuję się jak na lekkim rauszu ;)Nie potrafię tak naprawdę nazwać tego co wywołuję u mnie ten stan, ale każde jego słowo otula mnie i powoduje, że czuję się jakbym unosiła się w powietrzu. Dżozefem, podobnie jak Rdzą, Dygotem i Śladami byłam i wciąż jestem oczarowana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie cieszy, że owo literackie owładnięcie prozą Jakuba Małeckiego dotyczy także innych czytelników :) Pięknie ujęłaś towarzyszące czytaniu jego prozy emocje... Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  7. Koniecznie muszę przeczytać książki pana Małeckiego! Ta bardzo mnie zaciekawiła i z pewnością po nią sięgnę ♥ Uwielbiam Twój styl pisania :D
    Pozdrawiam ciepło! ♥
    https://ogrodliteracki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakub Małecki ma w swoim stylu pisania coś, co uzależnia, czemu nie można się oprzeć zaraz przy pierwszym spotkaniu. Myślałam, ze to tylko mnie opętał ten zachwyt, ale coraz częściej spotykam się z takim samym zdaniem recenzentów i czytelników :) Nie będziesz żałowała, jest zupełnie niezwykły. Dziękuję za miłe słowa i cieplutko pozdrawiam :)

      Usuń