Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielicie się ze mną komentarzami, wrażeniami, wdacie się ze mną w dyskusje i polemiki.

Dziękuję za każdy komentarz, za każdy ślad, który zostawiacie.

To, że czytacie moje recenzje i książki, które subiektywnie acz z wielką szczerością i przyjemnością staram się ocenić, oraz to, że chcecie mi o tym powiedzieć, jest dla mnie najpiękniejszą nagrodą.

wtorek, 28 sierpnia 2018

O prozie życia.

"Lusterko, ramię, kierunkowskaz" Dorthe Nors  7/10


Na okładce napisano: Finalistka The Man Booker International Prize 2017. I naprawdę początkowo można się poczuć zaskoczonym tak wielkim uznaniem, wyróżnieniem na skalę międzynarodową. Mamy bowiem w dłoni powieść tak niedługą, niepozorną i prostą w odbiorze, że nie brzmi w nas werblami poruszenia, ani też nie stanowi epickiego obrazu godnego laurów. Co więc stanowi o jej wartości? Myślę, że właśnie owa normalność, owo spojrzenie na kobietę, która nagle zaczyna postrzegać swoje życie jako pasmo nieudanych przedsięwzięć. Kobietę, która osiągnąwszy dojrzałość stoi w drzwiach samotności, nie umiejąc poskładać elementów życia w satysfakcjonującą całość, na dodatek zaś walcząc z nieustannymi, przeróżnie diagnozowanymi zawrotami głowy.

Jak bardzo zwyczajna jest Sonia, widać od pierwszych stron. Jak banalne wiedzie życie, jak proste prowadzi rozmowy, jak pozornie mało istotne są jakiekolwiek zmiany następujące w jej codziennej rutynie. Ale im głębiej w książkę, tym bardziej Dorthe Nors wkręca nas w spiralę dygresji, rozmyślań, powrotów i ocen, w tym samoocen. Początkowo wydające się chaosem impresje wydobywane z pamięci Soni, rzucane luźno uwagi, mielone w pamięci obrazy omalże zapomniane, zdają się ze sobą nie wiązać, czytają się niczym opowieść gaduły niezdolnej do zakończenia jakiegokolwiek podjętego wątku. Z czasem jednak, zaczynamy krok po kroku zagłębiać się w owo opisywane strzępami życie. Co zaś ważniejsze, zaczynamy współodczuwać. I w tym momencie dostrzegamy jak owa Sonia, pozornie płaska jak Dania, pozornie prosta i zrozumiała, okazuje się być skomplikowaną osobą o nadwrażliwym postrzeganiu świata.
"Tutaj chodzi o to, aby znaleźć swój krąg, swoja kohortę, dopasować się, nie wyróżniać się, zamienić się w kameleona i uciekać od wszelkich relacji. Chciałabym na kimś zawisnąć, do kogoś przylgnąć, jak łopian. Tak nas stałe. Ale tu wszystko jest teflonowe." (str.103-104)

Sonia to siostra Kate, gorsza siostra, niespełniająca tego co przyjęte za normy społeczne, rozwiedziona, bezdzietna, nieustannie próbująca pogodzić się z coraz bardziej odległą Kate. W mieszaninie żalu i infantylności pisanych, nigdy nie wysyłanych kartek i listów, z łatwością można się doszukać wielkiego bólu po wyrwaniu z życia tej najbliższej postaci.
Sonia to pacjentka Ellen, masażystki o skłonnościach do wiary we wszystko co wiary wymaga, w "alternatywne światy". Wróżki, szamani, czytający w aurach i myślach - to wszystko stanowi istotę życia dla Ellen, to wszystko też trochę pociąga ale bardziej jednak odpycha zanurzoną w swoim realnym smutku bohaterkę.
Sonia to przyjaciółka Molly. Ani my, ani sama Sonia nie umie jasno odpowiedzieć na pytanie, co tak naprawdę łączy obie kobiety prócz wspomnień z czasów, gdy rodziły się szkolne przyjaźnie, te "do końca życia". Trwają razem, kompletnie odmienne, ale podtrzymujące się niczym przynależne sobie od lat tyczki.
"Ich przyjaźń dotarła do rozstajów dróg już dawno temu, ale w Kopenhadze dawno nie ma nikogo, kto by je pamiętał takimi, jakie kiedyś były. Jeśli pragną wrócić do korzeni, to maja tylko siebie." (str.65)
Sonia to także kursantka prawa jazdy. Pewna wystarczającej dojrzałości by owe szkolenie przejść, przytłoczona, czasem tez przestraszona agresją jednej instruktorki i niezrozumiałym dla niej samej pociągiem do drugiego.
"Jak można schować się przed kimś, ko wpada w złość, bo chce poczuć, że żyje? Tacy ludzie są wszędzie, a trudno stać się niewidocznym w świecie, który jest płaski jak naleśnik." (str.137)
Mantra "lusterko, ramię, kierunkowskaz" to jej prozac na jazdy. Często też odwołanie do scenek z kursu kieruje ją na właściwe tory myślowe lub, wręcz przeciwnie, pozwala z niewygodnych torów wypaść.

Nadal nie ma jednak sensu doszukiwać się drugiego dna. Nie będzie zwrotów akcji ani niespodziewanych szaleństw i paranormalnych zjawisk. Dorthe Nors poda nam bowiem studium osoby. Studium kobiety na zakręcie, doskonale zdającej sobie sprawę z jałowości swojego życia, tęskniącej za przeszłością, kochającej i nienawidzącej Kopenhagi, do której pofrunęła po traumach post-małżeńskich. Kobiety szukającej drogi uspokojenia duszy podróżą ku latom beztroski i szczęśliwości, gdy jej żółte drewniaki migały w polach kukurydzy i na duńskich wrzosowiskach. Czy jej poszukiwania, próby ucieczki przed marazmem, szukanie nowego startu przyniesie skutek, to już pozostaje w ocenie czytelnika.

Jest błyskotliwie, z bardzo subtelnym i inteligentnym humorem. Język jest prosty, choć czasem autorka zaskakuje poetyckością rozważań. Jest również płynnie, spokojnie, ale gdy autorka pragnie, by udzielił nam się niepokój, niewiara, lęk Soni, czyli to z łatwością jednym zaledwie zdaniem.
To niewątpliwie mądra książka, bohaterka w swej zwyczajności pozwala nam myśleć o sobie jak o jednej z nas, jak o tej kobiecie mijanej po drodze do pracy, jak o tamtej pijącej kawę w kawiarnianym ogródku, jak o tej w lustrze. To dobra lektura, pozbawiona zadęcia ale i nie pozbawiona literackiej atrakcyjności. Warto ją przeczytać, gdy wydaje nam się, że codzienne, szare, niezaskakujące życie jest jedynie naszym udziałem.

Wydawnictwo: Czarna Owca, 2018
Tytuł oryginału: Spejl, skulder, blink
Tłumaczenie: Elżbieta Frątczak-Nowotny
Liczba stron: 206
 
Za premierowy egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.

19 komentarzy:

  1. Nie przepadam za tego typu książkami, natomiast ta, faktycznie może mieć w sobie to coś :)
    jak znajdę chwilę, to przeczytam chętnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego typu obyczajowe książki zwykle zarzucają nas psychologia i filozofią. Tutaj natomiast jest to tak lekkie, że zagłębiamy się w poważniejsze elementy zupełnie bezwiednie. Polecam i pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  2. Myślę, że jest to książka dla mnie. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Tak, ona da się lubić. Poważna a jednak złamana kpiną, ironią. Przyjemnie się z nią spędza czas :) Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  4. Lubię książki z humorem, jeszcze tak inteligentnym! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To trochę śmiech przez łzy. Przez tęsknotę i samotność. Ale nadal jest tu sporo samokrytyki podanej właśnie z takim humorem. Miłej lektury :) Pozdrawiam

      Usuń
  5. Drogi przez życie bywają trudne i tylko od nas zależy, jak rozwiązujemy nasze problemy. Często potrzebna jest choćby odrobina humoru, żeby osłodzić gorycz doświadczeń. Dziękuję za ciekawą propozycję i swietną recenzję. Pozdrawiam lekko filozoficznie z przymrużeniem oka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro nastrój się udziela, to znaczy, że książka trafiła na podatny grunt ;)Choćby (na razie) w formie recenzji. Z tym podejściem i nastrojem idealnie wpasujesz się w rozważania pani Nors. Płeć nie ma tutaj żadnego znaczenia. Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  6. Ja to jestem z tych co lubią niesamowite zwroty akcji i dogłębna analiza głównej bohaterki jakoś na dzień dzisiejszy nie zachęca mnie. Nie powiem że nie lubię tego w książkach, wręcz przeciwnie. nie lubię jak autor mało czasu poświęca swoim postaciom, ale musi się coś dziać oprócz tego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sporo tu psychologii ubranej w kpinę i codzienne rutyny. A bohaterka jest kobieta po 40tce i mam wrażenie, że do takiego przedziału wiekowego kieruje swoja opowieść skierowana. Mnie się bardzo podobała, Tobie polecam kiedyś... może przyjdzie czas na nostalgię ;) Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  7. Przepiękna recenzja. O książce widziałam już trochę na Instagramie, to coś zupełnie innego niż czytam codziennie i chyba dlatego tak mocno mnie kusi. O takich historiach czasami inni czytelnicy mówią, że są nudne, nic się w nich nie dzieje, a ja lubię czytać takie spokojne opowieści, które oferują coś więcej niż pędzącą na łeb na szyję fabułę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta opowieść nie jest na tyle spokojna, by wiało z nią nudą. Autorka bardzo zgrabnie zachowała proporcje pomiędzy dialogami prowadzonymi z lekką ironia i własnymi, często równie przepojonymi autoironia przemyśleniami autorki. warto po nią sięgnąć. Pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń
  8. Przepięknie napisana recenzja. Myślę, że to książka dla mnie. Chętnie ją przeczytam i zobaczymy, jak to będzie, ale już mnie nią bardzo zaciekawiłaś.

    Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsze, że czujemy się zaciekawieni. Potem pozostaje tylko dokonywać wyborów. Oby ten był dobry, mnie bardzo zadowolił.😊 Pozdrawiam.

      Usuń
  9. Zainteresowałaś mnie swoją recenzją. Do tej pory nie wiedziałam, że taka książka jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, ze mogłam zaskoczyć, może warto sprawić sobie niespodziankę? :) Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  10. Bardzo się cieszę, że mogę podzielić się z nami swoimi doświadczeniami. Nazywam się Brenda i byłem szczęśliwy. Dopóki mój mąż nie powiedział, że go zdradzam, oboje staliśmy się dokuczliwymi parami, nie mógł w to uwierzyć, ani nie zaufał moim słowom, więc złożyliśmy wniosek o rozwód, później zostaliśmy rozdzieleni i ślubowaliśmy, że nigdy się nie pogodzimy. Długo próbowałem iść dalej, ale nie mogłem pozostać bez niego, więc zacząłem poszukiwania powrotu męża, a potem skierowano mnie do Dr.IZOYA. Świetny człowiek, którego spotkałem, rzucił zaklęcie miłosne i zmusił mojego męża do powrotu w ciągu 24 godzin. dzięki temu jestem tutaj, aby udostępnić kontakt dr IZOYA, skontaktować się z nim poprzez drizayaomosolution@gmail.com. Jest naprawdę potężny i specjalizuje się w następujących sprawach ...
    (1) Kochaj zaklęcia wszelkiego rodzaju. (2) Przestań rozwodzić się. (3) Zakończ jałowość. (4) Potrzebujesz pomocy duchowej.

    OdpowiedzUsuń