"Wczoraj" Felicia Yap 7/10

"Dziennik podpowiada ci to, co chcesz, żeby podpowiadał. Pamięć to fakty, które zdecydujesz się zachować. Każdy z nas jest niewolnikiem takiej przeszłości, jaką sobie wybierze." (str.337)
Felicia Yap stworzyła dla nas świat alternatywnej pamięci. Mieszkańców Cambridge przedstawiła nam jako społeczność pamiętających jedynie wczorajszy dzień monosów, oraz obdarzonych stuprocentowo dłuższą, bo dwudniowa pamięcią duosów. Ci drudzy, stojąc rzecz jasna wyżej na drabinie społecznej i politycznej, stanowią klasę wyższą. Jak Mark Evans, poczytny pisarz, który, o zgrozo, dawno temu wybrał na swą żonę monoskę. I jak, wydawałoby się na początku, prowadzący śledztwo w sprawie śmierci pewnej duoski Hans, który całe zdolności, wiedzę i chęci wkłada w rozwiązanie spraw w zaledwie jeden dzień.
Współżycie obu typów ludzi podlega pewnym niezmiennym prawom, mieszane małżeństwa, pomimo bardzo postępowych ustaleń rządów, nadal budzą zdziwienie lub wręcz zniesmaczenie. W przypadku Marka, doprowadziło to nawet do wydziedziczenia przez bogatych, konserwatywnych rodziców. Zresztą w opisach stworzonych przez autorkę niejednokrotnie przekonujemy się, że w większości przypadków owe dwie odmienne nieco grupy dzieli jeśli nie przepaść, to na pewno spora szczelina intelektualna.
"Okazuje się, że towarzystwo niewyrobionych monosek o odświeżająco prostych poglądach na życie jednak nie jest takie złe, nie oceniają one bowiem człowieka na podstawie tego, czego ten (jeszcze) nie osiągnął." (str.225)
Na tak przedstawionym tle społecznym, Felicia Yap umiejscawia intrygę kryminalną. Książka zaczyna się bowiem od znalezienia zwłok pewnej duoski - Sophii - wyrzuconych na brzeg rzeki Cam. Obciążone kamieniami kieszenie jej zbyt dużego płaszcza wprowadzają wątek niejasności w pierwotnie orzeczony powód śmierci - samobójstwo budzące skojarzenie z podobnym końcem życia Wirginii Woolf. Czy zbyt obszerny płaszcz to jedynie fanaberia denatki? Czy jej śmierć faktycznie była samobójstwem? Czy systematycznie pracujący, niejasny "pamięciowo" detektyw zdoła odkryć prawdę w jeden dzień? I dlaczego tak bardzo polega tylko na tym co zapamiętał z wczoraj? I wreszcie... co łączy niebieskooką martwą blondynkę z mieszanym małżeństwem Claire i Marka Evansów? Wszystkie te pytania składają się na dość pospolity, prowadzony jednotorowo kryminał, w którym godzina po godzinie pojawiają się lub umacniają dowodami kolejne etapy śledztwa.
Czy na pewno autorka pozwoliłaby sobie na na powielanie schematów znanych ale i drażniących powtarzalnością? Otóż nie, Felicja Yap podaje nam ową opowieść w formie, która rekompensuje dość prosto zarysowana akcję.
"Wczoraj" mogłoby być, jak wspomniałam, prostym, schematycznym kryminałem jednego dnia jakich znamy wiele. Niemniej, sposób prowadzenia narracji nie pozwala nam na nudę, wręcz przeciwnie, czyni lekturę książki bardzo przyjemną a sam kryminał nieodkładalnym. Opis akcji włożony jest bowiem w usta czwórki bohaterów, bardzo różnych w sposobie traktowania sprawy, bardzo odległych od siebie emocjonalnie i dzięki świetnej pracy literackiej autorki, zupełnie różniących się językiem wypowiadanych zdań. Nerwowości i wulgarności Sophii przeciwstawiony jest spokój, płaczliwość, niepewność Claire. Atrakcyjnego w literacko-politycznym stylu Marka, z jego paniką, niewiernością i przedziwnymi wyborami, autorka stawia naprzeciw sztywnego, tłumiącego emocje, bardzo profesjonalnego Hansa. Dostajemy zlepek wypowiedzi, które prowadzą nas lata wstecz (dzięki wyrywkom z dzienników bohaterów) oraz godzina po godzinie przez ostatnie chwile zamordowanej bohaterki. Wszystko to podane jest w wyśmienicie skomponowanym, nakładającym się na siebie porządku zdarzeń, który nie pozwala nam się zgubić w stale zmieniających się wypowiedziach czwórki bohaterów.
W swojej książce, Patricia Yap znajduje miejsce na pochwałę miłości, na kontrastowanie bardzo silnych emocji ze spokojem, na cytowanie przed każdym fragmentem wyrywków z dzienników, które stanowią swego rodzaju lejtmotyw kolejnych wypowiedzi.
"Kto pamięta więcej, niż gotów jest się przyznać? Co się dzieje, gdy nie sposób przypomnieć sobie prawdy? Czy możemy powiedzieć, że naprawdę znamy siebie bądź innych? Mark Henry Evans, szkic di 'Szczęśliwego trafu istnienia'" (str.293)
Są tu fikcyjne dokumenty, raporty z sekcji zwłok, zmiany i poprawki prawne. Wszystko powiązane ze sobą w niezwykle zgrabny sposób, który prowadząc nas przez zaledwie jeden dzień z życia bohaterów, rozwijają się z opowieść dziejącą się na przestrzeni wielu lat, które powodują, że ani na moment nie ulegamy nudzie. Co więcej, owo zmieszanie bohaterów i wynikła z niego elastyczność akcji, prowadzą do zakończenia, które okazuje się być kompletnym zaskoczeniem. I o ile wcześniej można domyślić się wielu powiązań między bohaterami, można też łatwo odgadnąć powody ich zachowań, o tyle końcowe rozwiązania, gwałtowne zmiany powodujące przerzucanie podejrzeń z jednej postaci na drugą, wreszcie zakończenie godne doświadczonego literata, nie zaś debiutującej młodej autorki powodują, że jest to książka zdecydowanie godna polecenia jako wyśmienita rozrywka na długie jesienne wieczory. Dwa. Może trzy.
Wydawnictwo: W.A.B., 2018
Tytuł oryginału: Yesterday
Tłumaczenie: Jacek Żuławnik
Liczba stron: 416