"Teoria opanowywania trwogi" Tomasz Organek 8/10
Czy
tylko ja zauważam wśród czytelników niepohamowana niechęć do
oświeceniowej wszechstronności? Zdajemy się przypisywać osobom z
artystycznego świata konkretne, związane z początkiem ich medialnego
istnienia miejsce, i z wytrwałością krytykujemy jakiekolwiek próby
wtargnięcia na inne twórcze poletko. Wychodzimy z założenia, że po
muzyku należy spodziewać się rozrywki współmiernej do jego brzmienia i
koncertowej energii.
Tymczasem tutaj zamiast Organka - muzyka, dostajemy Tomasza Organka - znakomitego debiutanta literackiego. I będę, Drodzy Państwo, broniła jego "Teorii opanowywania trwogi" całym czytelniczym sercem.
Drogi pogodzonego z szarością codzienności, zrezygnowanego Borysa, i cholerycznie niegodzącej się na życiowe porażki Anety, krzyżują się już po raz drugi. Z platonicznej, szkolnej miłości, która kazała nazwać ją wiele mówiącym zdrobnieniem Nieta, Aneta stała się niespodziewanie, na kilka dni, całodobową towarzyszką bohatera. Osobą, która wyrywa go z codziennego marazmu prosząc, by towarzyszył jej w powrocie na rodzinny Wolin. Nie jest to powrót miło sentymentalny, wracają tam by kobieta mogła zamknąć pewien, nie przywołujący dobrych wspomnień okres w życiu.
Tymczasem tutaj zamiast Organka - muzyka, dostajemy Tomasza Organka - znakomitego debiutanta literackiego. I będę, Drodzy Państwo, broniła jego "Teorii opanowywania trwogi" całym czytelniczym sercem.
Drogi pogodzonego z szarością codzienności, zrezygnowanego Borysa, i cholerycznie niegodzącej się na życiowe porażki Anety, krzyżują się już po raz drugi. Z platonicznej, szkolnej miłości, która kazała nazwać ją wiele mówiącym zdrobnieniem Nieta, Aneta stała się niespodziewanie, na kilka dni, całodobową towarzyszką bohatera. Osobą, która wyrywa go z codziennego marazmu prosząc, by towarzyszył jej w powrocie na rodzinny Wolin. Nie jest to powrót miło sentymentalny, wracają tam by kobieta mogła zamknąć pewien, nie przywołujący dobrych wspomnień okres w życiu.

Po
drodze stanie się dramatycznie, będą pościgi, broń i gangsterzy, ale
nazwanie tej książki kryminałem byłoby zdecydowanym nieporozumieniem.
Jest to bowiem - pełna wewnętrznych rozterek, niechęci do współczesności
i walki z samym sobą - powieść drogi, miłości i nieszczęsnego
zatopienia się we śnie, który nie ma szans na przetrwanie na jawie.
"Szła zima i było ciemno. Sny o miłości, sny niespełnione, sny dzienne, niedospane w nocy, niedostępne na jawie sny o sensie lub świętym spokoju, zdrowiu, pomyślności i dla dzieci, i dla siebie, i żeby to jakoś miedzy nami było, i żeby się powodziło, wszystkie one wymykały się z okolicznych domów zimn.a mgłą." (str.343)
Organek pisze znakomicie. Przeskakuje z zadumy w euforię, piętnuje językiem, który najlepiej oddaje krytykowane miejsca, stany, osoby, zaś o miłości, czy może nadziei na nią, pisze subtelnie, najpiękniej. Znajduje miejsce na zacytowanie lub wspomnienie Bukowskiego, Kerouaca czy Stachury. W zależności od rozdrapywanej rany obleka ją w nazwiska i obrazy z wielkiej sztuki, bawi się muzyką (a jakże) i literaturą. Będąc znakomitym obserwatorem naszej nieco gnuśnej, polskiej rzeczywistości ( jak w częściach "Święto" i "Niedziela") ma czas na wzburzony sarkazm, dojrzałe choć pełne żółci postrzeganie rzeczywistości.
Wypada powiedzieć zdanie, którym niektórzy bywają urażeni. To nie jest
powieść dla wszystkich. To nie jest książka, jakiej mogliby spodziewać
się fani muzycznej twórczości Organka. Nie będzie tutaj opowieści o
celebryckim świecie ani chwalenia się dokonaniami płytowymi. Chociaż...
dla osób, które z uwagą słuchają tekstów piosenek, oczywistym będzie
połączenie głębi przekazu autora zarówno w krótkich, wyśpiewanych
formach jak i w premierowej powieści.
Nie jest to też książka dla szerokich mas. To książka dla poszukujących Organka w Organku. Tych, którzy chcą rozwinięcia jego myśli w formie innej od dotychczasowych. I dla tych, którym nieobce jest zniechęcenie korpoświatem, współczesnością mającą nas - Anety i Borysów za nic, wieczna udręka niespełnionych planów rodzinnych czy uczuciowych. I pozwolę sobie wysnuć wniosek, że najbardziej jest dla osób, które jak ja dzielą z Tomaszem Organkiem lata urodzenia, rozumieją każdy cytat i odwołanie, a dodatkowo, jak pisze autor, wiecznie odbierają bolesne "lekcje etyki i moralności od dwudziestolatków".
Organek pisze znakomicie. Przeskakuje z zadumy w euforię, piętnuje językiem, który najlepiej oddaje krytykowane miejsca, stany, osoby, zaś o miłości, czy może nadziei na nią, pisze subtelnie, najpiękniej. Znajduje miejsce na zacytowanie lub wspomnienie Bukowskiego, Kerouaca czy Stachury. W zależności od rozdrapywanej rany obleka ją w nazwiska i obrazy z wielkiej sztuki, bawi się muzyką (a jakże) i literaturą. Będąc znakomitym obserwatorem naszej nieco gnuśnej, polskiej rzeczywistości ( jak w częściach "Święto" i "Niedziela") ma czas na wzburzony sarkazm, dojrzałe choć pełne żółci postrzeganie rzeczywistości.

Nie jest to też książka dla szerokich mas. To książka dla poszukujących Organka w Organku. Tych, którzy chcą rozwinięcia jego myśli w formie innej od dotychczasowych. I dla tych, którym nieobce jest zniechęcenie korpoświatem, współczesnością mającą nas - Anety i Borysów za nic, wieczna udręka niespełnionych planów rodzinnych czy uczuciowych. I pozwolę sobie wysnuć wniosek, że najbardziej jest dla osób, które jak ja dzielą z Tomaszem Organkiem lata urodzenia, rozumieją każdy cytat i odwołanie, a dodatkowo, jak pisze autor, wiecznie odbierają bolesne "lekcje etyki i moralności od dwudziestolatków".
"Doświadczenie wprowadza niepotrzebny zamęt, każe babrać się w czymś tak nieprzyzwoicie ludzkim jak rozdarcie, niepewność, natura, dylemat, niuans, a na to przecież nikt nie ma czasu." (str.31)
Proszę o następną książkę Panie Tomaszu, to było znakomite doświadczenie.
Proszę o następną książkę Panie Tomaszu, to było znakomite doświadczenie.
Wydawnictwo W.A.B. (GW Foksal), 2019
Liczba stron: 352
dziękuję za egzemplarz Wydawnictwu W.A.B.
Tym razem, raczej nie odnalazła bym się w tej książce. 😊
OdpowiedzUsuńI chyba muszę się z Tobą zgodzić :) Moim zdaniem, ona dedykowana jest czytelnikom, którzy wiekiem zbliżeni są do autora. Nieznajomość, z racji wieku, pewnych faktów i niuansów, może zupełnie zmienić postrzeganie tej doskonałej książki. Może się uda trafić w gust innym razem ;), pozdrawiam ciepło :)
Usuń