"Obsydianowa komnata" Douglas Preston&Lincoln Child 6,5/10

Gdy kilka lat temu fani serii spod pióra znakomitego duetu - Douglasa Prestona i Lincolna Childa - dobrnęli do finału "Karmazynowego brzegu", pozostali tam oniemiali, zaskoczeni, ubolewający nad stratą jednego z najbardziej ekscentrycznych, niesamowitych bohaterów. Niemniej, jako że autorzy nie zapowiadali zakończenia serii, zaś sama książka zadawała na końcowym etapie mnóstwo pytań, na które odpowiedzi zostały gdzieś daleko w sferze domysłów, należało spodziewać się kontynuacji. I to ściśle związanej z poprzednim tomem.
Kim bowiem był mężczyzna obserwujący pojedynek Pendergasta ze złoczyńcą? Co stało się z Constance? I wreszcie, czy Aloysius zaczerpnął jeszcze jednego tchu, tego na miarę życia?
W "Obsydianową komnatę" autorzy wprowadzają nas w cichym

Wszystko do czasu, gdy kobieta niespodziewanie znika w sposób tak dziwny, że pędzący na jej ratunek wierny pomocnik, żołnierz i opiekun - Proctor, pokonuje niewyobrażalne przeszkody i znosi niebywały ból.
Począwszy od tej samej sceny, która kończyła poprzedni tom, autorzy prowadzą nas przez zawirowania, pochopne decyzje i miszmasz emocjonalno-uczuciowy Constance. Stawiają na jej drodze wielbiciela, który okaże się kimś bardzo dobrze jej znanych, niemniej zupełnie odmienionym. Gdzieś pomiędzy nadzieją na jego pomoc w ponownym zdobyciu stanowiącego o jej życiu eliksiru a nienawiścią powodowaną perfidną zdrada sprzed lat, kobieta wpadnie w spiralę zaskoczenia i nieufności.
"Nagle przyszła jej do głowy pewna myśl, myśl bardzo mroczna. Czy to kolejna maskarada? (...) Może jego miłość to tylko blaga? Może w ten obłąkany, jakże zawiły sposób, chce wprowadzić do jej żył coś trującego albo deformującego? Ale myśl przeszła i natychmiast odeszła (...)."(str.260)

Tytuł powieści nie wziął się znikąd. Owszem, trafimy do niezwykłego miejsca, które twórca opisuje: "Oto moja obsydianowa komnata, ta prawdziwa. Oto moja świątynia, jeśli można nazwać tak coś, co mieści cały ból i wstyd. Oto świątynia mojej przeszłości." (str.382). Oczywiście, jak zwykle u tego, zmierzającego do celu pokrętnymi ścieżkami duetu pisarskiego, nie możemy być ani w minimalnym stopniu pewni prawdziwości i szczerości owych słów. Na zrewidowanie przypuszczeń i wiary, przyjdzie czas na ostatnich, bynajmniej nie otulających nas poczuciem szczęścia, stronach książki.
"Obsydianowa komnata" mimo, że jak zwykle ukazuje kunszt pisarski,
wstrzymuje oddech świetnie opisanymi scenami walki, dokłada z autorskich
wyobraźni przygód przeczących racjonalizmowi, jest moim zdaniem
powieścią zdecydowanie inną od poprzednich piętnastu tomów. Dużo tutaj
rozważań, miłosnych rozterek, trudnych moralnych decyzji i retrospekcji
snutych wolno, z rozmysłem. To zwolnienie, które mocno odczułam, ma
prawdopodobnie na celu bardzo dokładne zaklejenie powstałych przez lata
dziur. Tych w naszej pamięci i tych w stworzonej poprzednio opowieści.
Dzięki Wydawcy dostaliśmy do rąk jednocześnie premierę i

Owszem, to nadal jest bardzo dobra książka, ale jej ciężar emocjonalny pogubił gdzieś rytm, tempo. I choć to niewątpliwie warsztatowo nieskazitelna książka, to jej treść i sposób narracji wymknął się zwykle rewelacyjnej, wybitnej wręcz zręczności pisarstwa panów Prestona i Childa.
Pozostaje mi wierzyć, że ten tom, mimo że sprawia wrażenie ostatniego, to jednak tylko głęboki oddech przed powrotem do poprzedniej zrywnej, pełnej akcji i zaskoczeń opowieści, snutej przez tomy z udziałem niepowtarzalnego Agenta Pendergasta. Wydawnictwo wspomina szeptem o jesieni. Oczywiście czekam!
Wydawnictwo Agora, 2019
Tytuł oryginału: The Obsidian Chamber
Tłumaczenie: Jak Kraśko
Cykl: Pendergast (tom 16)
Liczba stron: 380
dziękuję Wydawnictwu Agora za egzemplarz recenzencki
Zupełnie nie znam tego cyklu i chyba z racji dużej ilości tomów, które już zostały wydane, raczej po niego nie sięgnę. 😊
OdpowiedzUsuń