"Zbrodnia po irlandzku" Aleksandra Rumin 8/10
Recenzja przedpremierowa
Premiera: 12 sierpnia
Rozpoczynająca przygodę z książką Aleksandry Rumin, nowa oferta biura podróży "Hej wakacje", nie tylko olśniewała nowością i nietypową destynacją ale też kusiła konkursem, który mógł zabrać w podróż zupełnie za darmo. Piękna, zielona Irlandia zapraszała na dziesięciodniową eskapadę przez wieki. Nic zatem dziwnego, że grupka zwycięskich szczęśliwców pałała żądzą przygody i spodziewała się spokojnego, acz bardzo ciekawego wypoczynku. Wszak zorganizowane wycieczki objazdowe to gwarancja atrakcyjności i opiekuńczości. Nic złego nie może się stać. Czyżby?
Każdy rozdział najnowszej książki Aleksandry Rumin to kolejny dzień wyprawy. Kartka z programu zapowiada kolejny etap zwiedzania, poznawania kultury, podziwiania zapierających dech widoków. Nie zapowiada zaś perypetii, które powodują, że czytelnik na zmianę parska śmiechem i otwiera usta ze zdziwienia. Co gorsze, nie przygotowuje też na wydarzenia, które stawiają włos na głowie i krok po kroku zbliżają do stwierdzenie, że już nigdy, nigdy w życiu nie skorzystamy z tego rodzaju wypoczynku.
"To nie jest mój pierwszy nieboszczyk, a przecież nie zajmuje się niebezpiecznymi kierunkami. W każdym sezonie do biura napływają informacje o utonięciach, uduszeniach, zadławieniach, potrąceniach, upadkach z dużej wysokości, zatruciach, pogryzieniach, ukąszeniach, infekcjach i zakażeniach, no i o pożarciach przez dzikie zwierzęta." (str.76)
Tomek, nasz główny bohater, przewodnik "z łapanki" i jego równie przypadkowy kierowca bynajmniej nie turystycznego rzęcha - Alan, sprawiają wrażenie zupełnie otumanionych zaistniałymi sytuacjami. Tomek, walczący po każdym wypadku z chęcią powrotu do kraju i do... nałogu, nie sypiający lub śpiący za długo, omalże przypłaca ten niepozorny wyjazd utratą zdrowia psychicznego. Co i tak stanowi maleńką niedogodność w porównaniu z wracającymi w trumnie turystami. Alan traci samochód, odzyskuje go, mierzy się z oszustami, walczy wręcz i karmi oszalałego z niepokoju Tomka darami irlandzkich ziem i wód. A turyści, jeśli nadal żyją, stanowią menażerię, której nie powstydziłaby się Agata Christie tworząc obsadę swych opowieści o Orient Expressie czy pewnej wyspie, na której dziesięcioro...
Tomek, nasz główny bohater, przewodnik "z łapanki" i jego równie przypadkowy kierowca bynajmniej nie turystycznego rzęcha - Alan, sprawiają wrażenie zupełnie otumanionych zaistniałymi sytuacjami. Tomek, walczący po każdym wypadku z chęcią powrotu do kraju i do... nałogu, nie sypiający lub śpiący za długo, omalże przypłaca ten niepozorny wyjazd utratą zdrowia psychicznego. Co i tak stanowi maleńką niedogodność w porównaniu z wracającymi w trumnie turystami. Alan traci samochód, odzyskuje go, mierzy się z oszustami, walczy wręcz i karmi oszalałego z niepokoju Tomka darami irlandzkich ziem i wód. A turyści, jeśli nadal żyją, stanowią menażerię, której nie powstydziłaby się Agata Christie tworząc obsadę swych opowieści o Orient Expressie czy pewnej wyspie, na której dziesięcioro...
"Gdyby w Wikipedii znalazło się hasło największy koszmar pilota wycieczek, ilustrowałoby je zdjęcie Baronowej Raszpli. Nic jej nie pasowało, poczynając od koloru trawy, a na pogodzie kończąc." (str.31)

Aleksandra Rumin pojechała ze mną w podróż. Prawdziwą. Zabrałam bowiem
"Zbrodnię po irlandzku" na inną objazdową wycieczkę, na której, dzięki
owej książce, żadna przygoda, żadne potknięcie i żadna niedogodność nie
była w stanie zepsuć mi humoru. Raz, dlatego że przewracając kartki tej
fantastycznej książki bawiłam się przednie, uśmiechałam się, kiwałam
głową i komentowałam pod nosem niesamowitą wyobraźnię autorki. Dwa,
ponieważ dostawałam rozdział po rozdziale coraz ciekawsze informacje o
kraju, o którym sporo się u nas mówi ale najwyraźniej słabo się go zna,
ograniczając często skojarzenia do samego Dublina. Trzy, bo przecież
wszystko co mogło spotkać mnie tam i wtedy było niczym w porównaniu z
przygodami, jakie zaserwowała grupce turystów szmaragdowa wyspa.
Oczywiście wszystko ma w tej opowieści sens, motyw i znaczenie. Oczywiście ta (czarna) komedia bazuje na czymś, co zwróci naszą uwagę na przeszłość bohaterów ale i każe spojrzeć w ich przyszłość. Nie jest to bowiem komedyjka omyłek, która nie niesie za sobą przemyśleń a jedynie umila czas. Dotrzemy tutaj do morału, do zakończenia które upewni nas w przekonaniu, że autorka, prócz żartów i kpin ku uciesze gawiedzi, miała nam coś do przekazania. O miłości, o zdradzie, o nagrodzie, o przyjaźni. A przede wszystkim o tym, że w krzywym zwierciadle obraz polskich turystów przechodzi wszelkie pojęcie!
"Kto nigdy nie spojrzał w oczy rozszalałego turysty, który chce zrobić zdjęcie, nie ma pojęcia, czym jest prawdziwy strach." (str.134)
Polecam gorąco.
Ps. Ach! Konieczne jest jeszcze wspomnienie o tym, że poczucie humoru autorki pozwala jej na stałą autoironiczną autopromocję, czynioną poprzez nieustanne wykpiwanie pewnej niepozornej, zakupionej przez Tomka na dworcu za 2,99zł, nieprawdopodobnej pozycji książkowej z gatunku: komedia kryminalna ; )
Wydawnictwo Initium, 2019
Liczba stron: 320dziękuję Wydawnictwu Initium za egzemplarz książki
Tym razem, nie jest to mój klimat czytelniczy. 😊
OdpowiedzUsuńMój też nie, zapewniam :) A bawiłam się z poczuciem, że przy okazji się uczę, podziwiam kraj i ludzi, wzruszam się i oburzam. To moja pierwsza komedia kryminalna, jestem mile zaskoczona. Może warto zaryzykować? Pozdrawiam ciepło :)
UsuńCzytałam poprzednią książkę autora i tę mam także w planach.
OdpowiedzUsuńA ja poprzedniej nie czytałam ale jestem przekonana, że wkrótce po nią sięgnę. Oby okazała się równie przyjemną lekturą :) Pozdrawiam.
UsuńUrlopowe wojaże jeszcze przede mną i mam nadzieję, że wrócę w dobrej formie. A po powrocie z przyjemnością przeczytam tę powieść. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńTo prawdziwie wakacyjna opowieść, choć nie pozostawia bez wrażenia, że znalazło się tu miejsce także dla przemyconych wzruszeń i mądrych wniosków. Wspaniałego urlopu i równie wspaniałych lektur! : )
UsuńDziękuję bardzo! :)
Usuń