Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielicie się ze mną komentarzami, wrażeniami, wdacie się ze mną w dyskusje i polemiki.

Dziękuję za każdy komentarz, za każdy ślad, który zostawiacie.

To, że czytacie moje recenzje i książki, które subiektywnie acz z wielką szczerością i przyjemnością staram się ocenić, oraz to, że chcecie mi o tym powiedzieć, jest dla mnie najpiękniejszą nagrodą.

niedziela, 11 sierpnia 2019

O szmaragdowym koszmarze.

"Zbrodnia po irlandzku" Aleksandra Rumin 8/10


Recenzja przedpremierowa
Premiera: 12 sierpnia 
 

Kiedy po roku pełnym zaległych terminów, gonitwy za realizacją planów, odpowiedzialności za siebie, rodzinę i współpracowników, wreszcie stajemy przed kalendarzem i z uśmiechem odhaczamy urlop, chcemy by były to dni przygody, odpoczynku i beztroski. Owszem, planujemy podróżować, ale niech będzie to podróż nie wymagająca naszych zabiegów. Owszem, chcemy sypiać i jadać w dobrych miejscach, ale niech nam to będzie zagwarantowane. Chcemy przeżywać emocje, ale niech to będą emocje po wielokroć sprawdzone i zapewnione przez ludzi, którzy na ten czas staną się naszymi opiekunami i przewodnikami.

Rozpoczynająca przygodę z książką Aleksandry Rumin, nowa oferta biura podróży "Hej wakacje", nie tylko olśniewała nowością i nietypową destynacją ale też kusiła konkursem, który mógł zabrać w podróż zupełnie za darmo. Piękna, zielona Irlandia zapraszała na dziesięciodniową eskapadę przez wieki. Nic zatem dziwnego, że grupka zwycięskich szczęśliwców pałała żądzą przygody i spodziewała się spokojnego, acz bardzo ciekawego wypoczynku. Wszak zorganizowane wycieczki objazdowe to gwarancja atrakcyjności i opiekuńczości. Nic złego nie może się stać. Czyżby?

Każdy rozdział najnowszej książki Aleksandry Rumin to kolejny dzień wyprawy. Kartka z programu zapowiada kolejny etap zwiedzania, poznawania kultury, podziwiania zapierających dech widoków. Nie zapowiada zaś perypetii, które powodują, że czytelnik na zmianę parska śmiechem i otwiera usta ze zdziwienia. Co gorsze, nie przygotowuje też na wydarzenia, które stawiają włos na głowie i krok po kroku zbliżają do stwierdzenie, że już nigdy, nigdy w życiu nie skorzystamy z tego rodzaju wypoczynku. 
"To nie jest mój pierwszy nieboszczyk, a przecież nie zajmuje się niebezpiecznymi kierunkami. W każdym sezonie do biura napływają informacje o utonięciach, uduszeniach, zadławieniach, potrąceniach, upadkach z dużej wysokości, zatruciach, pogryzieniach, ukąszeniach, infekcjach i zakażeniach, no i o pożarciach przez dzikie zwierzęta." (str.76)

Tomek, nasz główny bohater, przewodnik "z łapanki" i jego równie przypadkowy kierowca bynajmniej nie turystycznego rzęcha - Alan, sprawiają wrażenie zupełnie otumanionych zaistniałymi sytuacjami. Tomek, walczący po każdym wypadku z chęcią powrotu do kraju i do... nałogu, nie sypiający lub śpiący za długo, omalże przypłaca ten niepozorny wyjazd utratą zdrowia psychicznego. Co i tak stanowi maleńką niedogodność w porównaniu z wracającymi w trumnie turystami. Alan traci samochód, odzyskuje go, mierzy się z oszustami, walczy wręcz i karmi oszalałego z niepokoju Tomka darami irlandzkich ziem i wód. A turyści, jeśli nadal żyją, stanowią menażerię, której nie powstydziłaby się Agata Christie tworząc obsadę swych opowieści o Orient Expressie czy pewnej wyspie, na której dziesięcioro...
"Gdyby w Wikipedii znalazło się hasło największy koszmar pilota wycieczek, ilustrowałoby je zdjęcie Baronowej Raszpli. Nic jej nie pasowało, poczynając od koloru trawy, a na pogodzie kończąc." (str.31)

Tytuł "Zbrodnia po irlandzku" zobowiązuje. Nie mniej obiecuje określenie z okładki: komedia kryminalna. I tak, mamy zbrodnię. Nawet niejedną. Skoro jest zbrodnia jest i kryminał. A czy jest komedia? Oczywiście! Co do tego moja skromna osoba, nieskora do wybuchów śmiechu w trakcie czytania, nie ma najmniejszych wątpliwości. Sprytne, bardzo inteligentne łączenie mordu z czarnym humorem, żałobna niemalże rozpacz przewodnika sąsiadująca z kpiącymi z każdej sytuacji komentarzami innych bohaterów, bardzo obrazowe opisywanie gwałtownych, śmiertelnych wypadków z następującymi po nich, wywołującymi parsknięcia śmiechem wydarzeniami - wszystko to sprawia, że książka bawi i przeraża w wyjątkowo smakowitym stylu.

 
Aleksandra Rumin pojechała ze mną w podróż. Prawdziwą. Zabrałam bowiem "Zbrodnię po irlandzku" na inną objazdową wycieczkę, na której, dzięki owej książce, żadna przygoda, żadne potknięcie i żadna niedogodność nie była w stanie zepsuć mi humoru. Raz, dlatego że przewracając kartki tej fantastycznej książki bawiłam się przednie, uśmiechałam się, kiwałam głową i komentowałam pod nosem niesamowitą wyobraźnię autorki. Dwa, ponieważ dostawałam rozdział po rozdziale coraz ciekawsze informacje o kraju, o którym sporo się u nas mówi ale najwyraźniej słabo się go zna, ograniczając często skojarzenia do samego Dublina. Trzy, bo przecież wszystko co mogło spotkać mnie tam i wtedy było niczym w porównaniu z przygodami, jakie zaserwowała grupce turystów szmaragdowa wyspa. 

Oczywiście wszystko ma w tej opowieści sens, motyw i znaczenie. Oczywiście ta (czarna) komedia bazuje na czymś, co zwróci naszą uwagę na przeszłość bohaterów ale i każe spojrzeć w ich przyszłość. Nie jest to bowiem komedyjka omyłek, która nie niesie za sobą przemyśleń a jedynie umila czas. Dotrzemy tutaj do morału, do zakończenia które upewni nas w przekonaniu, że autorka, prócz żartów i kpin ku uciesze gawiedzi, miała nam coś do przekazania. O miłości, o zdradzie, o nagrodzie, o przyjaźni. A przede wszystkim o tym, że w krzywym zwierciadle obraz polskich turystów przechodzi wszelkie pojęcie!  
"Kto nigdy nie spojrzał w oczy rozszalałego turysty, który chce zrobić zdjęcie, nie ma pojęcia, czym jest prawdziwy strach." (str.134)
Polecam gorąco.


Ps. Ach! Konieczne jest jeszcze wspomnienie o tym, że poczucie humoru autorki pozwala jej na stałą autoironiczną autopromocję, czynioną poprzez nieustanne wykpiwanie pewnej niepozornej, zakupionej przez Tomka na dworcu za 2,99zł, nieprawdopodobnej pozycji książkowej z gatunku: komedia kryminalna ; )

Wydawnictwo Initium, 2019
Liczba stron: 320

dziękuję Wydawnictwu Initium za egzemplarz książki

 

7 komentarzy:

  1. Tym razem, nie jest to mój klimat czytelniczy. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój też nie, zapewniam :) A bawiłam się z poczuciem, że przy okazji się uczę, podziwiam kraj i ludzi, wzruszam się i oburzam. To moja pierwsza komedia kryminalna, jestem mile zaskoczona. Może warto zaryzykować? Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  2. Czytałam poprzednią książkę autora i tę mam także w planach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja poprzedniej nie czytałam ale jestem przekonana, że wkrótce po nią sięgnę. Oby okazała się równie przyjemną lekturą :) Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Urlopowe wojaże jeszcze przede mną i mam nadzieję, że wrócę w dobrej formie. A po powrocie z przyjemnością przeczytam tę powieść. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawdziwie wakacyjna opowieść, choć nie pozostawia bez wrażenia, że znalazło się tu miejsce także dla przemyconych wzruszeń i mądrych wniosków. Wspaniałego urlopu i równie wspaniałych lektur! : )

      Usuń