"Dzielnica występku" Mario Vargas Llosa 6/10
Jest w powieściach Llosy coś, co nie pozwala mi zetrzeć z ust uśmiechu od pierwszej do ostatniej strony. Uśmiechu wywołanego bardzo różnym przekazem emocjonalnym i z bardzo różnych odczuć wynikającym. Tutaj jest to uśmiech mało komiczny, ten uśmiech raczej łączą czytelnika z autorem w ironii przez niego wylewanej a przez nas przyswajanej w miarę czytania.
"Dzielnica występku", choć krytykowana za słabszy poziom, zbyt miałki temat czy też sposób jego podania, nie jest dla mnie aż tak prosta do zdefiniowania. Przede wszystkim dla mnie Llosa, jak każdy autor, może pisać na lepszym czy gorszym poziomie, ale nic nie zachwiało jeszcze mojego odczucia, że tenże poziom waha się między dobrym a rewelacyjnym. I być może nie pozbędę się ciągłego kojarzenia Llosy z olśniewającym (rzecz jasna bardzo subiektywnym zdaniem) "Dyskretnym bohaterem", niemniej i tutaj nie poczułam się rozczarowana.
Aż chce się pokiwać głową z politowaniem nad infantylnością klas wyższych podanych nam tu z niesłychaną ironią na przykładzie dwóch znudzonych życiem par. Nawet skandal, który niewątpliwie większości populacji Limy, Warszawy czy innego miasta spędziłby sen z powiek i nie pozwalał normalnie funkcjonować, tutaj staje się jedynie lekkim dreszczykiem prowadzącym do uszczypliwości, komentarzy i rumieńców nie zmieniających poczucia wyjątkowości. A skandal dotyczy pewnych zdjęć dostarczonych przez "tę wstrętną bulwarowa prasę" żerującą na prywatności wykradzionej klasie żyjącej za i dla wielkich pieniędzy. Zgodnie z panującymi stereotypami autor a jakże, opluwa ową prasę na wiele sposobów, mając w tym i wiele racji i wiele talentu komediowego jak i sensacyjnego. To zaś, że osąd już niejako przyswojony, nagle zostaje nam poddany pod ponowną rozwagę, to, że jeszcze raz, przez pryzmat faktów i tylko faktów skłaniani jesteśmy do położenia na szali z jednej strony wścibskości i bezkompromisowości, z drugiej zaś cywilnej odwagi - to pokazuje jak sprytnie autor potrafi kręcić piruety naszym zaangażowaniem w rozwój akcji.
Zgadzam się, że dużo tu lekkości i pozornego niechlujstwa, ale zastanawia mnie czy autor umyślnie nie bagatelizuje, także używaniem takiego właśnie języka, spraw, które tak naprawdę ukazują bezmyślność bohaterów, ich beztroskę w świecie, gdzie pieniądz pozwala osiągnąć poziom pewności siebie, którego nic nie obniży. Nie jest to arcydzieło przemyśleń, nie jest to wielka gra na emocjach ale nie brakuje tutaj wszechobecnej w książkach Llosy polityki podanej z lekkim żartem ale i gniewem; nie brakuje seksu, który autor zawsze traktuje z południowoamerykańską lekkością i swobodą; nie brakuje niejakiej śpiewności opowieści. I co najważniejsze - nie brakuje Llosy w Llosie - zatem po odłożeniu książki trudno się jeszcze przez dobrą chwilę przestać uśmiechać. A może warto i pokiwać głową z tym samym zawadiackim wyrazem twarzy, który zdobi portret autora na okładce. Uważam, że tę powieść warto przeczytać.
Wydawnictwo: Znak, 2016
Tytuł oryginału: Cinco esquinas
Tłumaczenie: Marzena Chrobak
Wydawnictwo: Znak, 2016
Tytuł oryginału: Cinco esquinas
Tłumaczenie: Marzena Chrobak
I tym razem się nie zawiodłam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Aniu :* Wychodzę nieco na cały-czas-chwalącą ale myślę, że to logiczne. Książki, które czytam są z mojego własnego wyboru a nie z "nadania", zatem zwykle czytam to co mnie w jakiś sposób zainteresowało przed kupieniem. mam nadzieję, że jeszcze długo nie będzie mi dane napisać o czymś, że zupełnie nie warto czytać. :)
UsuńCo za język ! Barwnie, a na temat. Cudownie się czyta tą recenzję. Klasa !
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :) Moje recenzje piszą się emocjami, nie zaś suchymi faktami. I jeśli w ten sposób kogoś zachęcę do pożarcia kolejnych literackich perełek, będę przy tym trwała. Dziękuję i zapraszam w wolnych chwilkach :)
UsuńPs. Wybierając w komentarzu zamiast "Anonimowy" opcję "Nazwa/URL" można wpisać imię lub nick (URL nie jest potrzebny). Pozdrawiam :)
Usuń