"Farba" Wojtek Miłoszewski 8/10
Jest rok 2018.
Zaledwie kilka miesięcy temu Rosjanie napadli na Polskę. Mamy wojnę.
A dokładnie okupację, bo samymi działaniami wojennymi autor uraczył nas w tomie pierwszym - ciekawej, szybkiej, zgrabnej powieści "Inwazja". Wojtek Miłoszewski pozwolił w niej sobie, zgodnie z tytułem, na opis samego najazdu, walk, cierpień żołnierzy i cywilów. Po dramatycznym wprowadzeniu w losy bohaterów, autor kontynuuje opowieść, ciąg dalszy następuje. Dostajemy opowieść o okupacyjnych losach i ludzkich charakterach, o życiu, które musiało zostać całkowicie zmienione. O upokorzeniach, klęskach i o tym, że "tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono".
Nie można mówić o "Farbie" w oderwaniu od wspomnianego pierwszego tomu i nawet nie czynię takich prób. Widać wyraźnie, że autor pisał od początku z zamysłem stworzenia krótszej czy dłuższej serii. Byliśmy tego świadomi czytając zakończenie "Inwazji", ostatnie rozdziały "Farby" też świadczą dobitnie o tym, że to jeszcze nie pożegnanie. Gdzieś pod koniec pojawiają nam się bowiem akcenty amerykańskie, pojawiają się rozpoczęte negocjacje, zapowiedzi zwrotu w sytuacji. Prosto rzecz ujmując, zakończenie to jednocześnie wstęp do kolejnych niezakończonych spraw.
Z pierwszego tomu znamy już bohaterów typowych dla wojennej sensacji alternatywnej. Poznaliśmy broniących zajadle Katowic żołnierzy z kapitanem Romanem Gurskim i jego chorwackim przyjacielem i podwładnym sierżantem Jovanem Lacevicem na czele. Są i inni żołnierze, którzy pomimo, iż grają "role drugoplanowe" to jednak ich postacie narysowane zostały tak, że w niektórych momentach od nich właśnie zależeć będzie wszystko. Są tacy, którzy giną, inni okazują się zdrajcami... bo to świat wojny i okupacji Proszę Państwa. Czytając Pana Miłoszewskiego, nie ma się co do tego wątpliwości.
"Farba" zaczyna się od momentu gdy kapitulacja stała się faktem, gdy uciekinierzy często gubiący członków swoich rodzin, rozpaczliwie pragną ocalić jeśli nie samych siebie, to swoje dzieci. Okupacja opisana w powieści to też pora, gdy członkowie gangsterskich rodzin zaczynają nowy typ działalności, przestępcy odnajdują nowe możliwości przemytu, handlu ludźmi. Przecież i w trakcie wojny zawsze znajda się tacy, którzy potrafią i chcą na niej zarobić. Mają więc i oni swoje miejsce w "miłoszewskiej" wizji domniemanej wojny. Zaś tytułowa FARBA to organizacja o wyzwoleńczych ambicjach, realizująca mniej lub bardziej rozsądne, dopracowane, partyzanckie formy walki podziemnej. Słowo jest akronimem, który przemówić miał do międzynarodowej społeczności - Fighters Against Russian Barbarians.
Autor pozostaje w konwencji poprzedniego tomu, pisze świetnie, dzieli rozdziały na jeszcze mniejsze podrozdziały, przerzucające nas od jednego do drugiego bohatera. Skupia się nie tylko na tych, którzy z wojną kojarzą nam się najbardziej - żołnierzach, ich dowódcach oraz partyzantach, ale też na zwykłych ludziach, którzy albo okazują się być zupełnie niezwykli albo zmagają się z trudnościami, które nie przyszłyby nam nawet do głowy, gdybyśmy uświadomili sobie, że jutro, pojutrze, za kilka dni wybuchnie wojna. W piętrzeniu przeszkód, niepowodzeń, tworzeniu chaosu i serwowaniu niespodziewanych przemian bohaterów, autor okazuje się być, już po raz drugi, mistrzem. I nie wiem co bardziej działa na nasze emocje i wyobraźnię - czy ciągle trwające w ruinach walki, czy partyzanckie akty odwagi, kojarzące nam się nieustannie z tymi znanymi z historii Drugiej Wojny Światowej, czy straszne warunki życia na Syberii, równie dobrze, niestety, naszemu narodowi znanej, czy uznawanie Polaków ponownie za gorszy, słabszy sort ludzi. A może największe zniesmaczenie budzi ciągła obojętność świata, tak typowa dla współczesności? Brak pomocy od krajów i narodów, które o pomocy mówią najgłośniej, lekceważenie próśb o pomoc jakąkolwiek inną niż ta finansowa (skierowana nota bene do obu stron)? Jeszcze raz dostajemy obraz świata, w którym najlepiej zarabia się na śmierci innych i to zbrojenie obu stron okazuje się najbardziej intratnym interesem.
Został ten sam styl, ta sama bardzo precyzyjna, nie przegadana i nie rozwleczona forma, sprytnie pocięta akcja nie pozwalająca nam znudzić się jednostajnością osadzenia w jednym miejscu bądź skupienia na jednym bohaterze. Pozostał też zgrabny, lekki w czytaniu język. To, co się zmieniło, zdecydowanie na korzyść, to fakt, że autor nieco wymyka się konwencji czysto wojennej alternatywy i wplata wątki, które można kojarzyć bardziej z gatunkiem kryminalnym. Bo gdy Basia, znana nam z poprzedniej części, znajduje ratunek z zupełnie niespodziewanej strony, ratunek ów zmierza ku kolejnej straszliwej, psychopatycznej prawdzie. Bo gdy wśród rosyjskiej bandy morderców dostajemy nowego bohatera przeczącego stereotypom, autor zaraz wyśmiewa naszą nadzieję, ukazując prawdziwą twarz domniemanego obrońcy. Bo gdy partyzanckiej organizacji FARBA ma pomóc ktoś, kto zdaje się być idealnym do tego kandydatem, okazuje się on być zaledwie przekupnym watażką szukającym zemsty, działającym na dwie strony. Podobają mi się te dodatkowe elementy, te złe, "korzystające" z wojny, ukazujące swe psychopatyczne twarze postacie. Te nowe nazwiska związane bardziej z rosyjską ale i międzynarodową polityką, niż z sama walką.
Na tym plastyczność gatunkowa się nie kończy. Typowe dla autora okazuje się być wplatanie nazwisk znanych polityków z całego świata, dygresje dotyczące ich dokonań, śmiałe komentowanie ich zachowań. Jest Donald Trump - lekceważący, mało rozsądny, aż proszący się o zastąpienie go innym, mniej skupionym na sobie graczem. Jest Angela Merkel, Emmanuel Macron, są dyskusje, jakie mogliby prowadzić. No i jest oczywiście Władimir Putin, który na samym początku dokonuje pewnego zwrotu historycznego, który chyba nikogo specjalnie nie szokuje, biorąc pod uwagę imperialistyczne zapędy przekonanego o swej wielkości i wyjątkowości polityka. Do elementów kryminalnych dochodzą zatem także elementy fikcji politycznej prowadzonej z "użyciem" autentycznych polityków zgrabnie zmieszanych z postaciami fikcyjnymi.
Nie brak też autorowi sarkastycznego humoru. Rosyjska bezpieka gnębiąca okupowany kraj - Krajowy Urząd Bezpieczeństwa Obywatelskiego - KUBO, zwany jest przez Polaków pieszczotliwie kubusiami. Polska jako podległy land otrzymuje skądinąd swojsko brzmiącą nazwę - Polska Republika Ludowa (PRL).
Książka jest ciekawa, wciągająca, daje każdemu czytelnikowi motyw do poznawania kolejnych etapów życia bohaterów. Tym, których najbardziej wzruszają cywile, daje możliwość współodczuwania, mocnego przeżywania wszystkiego co spotyka pozbawionych domów i rodzin ludzi zagubionych w ucieczce donikąd. Tym, którzy w książce o wojnie właśnie owej wojny szukają, daje opisy jeśli nie samych walk i potyczek z użyciem broni, to partyzanckich akcji, spiskowych narad, ba, nawet danych technicznych używanej przez walczących broni. Zaś tym, którzy lubią historię alternatywną, daje wizję inną od tych, które do tej pory znałam. Mnie osobiście podoba się owa kombinacja wszystkich trzech wspomnianych kierunków.
Gdzieś głęboko w tych Miłoszewskich genach tkwi umiejętność wspaniałego opowiadania. Przy tym, w obu tomach wyczytujemy gotowy scenariusz filmowy. Nie jest to bynajmniej przypadek, bo przecież dzięki Panu Wojtkowi otrzymaliśmy taką perełkę jak serial "Wataha". To, że jest on bardziej scenarzystą niż pisarzem powoduje, że opis scen jest bardzo plastyczny, umożliwiający naszej wyobraźni bardzo szybką wizualizację przedstawionych scen. Powiedzieć jednak trzeba, że z tomu na tom zaczyna to być język sprawnej powieści. O ile "Inwazja" zdawała się bardziej scenariuszowa, o tyle "Farba" to już bardzo smaczny literacko kąsek zaś fakt, ze nadal bardzo łatwo byłoby utworzyć z niego scenariusz jest moim zdaniem, w tego typu powieściach, wielka zaletą. Takich opowieści, zarówno na papierze jak i na ekranie, ciągle nam jeszcze brakuje. Niewątpliwie przeczytam kolejny tom i jestem pewna, że sprawi mi to równie wielką przyjemność jak ostrożne zapoznawanie się z debiutancką "Inwazją" i świadome podążanie wyznaczonym przez "Farbę" szlakiem. To się po prostu bardzo dobrze czyta.
Zaledwie kilka miesięcy temu Rosjanie napadli na Polskę. Mamy wojnę.
A dokładnie okupację, bo samymi działaniami wojennymi autor uraczył nas w tomie pierwszym - ciekawej, szybkiej, zgrabnej powieści "Inwazja". Wojtek Miłoszewski pozwolił w niej sobie, zgodnie z tytułem, na opis samego najazdu, walk, cierpień żołnierzy i cywilów. Po dramatycznym wprowadzeniu w losy bohaterów, autor kontynuuje opowieść, ciąg dalszy następuje. Dostajemy opowieść o okupacyjnych losach i ludzkich charakterach, o życiu, które musiało zostać całkowicie zmienione. O upokorzeniach, klęskach i o tym, że "tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono".
Nie można mówić o "Farbie" w oderwaniu od wspomnianego pierwszego tomu i nawet nie czynię takich prób. Widać wyraźnie, że autor pisał od początku z zamysłem stworzenia krótszej czy dłuższej serii. Byliśmy tego świadomi czytając zakończenie "Inwazji", ostatnie rozdziały "Farby" też świadczą dobitnie o tym, że to jeszcze nie pożegnanie. Gdzieś pod koniec pojawiają nam się bowiem akcenty amerykańskie, pojawiają się rozpoczęte negocjacje, zapowiedzi zwrotu w sytuacji. Prosto rzecz ujmując, zakończenie to jednocześnie wstęp do kolejnych niezakończonych spraw.
Z pierwszego tomu znamy już bohaterów typowych dla wojennej sensacji alternatywnej. Poznaliśmy broniących zajadle Katowic żołnierzy z kapitanem Romanem Gurskim i jego chorwackim przyjacielem i podwładnym sierżantem Jovanem Lacevicem na czele. Są i inni żołnierze, którzy pomimo, iż grają "role drugoplanowe" to jednak ich postacie narysowane zostały tak, że w niektórych momentach od nich właśnie zależeć będzie wszystko. Są tacy, którzy giną, inni okazują się zdrajcami... bo to świat wojny i okupacji Proszę Państwa. Czytając Pana Miłoszewskiego, nie ma się co do tego wątpliwości.
"Farba" zaczyna się od momentu gdy kapitulacja stała się faktem, gdy uciekinierzy często gubiący członków swoich rodzin, rozpaczliwie pragną ocalić jeśli nie samych siebie, to swoje dzieci. Okupacja opisana w powieści to też pora, gdy członkowie gangsterskich rodzin zaczynają nowy typ działalności, przestępcy odnajdują nowe możliwości przemytu, handlu ludźmi. Przecież i w trakcie wojny zawsze znajda się tacy, którzy potrafią i chcą na niej zarobić. Mają więc i oni swoje miejsce w "miłoszewskiej" wizji domniemanej wojny. Zaś tytułowa FARBA to organizacja o wyzwoleńczych ambicjach, realizująca mniej lub bardziej rozsądne, dopracowane, partyzanckie formy walki podziemnej. Słowo jest akronimem, który przemówić miał do międzynarodowej społeczności - Fighters Against Russian Barbarians.
Autor pozostaje w konwencji poprzedniego tomu, pisze świetnie, dzieli rozdziały na jeszcze mniejsze podrozdziały, przerzucające nas od jednego do drugiego bohatera. Skupia się nie tylko na tych, którzy z wojną kojarzą nam się najbardziej - żołnierzach, ich dowódcach oraz partyzantach, ale też na zwykłych ludziach, którzy albo okazują się być zupełnie niezwykli albo zmagają się z trudnościami, które nie przyszłyby nam nawet do głowy, gdybyśmy uświadomili sobie, że jutro, pojutrze, za kilka dni wybuchnie wojna. W piętrzeniu przeszkód, niepowodzeń, tworzeniu chaosu i serwowaniu niespodziewanych przemian bohaterów, autor okazuje się być, już po raz drugi, mistrzem. I nie wiem co bardziej działa na nasze emocje i wyobraźnię - czy ciągle trwające w ruinach walki, czy partyzanckie akty odwagi, kojarzące nam się nieustannie z tymi znanymi z historii Drugiej Wojny Światowej, czy straszne warunki życia na Syberii, równie dobrze, niestety, naszemu narodowi znanej, czy uznawanie Polaków ponownie za gorszy, słabszy sort ludzi. A może największe zniesmaczenie budzi ciągła obojętność świata, tak typowa dla współczesności? Brak pomocy od krajów i narodów, które o pomocy mówią najgłośniej, lekceważenie próśb o pomoc jakąkolwiek inną niż ta finansowa (skierowana nota bene do obu stron)? Jeszcze raz dostajemy obraz świata, w którym najlepiej zarabia się na śmierci innych i to zbrojenie obu stron okazuje się najbardziej intratnym interesem.
Został ten sam styl, ta sama bardzo precyzyjna, nie przegadana i nie rozwleczona forma, sprytnie pocięta akcja nie pozwalająca nam znudzić się jednostajnością osadzenia w jednym miejscu bądź skupienia na jednym bohaterze. Pozostał też zgrabny, lekki w czytaniu język. To, co się zmieniło, zdecydowanie na korzyść, to fakt, że autor nieco wymyka się konwencji czysto wojennej alternatywy i wplata wątki, które można kojarzyć bardziej z gatunkiem kryminalnym. Bo gdy Basia, znana nam z poprzedniej części, znajduje ratunek z zupełnie niespodziewanej strony, ratunek ów zmierza ku kolejnej straszliwej, psychopatycznej prawdzie. Bo gdy wśród rosyjskiej bandy morderców dostajemy nowego bohatera przeczącego stereotypom, autor zaraz wyśmiewa naszą nadzieję, ukazując prawdziwą twarz domniemanego obrońcy. Bo gdy partyzanckiej organizacji FARBA ma pomóc ktoś, kto zdaje się być idealnym do tego kandydatem, okazuje się on być zaledwie przekupnym watażką szukającym zemsty, działającym na dwie strony. Podobają mi się te dodatkowe elementy, te złe, "korzystające" z wojny, ukazujące swe psychopatyczne twarze postacie. Te nowe nazwiska związane bardziej z rosyjską ale i międzynarodową polityką, niż z sama walką.
Na tym plastyczność gatunkowa się nie kończy. Typowe dla autora okazuje się być wplatanie nazwisk znanych polityków z całego świata, dygresje dotyczące ich dokonań, śmiałe komentowanie ich zachowań. Jest Donald Trump - lekceważący, mało rozsądny, aż proszący się o zastąpienie go innym, mniej skupionym na sobie graczem. Jest Angela Merkel, Emmanuel Macron, są dyskusje, jakie mogliby prowadzić. No i jest oczywiście Władimir Putin, który na samym początku dokonuje pewnego zwrotu historycznego, który chyba nikogo specjalnie nie szokuje, biorąc pod uwagę imperialistyczne zapędy przekonanego o swej wielkości i wyjątkowości polityka. Do elementów kryminalnych dochodzą zatem także elementy fikcji politycznej prowadzonej z "użyciem" autentycznych polityków zgrabnie zmieszanych z postaciami fikcyjnymi.
Nie brak też autorowi sarkastycznego humoru. Rosyjska bezpieka gnębiąca okupowany kraj - Krajowy Urząd Bezpieczeństwa Obywatelskiego - KUBO, zwany jest przez Polaków pieszczotliwie kubusiami. Polska jako podległy land otrzymuje skądinąd swojsko brzmiącą nazwę - Polska Republika Ludowa (PRL).
Książka jest ciekawa, wciągająca, daje każdemu czytelnikowi motyw do poznawania kolejnych etapów życia bohaterów. Tym, których najbardziej wzruszają cywile, daje możliwość współodczuwania, mocnego przeżywania wszystkiego co spotyka pozbawionych domów i rodzin ludzi zagubionych w ucieczce donikąd. Tym, którzy w książce o wojnie właśnie owej wojny szukają, daje opisy jeśli nie samych walk i potyczek z użyciem broni, to partyzanckich akcji, spiskowych narad, ba, nawet danych technicznych używanej przez walczących broni. Zaś tym, którzy lubią historię alternatywną, daje wizję inną od tych, które do tej pory znałam. Mnie osobiście podoba się owa kombinacja wszystkich trzech wspomnianych kierunków.
Gdzieś głęboko w tych Miłoszewskich genach tkwi umiejętność wspaniałego opowiadania. Przy tym, w obu tomach wyczytujemy gotowy scenariusz filmowy. Nie jest to bynajmniej przypadek, bo przecież dzięki Panu Wojtkowi otrzymaliśmy taką perełkę jak serial "Wataha". To, że jest on bardziej scenarzystą niż pisarzem powoduje, że opis scen jest bardzo plastyczny, umożliwiający naszej wyobraźni bardzo szybką wizualizację przedstawionych scen. Powiedzieć jednak trzeba, że z tomu na tom zaczyna to być język sprawnej powieści. O ile "Inwazja" zdawała się bardziej scenariuszowa, o tyle "Farba" to już bardzo smaczny literacko kąsek zaś fakt, ze nadal bardzo łatwo byłoby utworzyć z niego scenariusz jest moim zdaniem, w tego typu powieściach, wielka zaletą. Takich opowieści, zarówno na papierze jak i na ekranie, ciągle nam jeszcze brakuje. Niewątpliwie przeczytam kolejny tom i jestem pewna, że sprawi mi to równie wielką przyjemność jak ostrożne zapoznawanie się z debiutancką "Inwazją" i świadome podążanie wyznaczonym przez "Farbę" szlakiem. To się po prostu bardzo dobrze czyta.
Wydawnictwo: W.A.B., 2018
Cykl: Wojna.pl
Liczba stron: 640
(Nie istnieje moja odrębna recenzja "Inwazji" ale myślę, że nie będzie nadużyciem, jeśli zainteresowanych obydwoma tomami zaproszę do przeczytania powyższej.)
Szczególnie ciekawy i zachęcający do lektury tej książki wydaje mi się pomysł "zaludnienia" powieści osobami fikcyjnymi i rzeczywistymi. Chociaż na wojnie opisanej przez takich pisarzy jak bracia Miłoszewscy, wszystkie postaci zapewne są prawdziwe. Dodam tylko, że bardzo lubię książki historyczne, a szczególnie dotyczące II Wojny Światowej. Wyborna recenzja przekonała mniej do przeczytania "FARBY". Dziękuję i pozdrawiam, Zdzisław www.krainslowa.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNiezwykle mi miło :) Masz stuprocentową racje co do twórczości braci Miłoszewskich. Może właśnie te podszepty z realnego świata sprawiają mi taka przyjemność w ich powieściach. I obaj są bardzo sprawni w żonglowaniu realiami i fantazją. Polecam przeczytanie obu tomów, co czysta przyjemność :) Pozdrawiam ciepło.
UsuńWiem komu ta książka może się spodobać.:)
OdpowiedzUsuńCiesze się, że mogłam się przydać jako doradca ;) To naprawdę czyta się cudownie, pozdrawiam :)
Usuń