"Poste restante" Wojsław Brydak 8/10
"W każdym tkwi jego dawka szczęścia i jego dawka nieszczęścia. Pytanie, jak z proporcjami." (str.263)
Życie nie zawsze zakotwicza nas w miejscu urodzenia czy miejscu, w które zawiodła nas wola i dający szczęście wybór. Czasami nasze życie miota nami po kraju lub świecie, nakazując porzucić stare przyzwyczajenia na rzecz nowego, nieznanego i niekoniecznie pokochanego. Bywa, że te zmiany, łączące inne domy z nowymi emocjami, przeżyciami, innym spojrzeniem na nasze życie, jak i na życie wokół powoduje, że czujemy się bezdomni, że mamy wrażenie, że właściwie nie mamy swojego jednego, domowego, ciepłego adresu. Czujemy, że wszystkie listy do nas powinny być adresowane na "Post restante". I tak właśnie nazwał swoją debiutancką powieść Wojsław Brydak.
Autor, od lat związany z kulturą, zarówno tą wysoką jak i popularną, fotograf, dziennikarz, redaktor naczelny, a przede wszystkim tłumacz literatury z najwyższych półek, pokazał swój wyśmienity warsztat w powieści, która zachwyca językiem, która różnorodność wyjętą z chaosu życia zmienia w ogromny atut. Jest to powieść o życiu, z jego blaskami i cieniami, z momentami zachwytu i wzruszenia, z chwilami dramatycznymi i pozostawiającymi za sobą niegojące się rany. Bo takie właśnie jest życie. A autor składając ze sobą różne jego skrawki, tworzy zdania o niezwykłym pięknie, by zaraz zamienić je w język oczywistej nonszalancji czy brutalności. Brydak bawi się tu językiem i najwyraźniej czerpie z tego niezwykłą przyjemność.
Rodzina, w której zmieszała się krew krakowska i rzeszowska, ma przed sobą życie pełne przeprowadzek, zmian, poszukiwań. Mama, Krakowianka z urodzenia a przede wszystkim z miłości, żyje słonecznością rodzinnego miasta, nie pozwalającą na złapanie oddechu w jakimkolwiek miejscu, w którym oddycha się innym powietrzem. Nostalgia układa w jej głowie obrazy idealne, które zweryfikuje dopiero wizyta, którą po latach złoży w ukochanym mieście.
"Mamie zdawało się, że 'wczoraj' należy do innego świata., szczęśliwszego niż to, co teraz. Jakby człowiek pogrążał się w studni, a na górze, nad jej ocembrowaniem, nachylały się twarze, do których nie ma już dostępu, nie wiadomo, jak się dostać, po czym się wspiąć, coraz dalsze, coraz mniejsze; obwiedzione coraz grubszym pierścieniem mroku; współczujące, ale co z tego?" (str.195)
Bardziej racjonalny ojciec będzie szukał dla swej żony i syna miejsc, które zapewnią im godne życie. Nim nie będzie kierowała dusza czy potrzeba zakorzenienia się w jednym ukochanym miejscu. On, przy całym dobrym sercu, będzie dbał o to, by wspomnienia wojenne nie były ważniejsze niż powszedni chleb i o to, by kolejne poronienie czy wylew nie zabrało mu niezwykłej żony, o to, by syn spełniał muzyczne marzenia i by miał do czego wrócić.
"Mama lokowała ziemię obiecaną w przeszłości. Ojciec w przyszłości. Inaczej mówiąc, mama była konserwatystką, natomiast ojciec szanował postęp."(str.27)
Miejsca, które walczą w miano najważniejszego, najbardziej stanowiącego o tożsamości rodziny są od siebie odległe o miliony uczuć, wspomnień, ideałów. Kraków, Rzeszów i Sopot stanowią odrębne małe ojczyzny, małe światy pełne nowych przyzwyczajeń, walki z tęsknotą za starym, już dobrze poznanym. Pan Brydak jednak, wglądając w umysły swoich bohaterów pokazuje, że żadne ze wspomnianych miejsc nie mogłoby istnieć bez pozostałych. Mama zamknięta w Rzeszowie, płacząca tęsknie nad śniadaniem, nie byłaby ową delikatną a jednocześnie wielką osobą bez krakowskich lat. Zaś nasz narrator, syn Jarek, nie oddawałby się sopockiemu życiu z takim podziwem, zapamiętaniem i młodzieńczą zapalczywością, gdyby gdzieś z tyłu głowy nie mieszkał obraz rodziny pełnej ciotek, stryjów, także gosposi Marcysi, świni Muni (ach, co to za świnia Proszę Państwa!) pozostawionych w Rzeszowie.
To nie jest powieść, przy której każdy czytelnik poczuje się komfortowo. Wojsław Brydak ujął bowiem w jej ramy także dobrze znany jemu samemu świat kultury. Muzyka to pianina i fortepiany stanowiące późniejszą sferę wymarzonego życia Jarka.
"Z
wyżyn przekwitającego budyneczku szkoły muzycznej wydawało się, że
ludzie niegrający na żadnym instrumencie mało wiedzą o życiu. O tym, że
zdolności są jak wygrana na loterii, niezależne od cnót czy wad,
rodzicielskich pieniędzy czy biedy. O tym, że pasja daje wolność. I
uzależnia." (str.120)
W tle rozbrzmiewają utwory wielkich kompozytorów, które autor zgrabnie miesza z jam sessions, na które biegiem rusza sopocka młodzież. na ścianach wiszą reprodukcje wielkich mistrzów, jak i obrazy bardziej nam współczesnych. Ach, a między nimi wisi nieodzowny dla pełnego obrazu lep na muchy. Ojczyzną mamy jest skrawek stołu z koronkowym obrusem, na którym spoczywa książka i to Książka nie byle jaka, zawsze romantyczna, zawsze historyczna, zawsze z czasów, które sławić będą miejsca i ludzi z najpiękniejszych polskich czasów. A gdy mamie przyjdzie poszukiwać pracy redaktorskiej to z underwoodem w dłoni, wszak wszystko co Brydak umieścił w tle tego rozbieganego życia ma smak, ma wysoki poziom, ma styl. A jaki styl maja opowieści o sopockim "tłumie z rodzynkami", a jakże pięknie brzmi maminy szał w dniu świniobicia! To opisy z dolnych partii życia, a jakże stylowe, jak bardzo smakowite.
"Poste restante" to powieść niezwykła. Przepiękną polszczyzną pełną ozdobników, synonimów i wielokrotnie
złożonych zdań, prowadzi nas Wojsław Brydak przez złożone z przeprowadzek i tęsknot
życie pewnej rodziny. Życie, w którym trzy miasta rywalizują o miano
gniazda, gdzie nostalgia za przeszłym prowadzi do obłędu, gdzie czasem
jedynym ratunkiem jest ucieczka przed samym sobą. Gdzie Polska mierzy
się z Zachodem, gdzie wysoka kultura chłonie też ze świata jazzu i
eksperymentu, gdzie uniesienia religijne walczą z niewiarą w jakąkolwiek odmianę losu, gdzie śmiejemy się z samych siebie i nad sobą płaczemy... A na post restante przychodzą do Jarka listy od Dominiki. One tworzą świat, który nie potrzebuje wspólnych miejsc.
Wydawnictwo: Rebis, 2018
Seria: Salamandra
Liczba stron: 320
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Rebis.
Interesująca recenzja i nietuzinkowa książka :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Także w imieniu autora, po którego zdecydowanie warto sięgnąć. Pozdrawiam ciepło.
UsuńCała recenzja zachęca po sięgnięcie po książkę, ale Rzeszów jak dla mnie przesądza sprawę;)
OdpowiedzUsuńTrochę poza tematem uśmiechnęłam się pod nosem czytając o matce, która nie może żyć bez Krakowskiego powietrza - dziś na Instagramie widziałam taki okaz smogu, że nic, tylko oddychać;) ale wiem, że tu to raczej metafora ;)
Ooo, zdecydowanie metafora ;) Chyba też widziałam ten post z ironicznym komentarzem: w Krakowie można fotografować powietrze. Smutne to, może kiedyś mieszkańcy mojego studenckiego miasta zaczną rozumieć... A tymczasem, mimo wszystko, atmosfera (przenośna) plus wspomnienia (rzeczywiste) pchają i mnie w te rejony od lat. W rzeszowskie również, choć inne, niedawne studia i inne, jaśniejsze obrazki :) Pozdrawiam ciepło.
Usuńzdecydowanie jestem na tak. 😊
OdpowiedzUsuńMyślę, że bardzo słusznie :) Przyjemnej lektury, pozdrawiam.
UsuńBrzmi na naprawdę wartościową pozycję! :)
OdpowiedzUsuńTa powieść sama niesie. Pięknem języka, pozorną zwyczajnością życia, dygresjami budząymi uśmiech ale i bunt czy zastanowienie. Myślę, że naprawdę warto :)
UsuńŻycie rzadko bywa komfortowe. Nastrój domu, miasta (świadomie nie użyłem słowa "klimat" :)), tworzą ludzie i ich styl życia. Często lep na much razi w pokoju, gdzie słuchana jest ulubionej muzyki. Takie jest życie... Cieszę się bardzo, że napisałaś o umiejętności budowania zdań wielokrotnie złożonych. To bywa niezbędne, o czym kilka minut wspomniałem odpowiadając na komentarz na moim blogu. Dziękuję za bardzo interesującą propozycję i Twoją, jak zwykle, świetną recenzję. Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam długie, opisowe, kwieciste zdania, którymi z niespotykaną gracją autorzy rozkochani w ojczystym języku snują swoje opowieści. Do tego naprawdę potrzeba niezwykłej wiedzy i zwinności. Piękne, złożone, stanowiące niejednokrotnie akapit synonimów, przykładów, kolejnych epitetów. Znakomicie czułam się w tym języku. Jak i w klimacie muzyczno-lepowym ;) Wszak takie, różnorodne, pełne dysonansów jest nasze życie :) Dziękuję za miłe słowa, mam nadzieję, że książka nie zawiedzie oczekiwań :)
UsuńKurcze bardzo zachęciłaś mnie tą wnikliwą recenzją! :) Bardzo Ci za nią dziękuję :* Dopisuję książkę do mojej listy i myślę że sięgnę po nią w najbliższym czasie. Pozwól, że zostanę u Ciebie na dłużej by wychwycić kolejne nowości, pozdrawiam serdecznie :*
OdpowiedzUsuńCała przyjemność po mojej stronie :) Mam nadzieję, że znajdziesz jeszcze coś dla siebie pośród moich wyborów. A do "Poste restante" zachęcam jak to wytrawnego wina, które pobija smakiem całe półki miernot ;) Pozdrawiam ciepło.
UsuńChoć początkowo kompletnie nie byłam zainteresowana, to po tak zachęcającej i dokładnej recenzji mam na nią ochotę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
ksiazkowa-przystan.blogspot.com
Mam nadzieję, że będziesz zadowolona. ja uśmiechałam się do szerokich opisów i marszczyłam brew przy trudnych tematach. Dużo to polskości podanej w wyśmienitej formie. Pozdrawiam ciepło :)
UsuńRecenzja jak zawsze w punkt. Obszerna, ciekawa i zachęcająca.
OdpowiedzUsuńAle kurcze, chyba ksiązka jednak nie jest dla mnie :(
Pozdrawiam
Oczywiście to kwestia preferencji i gustu :) Na szczęście książek powstaje wiele i każdy może odnaleźć gatunek i temat dla siebie. Pozdrawiam ciepło :)
UsuńRecenzja mnie zaciekawiła. Czytam polskich autorów i ciągle szukam nietuzinkowych książek o życiu we współczesnej Polsce.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Muszę przyznać, że pomimo wcześniejszego zainteresowania książką, jej treść i forma ogromnie mnie ujęły, pozytywnie zaskoczyły, oczarowały. Polecam, to naprawdę wyjątkowy debiut :) Pozdrawiam.
Usuń