Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielicie się ze mną komentarzami, wrażeniami, wdacie się ze mną w dyskusje i polemiki.

Dziękuję za każdy komentarz, za każdy ślad, który zostawiacie.

To, że czytacie moje recenzje i książki, które subiektywnie acz z wielką szczerością i przyjemnością staram się ocenić, oraz to, że chcecie mi o tym powiedzieć, jest dla mnie najpiękniejszą nagrodą.

wtorek, 29 maja 2018

O bezpaństwowej dwunarodowości.

"Patrioci" Sana Krasikov  8/10


Kim była Florence Fein, bohaterka powieści okrzykniętej współczesnym "Doktorem Żywago"? Za co można ją zganić, za co obdarzyć wzgardą i co uznać za niewybaczalne? Co zaś można tłumaczyć idealizmem i miłością, za co rozgrzeszyć, co wytłumaczyć naporem czasu i miejsca jakiemu musiała sprostać by przetrwać? Te pytania Sana Krasikov stara się rozważać, stara się na nie odpowiadać i definiować opinie jej samej, ludzi podobnych Florence, historyków. Dla mnie pozostają one bez odpowiedzi, jak bez odpowiedzi zostanie zawsze zawahanie nad zdecydowaną oceną sumienia, nad rzuceniem kamienia czy też nad bezwarunkowym wybaczaniem i zrozumieniem postępowania. "Sęk w tym, przyjacielu(...), że wszystkich nas krótko trzyma epoka, w której żyjemy. Tyrania naszych czasów."(str.661)

Florence Fein jaką poznajemy, to oszalała z miłości Amerykanka o żydowskich korzeniach. I nie o sam sensu stricte romans tutaj chodzi, choć i on odegrał niezwykle istotną rolę w uporze, który doprowadził do jej szalonego wyjazdu. Tu chodzi o romans z marzeniami, z oślepieniem piękną wizją wolności, nieprawdopodobnymi obietnicami na miarę "szklanych domów" Żeromskiego. Tu serce wyrywa się z powinności i codziennego ograniczenia konwenansami ku samostanowieniu, wyrażaniu prawd i budowaniu ideału, któremu na imię komunizm. "Owszem, mogła zostać i poczekać, aż wszystkie te zmiany się dokonają, mogła obserwować rozpisany na dziesięciolecia marsz ku postępowi. Ale nie miała do tego cierpliwości. Chciała przeskoczyć wszystkie te zakazy i przeszkody, wszystkie uprzedzenia, całą tę poprawność i skoczyć prosto w przyszłość. Właśnie tym był wtedy dla niej Związek Radziecki: miejscem, w którym przyszłość stała się teraźniejszością." (str.651)
Kiedy Florence pędzi na spotkanie z ową utopią o twarzy radzieckiego ideowca, który chwilowo przebywając w Stanach, zdążył porwać jej umysł i serce, nie widzi mijanej prawdy. Omiata z oczu mijaną po drodze biedę, nie ulega strachowi, którym zarażone są już niektóre ze spotykanych osób, nie czuje trudów, smrodu i niewygody miejsc, które okazują się być prawdziwym obliczem zakorzenionych w niej idei. I nawet złamane serce nie jest w stanie spowodować, by postrzegła otaczający ją świat oczami pozbawionymi utopijnych wyobrażeń. Czuje się na tyle potrzebna, że nic tego poczucia i dumy z niego nie będzie w stanie złamać przez lata. Także cierpienie i niewyobrażalny ból po stratach, po kłamstwach, po dramatycznych wyborach między lojalnością a bezpieczeństwem i ten, po cierpieniach fizycznych, mrozie, brudzie, upokorzeniach. "(...)gdzieś w głębi ducha odczuwała jakąś wstrętna dumę płynącą z wykonywania tej odrażającej pracy. To gwałcenie samej siebie, które od przebudzenia do zaśnięcia napawało ja obrzydzeniem, podtrzymywało w niej jakąś podłą iluzję, że jest bystra i w jakimś sensie wyjątkowa." (str.503)
Pora wracać - uzna nie jeden i nie dwa razy w swoim dojrzalszym, mocno poranionym życiu. Ale tego życia już nie będzie, stanie się niewolnicą kraju, do którego kiedyś pędziła ze wszystkich sił, a który powoli, spoza wszystkich niespełnionych obietnic, tragedii rodzinnych, kłamstw obracających zasługi w zdradę, zacznie wreszcie ukazywać jej swoje prawdziwe oblicze. "Kraj, do którego przyjechała sześć lat wcześniej, tak niegdyś romantyczny i pełen możliwości, na każdym kroku wysyłał jej teraz niebezpieczne sygnały." (str.353). Tamten drugi kraj, zapomniany i wzgardzony, ale jednak ojczysty, też zapomni, rozłoży ręce i okaże się być współwinnym dwupaństwowości, a może jednak bezpaństwowości Florence. "Jesteśmy dla nich nikim. Zbiegami. Zdrajcami. Wyjechaliśmy i nikt nie będzie po nas płakał. gardzą nami, taka jest prawda." (str.483)
W swym życiu, które narrator raz słowami autorki, raz wspomnieniami i opowieściami syna Florence - Juliana, opowie w sposób niezwykle przejmujący i momentami wstrząsający, przyjdzie bohaterce przejść przez wiele odcieni wiary i niewiary, zwątpienia i załamania siłą własnej chęci życia mimo postępków, które długo jeszcze budzić w niej będą wstyd i gniew. 

Opowieść o Florence jest dla Sany Krasikov sposobem na jak najbardziej przyswajalny dla współczesnego czytelnika opis działania dwóch państw - wydawałoby się kompletnie różnych, ale jak wynika z opowieści, bardzo mocno ze sobą złączonych. Ten nieuchwytny amerykańsko-radziecki a potem rosyjski węzeł prześladuje nas na każdym kroku. Będzie stanowił o dwojakości życia każdego z przedstawionych pokoleń - samej Florence, jej syna i wnuka. 
Znajdziemy go w idealiźmie młodej Florie, jak i w jej późniejszym przedziwnym uleganiu (?) systemowi, jak i w ponurym przerażeniu faktem, że jej ojczyzna wyrzekła się jej i jako Amerykanki i jako Żydówki. Jest też w działaniach jej syna, który kiedyś, mieszkając w Rosji, był tylko Żydem niegodnym doktoratu, a teraz, gdy w związku z pracą często powraca do Moskwy, zderza się z prawdą, której nie sposób zaprzeczyć - że radziecka i rosyjska twarz biznesu, poczucia wyższości i sposobu zdobywania przewagi ideowej czy tej zwykłej - materialnej, bardzo niewiele się różnią. Na trzecim poziomie owej niezwykłej plątaniny dwóch narodów i ich podobieństw tkwi młody Lenny, wnuk Florence, który szukając szczęścia w miłości i interesach w putinowskiej Rosji, zupełnie jeszcze nieświadom swojej przedziwnej "nieprzynależności" pozwala sobie na lekceważenie potencjalnych zagrożeń, na pewność odnalezienia swojego miejsca na ziemi bez prawdziwego jego poznania od wewnątrz. 

Wszystkie trzy płaszczyzny prowadzą nas zawsze, ścieżka po ścieżce, wspomnienie po wspomnieniu do życia Florence, do świata jej radości i rozczarowań, opamiętań i ponownych zachłyśnięć. I do ponownego postawienia sobie pytania: ile było w niej woli życia a ile ideologicznego uzależnienia, ile siły a ile poddańczości, ile prawdy a ile samozakłamania? Kim była Florence Fein? A przede wszystkim, czy tytuł "Patrioci" można odnieść do niej? A jeśli nie, to dlaczego? I kto bardziej na owo miano zasługuje? Poszukajcie własnej odpowiedzi. Może zadziwić Was samych.  

Wydawnictwo: W.A.B, 2018 
Tytuł oryginału: The Patriots 
Tłumaczenie: Dorota Konowrocka-Sawa
Liczba stron: 672

10 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję, pracowałam na równie ciekawym materiale :)

      Usuń
  2. Myślę,że sięgnę po tę książkę.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie warto, niektóre realne wydarzenia wydają się być śmielsze niż wyobraźnia twórców fantastyki. A przy tym styl pozwala czytać płynnie i bez trudu :)

      Usuń
  3. My już po lekturze i to bardzo wartościową. Bardzo fajna recenzja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się zgadzamy :) faktycznie książka warta polecania :)

      Usuń
  4. Ciekawy tytuł, czytałam o nim wcześniej. Zostawiam sobie na później. W te wakacje obiecałam sobie górę lekkości czytelniczej. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I słusznie, ja chyba też powinnam pozwolić głowie odpocząć na każdej płaszczyźnie ;) Zacznę robić listę lekkości ;)

      Usuń
  5. Świadomość bycia potrzebnym sprawia, ze człowiek jest w stanie pokonać przeróżne trudności. Bywają sytuacje, w których choćby psychiczny komfort jest nieosiągalny. Odwaga przyznawania się do własnych przekonań jest godna szacunku. Patriotyzm to zaleta charakteru, a nie tylko słowa. Dziękuję za bardzo ciekawą propozycję i wyborną recenzję. Bardzo chętnie przeczytam tę książkę. Pozdrawiam, Zdzisław www.krainslowa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest mi bardzo miło Pana gościć i cieszy mnie podobieństwo przekonań :) To prawda, że pokonywanie trudności zwykle wystawia nasze ideały na próbę. Dlatego nie śmiałam oceniać bohaterów, pozwoliłam sobie jedynie zmierzyć ich postępowanie z powszechnym pojmowaniem patriotyzmu. Ale czyż i to nie jest nadużyciem? Bywa, żę patriotyzm zmienia swe oblicze w zderzeniu z wymogami czasów. Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń