"Niech będzie wola twoja" Maxime Chattam 9/10
To, że książka Maxima Chattama została oceniona przeze mnie na 8, a zatem jako dzieło wybitne, nie oznacza, że spędzimy przy niej ciepłe, przyjemne popołudnie czy dwa... , że odpłyniemy w świat, który pozbawi nas trosk, pozwoli odpocząć od codzienności. Wręcz przeciwnie. Książka jest trudna, bardzo mocna, wzbudzająca wiele nieprzyjemnych emocji. To zaś, co stanowiło o ocenie na jaką moim zdaniem zasłużyła to fakt, że w tych własnie nieprzyjemnych, niespokojnych, burzących w nas krew formach, Chattam wydaje się być mistrzem. Stwierdzam to nie po raz pierwszy i zapewne nie ostatni, a jeszcze raz chwaląc jego maestrię utwierdzam się w przekonaniu, że nazwanie go częścią malutkiego klubu moich ulubionych autorów, nie było pochopnym zachłyśnięciem się jednym udanym utworem.
Można by powiedzieć o wielbicielach takiej literatury, w tym o mojej osobie, że ekscytuje nas coś, co jest czystym złem. Można by zarzucać jej czytelnikom, że poszukują chorych podniet czy też może, że gdzieś w głębi duszy ukrywają namiętność skierowaną ku zachowaniom uznawanym za niekoniecznie społecznie akceptowalne. Nie jest tak. Myślę, że większość wielbicieli prozy Maxima Chattama podziwia niezwykły kunszt ukazywania jaźni psychopatycznej, umysłu, który kieruje się niezrozumiałymi dla nas motywami. Opisy, które serwuje nam autor, to nie są opisy czysto krwawego dręczenia ofiary, to nie są opisy, które na mnie osobiście sprawiałyby wrażenia rzeźni, od której należałoby odwrócić oczy. W opisach tych autor raczej kumuluje w sposób niezwykle plastyczny wszystkie złe emocje, które sam psychopata kreuje, a później zgodnie ze swoja wolą przeżywa po to, by zaspokoić chore wyobrażenie o tym, co dla niego dobre, wymarzone, spełniające.
Bohaterem "Niech będzie wola twoja" jest chłopiec, później mężczyzna, Jon Petersen, którego autor przedstawia jako typ człowieka, który urodził się takim a nie innym, w takich a nie innych dramatycznych okolicznościach, i poprzez to "zrodzenie we krwi" wchłonął przekleństwo świata. Owo przekleństwo spadło na niego i z powodów genetycznych i za sprawą traumy, która choć spotkała go w pierwszych, mało świadomych chwilach życia, nigdy nie była w stanie zaniknąć. Wręcz przeciwnie, rozwinęła się w tak potwornym kierunku, że dla jego bliskich czy sąsiadów oczywistym wydawał się fakt, że ów człowiek nie pochodził z ziemi czy nieba, ale był tworem piekła, wysłannikiem zła. "Niektórzy rodzą się na wskroś dobrzy, większość to linoskoczkowie tańczący nad przepaścią pomiędzy dobrem a złem, ale garstka takich jak on pojawia się na świecie już skażona sporą ilością szlamu przy fundamentach, zbyt dużą, by moralizatorskie wody cywilizacji mogły zmyć ten bród." (str.140)
Cała reszta książki neguje możliwość jakiegokolwiek zrozumienia owego człowieka. On wie, że jest zły i właśnie to jest przerażające. Gdyby sobie z tego zupełnie nie zdawał sprawy, gdyby autor przedstawił nam tylko ekstatyczne momenty zachwytu koszmarnymi "dziełami", gdyby pokazywał nam tylko chwile, kiedy Jon wręcz odpływa w nierzeczywistość, być może ów pozbawiony krzty dobra człowiek stałby się dla nas w maleńkim choć stopniu akceptowalny, być może znaleźlibyśmy dla niego jakąś psychiatryczną czy resocjalizującą drogę ratunku. Ale Chattam idzie dalej: czytelnie i jasno wskazuje momenty zawahania, potencjalnego zdania sobie sprawy z własnego okrucieństwa, momentami wręcz daje nam nadzieję na opamiętanie. Bez skutku. I ta bezsensowność zawahań, już u zarania skazanych na niepowodzenie powoduje, że w naszych prostych ludzkich głowach, owo wielkie umiłowanie zła zwyczajnie się nie mieści.
Dawkowanie okrucieństwa, któremu towarzyszy nasze wzburzenie, autor opanował do perfekcji. Dziecko, które zawiść i zazdrość przekuwa w okrucieństwo. Szukanie w lepszych od siebie słabości, którymi może ich zniszczyć. Niewinne zwierzęta, które są dla niego kolejnymi darami mającymi wzbogacić jego, odkryte później przypadkiem, cmentarzysko. Kobiety gwałcone, maltretowane, uznawane za przedmioty i ową przedmiotowość okupujące stoczeniem się w świat, z którego brakuje powrotu. Chory ideał rozlanego na pościeli kwiatu niewinności. Można mnożyć odstające od jakiejkolwiek normalności i akceptacji zachowania Petersona, nie brak Chattamowi wyobraźni w tym aspekcie. Ja jednak uparcie uważam, że nie ku przerażeniu i żądzy krwi są one w powieści kreowane ale ku wizualizacji, ku pobudzeniu wyobraźni i wreszcie ku zdaniu sobie sprawy. Myślę, że w przypadku tego typu powieści autorzy chcą wskazać na pewną dziwna obojętność, która pozwala nam tolerować i odwracać oczy od sytuacji, które początkowo być może nas bulwersują, być może nawet szokują, a potem po prostu są. Bez naszego sprzeciwu. Bo ważniejsza jest lojalność wobec sąsiada niż popatrzenie na jego ręce i na to, co nimi czyni w zaciszu domowym i poza nim. "Czy prawda istnieje jedynie wtedy, gdy ujrzy światło dzienne? Czy tez prawda świata jest tylko wielkim oszustwem opartym na skrawkach prawd, jakie każdy zachowuje grzecznie dla siebie?" (str.290)
Na koniec jeszcze jedna refleksja, jeszcze jeden powód, dla którego "Niech będzie wola twoja" okazało się dla mnie książką ogromnie poruszającą, i którą za owo dotarcie w mroczne głębiny duszy oceniam tak wysoko. Miejsce, które podobnie jak u bardzo przeze mnie cenionego Jakuba Małeckiego, skupia w garści wszystkie prawdy o ludzkim złu. Mała społeczność rządząca się prawami, które wydaja nam się stare, bardzo wiejskie, małomiasteczkowe ... a tak naprawdę stanowi namiastkę tego, co spotkać możemy w większych skupiskach, miastach, całych krajach. Prawa, które budują mur obojętności, które ukrywają zdarzenia jak te z powieści Chattama pod większymi, bardziej spektakularnymi czy wydawać się może, bardziej drastycznymi. Małe społeczności to także ciche potakiwanie koszmarnie przyjętemu patriarchatowi. Niszczy się jego chorym rozumieniem syna, dając mu na całe życie poczucie nienawiści wpajając dyscyplinę krwią i okrucieństwem albo też, co wręcz niewyobrażalne, tłumaczy się nim folgowanie na córce własnym chorym pragnieniom seksualnym, co prowadzić ją może tylko w ból i śmierć.
Chyba pora przyjrzeć się uważnie tego typu powieściom po to, by nie pozwolić sobie na machnięcie ręką, na stwierdzenie, że ten problem nas nie dotyczy. Ponieważ to my sami owa obojętnością kreujemy strach i przyzwolenie. W którymś momencie, zdawszy sobie sprawę z niebezpieczeństwa, widzimy siebie siedzących w skorupie w oczekiwaniu na zło, a jednocześnie mających nadzieję, że owo zło nasze domostwo ominie. Tyle że mamy psa, kota, którego traktujemy jak członka rodziny i którego nie chcielibyśmy pewnego dnia nie odnaleźć. Mamy syna, który powinien odebrać zaszczyty za swą pracę miast uciekać przed obelgami, bo zazdrosne zło obsikało mu spodnie. I wreszcie... mamy córkę, która nigdy, przenigdy, nie powinna wychodzić z domu sąsiada z czerwonym makiem w dłoni.
...bo ostatecznie, sama wiara w sprawiedliwość, ludzką czy boską, może jednak nie wystarczyć... prawda, Panie Chattam?...
Wydawnictwo: Sonia Draga, 2016
Tytuł oryginału: Que ta volonté soit faite
Tłumaczenie: Marta Olszewska
Liczba stron: 304
Bardzo zainteresowałaś mnie tą książką. 😊
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, mam nadzieję, że nie zawiedzie oczekiwań😊 Jestem wielbicielką Chattama od lat a jednak ciągle znajuję w nim to samo zaskoczenie...
UsuńCzytałam wcześniejsze książki autora, do tej również zajrzę.
OdpowiedzUsuńUważam, że warto. Dla samego ocenienia poziomu, na jakim autor przekazuje swoja analizę zła i jego konsekwencji. Pozdrawiam.
UsuńNie potrafię zrozumieć psychopatę, ani bronić go. Dostrzegam chorobliwą złośliwość i cieszę się, że na razie nie bywam atakowany taką bronią. To często jest choroba, albo forma samoobrony ludzi upośledzonych psychicznie. Nie mam podobnych problemów i zapewne dlatego z fascynacją czytam takie powieści. Dziękuję za wyborną recenzję i bardzo atrakcyjną propozycję, z której chętnie skorzystam. Pozdrawiam, Zdzisław www.krainslowa.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJeżeli nie zna Pan Maxima Chattama serdecznie polecam jego twórczość. To książki bolesne, pełne złych emocji ale w jakiś niezwykły francuski sposób autor potrafi je podać w formie i trudnej do odłożenia i zmuszającej do refleksji. Chyba najbardziej znacząca jest Trylogia Zła. Pozdrawiam ciepło.
UsuńDokładnie tego bardzo często oczekuje od autora - sprowokowania mbie do przemyślen i refleksji. Raz jeszcze dziękuję za rekomendację i pozdrawiam serdecznie 🌹📚😌
UsuńCała przyjemność po mojej stronie :) I jak mniemam... Maxima Chattama ;)
UsuńMimo że piszesz o tym, że autor nie pisze o przemocy by szokować, a w innym celu, to jednak obawiam się, że takie ukazanie zła w czystej postaci mogłoby się okazać dla mnie zbyt mocne. Chyba jednak nie dałabym rady przeczytać, bo mogłaby mnie poruszyć zbyt mocno.
OdpowiedzUsuńA Jakuba Małeckiego za mistrzowskie ukazywanie praw rządzących małymi społecznościami też bardzo cenię :)
Tak, nie ulega wątpliwości, że sporo tu przemocy i okrucieństwa Jakiekolwiek byłyby intencje autora, to owe opisy poruszają jednak mocno. Każdy sam ocenia swój próg wrażliwości 😊.
UsuńPozdrawiam ciepło i czytajmy "Dżozefa". Dla wielkiej przyjemności😊