Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielicie się ze mną komentarzami, wrażeniami, wdacie się ze mną w dyskusje i polemiki.

Dziękuję za każdy komentarz, za każdy ślad, który zostawiacie.

To, że czytacie moje recenzje i książki, które subiektywnie acz z wielką szczerością i przyjemnością staram się ocenić, oraz to, że chcecie mi o tym powiedzieć, jest dla mnie najpiękniejszą nagrodą.

czwartek, 19 lipca 2018

O czasie miłości i czasie śmierci.

"Historia złych uczynków" Katarzyna Zyskowska  9/10


"Jest czas na zabijanie i czas na miłość. Wszystkie historie są o miłości i śmierci, i ta też będzie właśnie o tym" (str.347). A w owym czasie na śmierć straszna jest wojna. Albo ta chwila, gdy znękana, niekochana, odrzucona dusza tylko w śmierci odnajduje wyzwolenie. Swojej lub cudzej. Ale zawsze tej, która da szansę na dalsze życie. Swoje lub cudze. A najstraszniejsza ze śmierci niesionych wielkimi bitwami i małymi potyczkami jest nie ta, którą za sobą niosą wydający rozkazy i dzierżący karabiny. Najstraszniejsza to ta, która każe zostać i czekać, ból znosić i cierpienie, i pogardę zarówno wroga jak i swoich. I niekoniecznie wojną światową niesionych ale wojną z zabobonami lub za ich przyzwoleniem, przeciw rudym i Żydom, przeciw innym. I ten wielki strach, który każe podejmować decyzje, które nigdy już naszego życia nie opuszczą. A jeśli się zdarzy, to tylko by przenieść uczynione zło na pokolenia następne i następne. Bo te decyzje okażą się lata, wieki później silniejsze niż czas na miłość. Będą zmuszały do walki z chęcią zemsty bądź do walki by mścić. A ci, którzy te straszne lata wojenne, powojenne, złe czasy poddania się woli innych, czasy wybierania mniejszego zła przeżyją, będą ciągnęli za sobą bagażem zbyt ciężkim, bo go unieść w próbach zapominania. 

Katarzyna Zyskowska nie bawi się w ocenianie, daje nam zdanie, dwa i wiemy. "Wszystko płynie, wszystko się toczy. Łzy po policzkach, rude głowy po mchu. I los..."(str.501). Daje nam autorka Felicję, która pokocha dwa razy i dwa razy pokocha źle. Felicje, która w swej codzienności ucieka od spojrzeń mogących sprostać jej niezwykłości i wyjątkowości. 
"Za dnia taka eteryczna, spokojna i introwertyczna, delikatna jak porcelanowa lalka, a pośród splatanych leśnych cieni, przy akompaniamencie spadających gwiazd, wstępuje w nią nieznana energia." (str.83)
I Bronka nam daje, który przed swymi miłościami będzie uciekał ani nie umiejąc ich docenić, ani im sprostać, wreszcie nie mogąc żyć ani z nimi ani bez nich. Bronek będzie ze sobą niósł raz żydowską duszę, raz polskie wychowanie, będzie arystokratycznym sobą cierpiał w pozbawionej światła piwnicy i z owej piwniczej niedoli wyrażał będzie niemą zgodę na coś, co jemu samemu wydawało się będzie zbytnia naiwnością. Będzie wybierał pomiędzy gorącym, rodzącym mu córkę żydowskim życiem dalekim od kabaretu a między idealizowaną latami Królową Śniegu, która wreszcie okaże się niespełnieniem i kłamstwem. Fela, ów młodzieńczy miraż, z owego pozornie zimnego serca wydobędzie wiele zła, lecz będzie to zło, które ma posłużyć obronie tego, co najcenniejsze i czego, prócz niej, nie ocalił się ocalić nikt. 
I rudowłosa, pięknie śpiewająca Estera, pojawiająca się u boku Bronka i Felicji na moment zaledwie. Ta Estera Żydówka pozostanie wyrzutem sumienia do końca życia obojga. A także daleko poza nie. Ku następnym pokoleniom, które owym torem zła w imię dobra, będą już podążały wiedzione przez  niekoniecznie ślepy los. 
Na kolejne lata, na dzieci i wnuki tych trojga, na rozsupłanie ich poplątanych jedną nicią losu autorka każe nam czekać do ostatnich stu stron. Tu wychowają się dzieci, tu zmierzą się z demonami przeszłości, okiełznując je bądź im ulegając. Wcześniej zaś będzie ciekawie i przerażająco, poważnie i oburzająco, pięknie i strasznie a przede wszystkim obezwładniająco.

Zaczynając czytać tę powieść miałam wrażenie brania w dłonie lekkiej, przyjemnej historyjki. Począwszy od dziewczyny, która wyrywa się z małego miasteczka by w Warszawie w mieszkaniu ojca, o którym dotychczas wiedziała niewiele, spędzała będzie czasy studiów. Poprzez miesiące, gdy tam mieszkając pozna swojego wykładowcę, zostanie jego kochanką, potem partnerką. Kochanką nietypową, bo żyjącą w związku niepozbawionym brutalności, agresji. I czytając te pierwsze strony miałam wrażenie, że przyjdzie mi odłożyć "Historię złych uczynków" na półkę z zalewającymi rynek thrillerami, ciut erotycznymi, ciut psychologicznymi, rozszarpującymi kolejne rany chorych związków. Ot Nina I Miłosz, prosta historia o toksycznej miłości. 
"Obrażona i zarazem tęskniąca jak pies za panem, skomląca o ostatni czuły gest, o wybaczenie, sprzątałam pobojowisko, które zrobiliśmy wspólnie w mieszkaniu." (str.153)
Tylko czy Miłosz, ten ze światka przestępczego, ten, który nagle znika bez śladu bezlitośnie pozostawiając na pastwę losu osamotnioną, ciężarną Ninę, to ten Miłosz, który tkwi w naszej wyobraźni dzięki pierwszemu wrażeniu? Czy Nina to ta ścigana pechem i własną chora bezwładnością to Nina, która niesie ze sobą świadectwo poprzednich pokoleń? To co przygotowała nam w odpowiedzi Pani Zyskowska to rozwiązanie wręcz niewiarygodne. 

Gdyby owa trudna miłość nie pojawiła się w naszej teoretycznie prostej i zwyczajnej opowieści z początku książki, nigdy nie doszłoby do poznania faktów z przeszłości, Nina nigdy nie poznałaby matki Miłosza, nigdy nie odbyłaby ze swoją matką rozmów, powodujących zachłyśnięcie się straszną prawdą, nigdy nie doprowadziłaby nas wreszcie do finału, który jest tak szokujący, że wszystkie głoszone czy dopiero tkane teorie kompletnie tracą sens. Wszak jest czas miłości i czas śmierci...
Od drugiego rozdziału już nie jesteśmy w Warszawie, albo troszkę tylko, gdy getto stanie się faktem dla Bronka i jego ojca. Bardziej zaś jesteśmy w Aninie, w "domku dla lalek", przez który przewiną się postacie czasem szybko znikające z kart życia, czasem wulgarne, czasem nieumiejące kochać własnych dzieci, czasem pałającą żądzą do młodych dziewczynek. Ale i te siejące dobro, pokutujące za winy, zostające pośród ruin, gdy nie zostaje nikt, uciekające tylko dlatego, że przyszło im ratować własne dzieci. 

Dwutorowość czasowa, historyczna to dla autorki także dwutorowość językowa. "Historia ..." łączy owe odległe czasy i miejsca w sposób wybitny. To co szybkie, związane ze współczesną Warszawa i jej stylem istnienia, także z ciemnymi sprawkami, światem gangsterskim, autorka podaje nam językiem współczesności - krótkim, niemal reporterskim, przetykanym przekleństwami nadającymi moc reakcjom, złości, brutalność. Druga zaś opowieść - ta sprzed lat, z innych traum i przeżyć, z innych salonów, lśniących lakierków, letnisk, potem zaś wojny i jej szaleństwa, napisana jest niezwykle poetycko, jest niczym opowieść snuta przez wybitnych klasycznych pisarzy pieszczących czytelnika inwersjami, formami biernymi, smakowitą polszczyzną. Zmieszanie owych języków powoduje, że wydarzenie się przenikają ale nie stapiają w jedno. Że nie tylko opisowo, ale i duchowo przenosimy się wraz ze stylem i formą w odrębne czasy, że szybko otrząsamy się z tego co zaszłe, by zmierzać dzisiejszymi torami w wulgarność PRLu i kolejnych dekad. I znów wracamy w łagodny, przejmujący styl, który tym bardziej wszystko co straszne, wojenne, czyni przenikliwym, co budzi naszą empatię i niemoc. 

Przepiękna książka. W roli głównej kobiety. Silne, wytrwałe, chroniące swoje dzieci wszelkimi sposobami. Kobiety, dla których kłamstwo, upodlenie, nawet zabójstwo staje się dozwolonym środkiem, gdy chodzi o ochronę miłości - tej partnerskiej lub matczynej. Póki nie stanie się jasne, że za krzywdy, także te, które same w sobie usprawiedliwiały, muszą mieć swoje konsekwencje, muszą zostać ukarane. Jak decyduje się je karać Katarzyna Zyskowska? W sposób, któremu dają wyraz stare wierzenia, zabobony, biblijne cytaty, symboliczne wydarzenia i stworzenia. I to owe złe uczynki, które autorka uczyniła bohaterami "Historii..." i nasze subiektywne ich odbieranie powodują, że owa, rozpoczynająca się od zwyczajności powieść, prowadzi nas w zakątki niezwykłe, tak ludzkie i tak jednocześnie zależne o pohukującej w raz z sową, prastarej sprawiedliwości.
"Zaglądałam przeznaczeniu w oczy wiele razy, bo chociaż uciekałam stąd daleko, to nie uciekałam od siebie. Nie da się uciec od siebie." (str.456)...

Wydawnictwo: Znak, 2018
Liczba stron: 512

16 komentarzy:

  1. Bardzo chcę przeczytać tę książkę. Czuję, że mocno mnie poruszy i da mi do myślenia na długo zapadając w pamięci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to są właśnie wrażenia i emocja jakie ta książka wzbudza. Miłej lektury, pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Właśnie przymierzam się do tej serii :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ile się orientuję to jest pojedyncza książka. Tak czy owak, przymierzyć się warto, na pewno nie zawiedzie :) Pozdrawiam

      Usuń
  3. Pięknie napisana recenzja, dla mnie ta książka jest rewelacyjna, powiązania między bohaterami, dwutorowość akcji i zaskakujący klimat

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo.
      Zgadzam się z Tobą w każdym słowie, to nie jest książka, która odkłada się by obrastała kurzem zapomnienia. Piękna, przejmująca, oby więcej takich na rynku :) Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  4. Bardzo cenię sobie prozę tej autorki. Uwielbiam jej epickość w książkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, ten język jest porywający. Nie znałam wcześniejszych tytułów ale niewątpliwie poznam :) Pozdrawiam.

      Usuń
  5. Cudowna powieść! Bardzo mnie poruszyła i z chęcią przeczytam inne książki tej autorki. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogłabym się podpisać pod każdym Twoim słowem. Ciesze się, że mamy takie same odczucia :) Pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Lubię takie historie poza tym jestem ciekawa tej dwutorowości językowej. Rzadko autorzy coś takiego stosują.
    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, czytam już zupełnie inną powieść a łapie się na tym, że jeszcze momentami myśli odpływają ku Feli, Bronkowi i innym... Niezwykła opowieść i niezwykle napisana, szczerze polecam :)

      Usuń
  7. Po takiej recenzji i pozytywnych komentarzach aż szkoda przejść obok tej książki obojętnie. Zapisuję sobie tytuł :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę,że się nie zawiedziesz. Dziękuję za miłe słowa i życzę, by lektura Tobie również dostarczyła wspaniałych wrażeń. Pozdrawiam 😊

      Usuń
  8. Słyszałam już trochę dobrego o tej książce i bardzo chcę ją przeczytać. Myślę, że mi też się spodoba. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja tak myślę :) Mam nadzieję, ze nie poczujesz się zawiedzione, dla mnie to jeden z najbardziej wartościowych tytułów tego roku. Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń