"Błoto" Hillary Jordan 9/10
Bez względu na to, ile osób postawimy twarzą w twarz z sytuacją
wymagającą wydania opinii, zareagowania, podjęcia decyzji, każdy będzie
miał swoją prawdę. Wynikła gdzieś z głębi naszego wychowania, wpajanych
latami wierzeń, nabytych doświadczeń i przekonań, będzie decydowała o
momentach, które mogą nasze czyny uczynić szlachetnymi bądź wstrząsająco
okrutnymi. Dla kogo będą dobre a dla kogo złe? Nie wiadomo, wszak każdy
ma swoją prawdę, swoja rację.
Wszyscy bohaterowie, których stworzyła Hillary Jordan niosą ze sobą dany typ zachowania, upór w zmierzaniu ku temu, co ich zadowoli, będzie napawało dumą. Dobrze urodzone ale silna, stawiająca czoło każdej przeszkodzie Laura, przebiegnie od pogodzenia się ze staropanieństwem, przez wdzięczność zamiast miłości, przez poczucie beznadziei i brudu, przez braku akceptacji i zniesmaczenie aż do zawierzenia, pokochania w doli i niedoli, docenienie.
"To cud, że pragnął mnie Henry. Nie potrafię powiedzieć, czy byłam w nim wtedy autentycznie zakochana, byłam mu tak bardzo wdzięczna, że to uczucie przyćmiewało każde inne. Uratował mnie od życia na marginesie, od litości, pogardy, i oficjalnej życzliwości, które zwykle są udziałem starych panien." (str.38)
Jej mąż, Henry, miłujący ziemię ponad wszystko, stoickim spokojem zażegna niejedną awanturę, uspokoi niejedno spanikowane serce i niejedno ciało pełne agresji. Ale i sprawi, że niedoceniona żona, opuszczona w swojej wrażliwości, będzie szukała uwagi poza jego ramionami.
"Czasami żałowałam, że nie żyję w jego czarno-białym świecie, gdzie nie ma miejsca na wątpliwości i zawsze wiadomo, co dobra i co złe." (str.197)
Wspaniały, kolorowy Jamie z życia rozbawionego bawidamka wpadnie w koszmar wojny, w świadomość mordowania, w traumę, którą będzie leczył kolejnym, pozornie beztroskim okresem, w swej woli przeżycia i uporania się z demonami zapominając chwilami o tym, że gdy on walczy i przywdziewa zbroję rycerza, na placu boju pozostają ciała jego najbliższych.
"Do szału doprowadzało mnie jego samolubstwo. jamie robił, co mu się żywnie podobało, i ani przez chwilę nie pomyślał, jaki to może mieć wpływ na innych." (Henry, str.249)
I jest w tej rodzinie miejsce dla Papy, ojca tych dwóch mężczyzn, postaci, której polubić nie sposób, która budzi agresję, złość, którą niejednokrotnie w myślach zabijamy, wyrzucamy poza nawias rodziny i społeczeństwa i której się nie wybacza, bo i po cóż?
Za polem bawełny, za błotem, mieszka rodzina Jacksonów, kolorowych najemców. Dumna i niezwykle mądra życiowo Florence, jej zatroskamy mąż i małe, ale już ciężko pracujące w polu dzieci. Jest i Ronsel, ukochany syn, który wraca z wojny odmieniony. Niesie ze sobą brzemię tego, co wojenne, tego co straszne, ale i wspomnienie zakazanej miłości a wreszcie dumę z bycia amerykańskim żołnierzem, docenionym, traktowanym na równi ze wszystkimi innymi podoficerami. Wraca przesiąknięty przekonaniem, że już wie, jak powinno wyglądać życie, nieskory do ponownego zginania karku. Tyle, że Ronsel wraca do Delty, do tego zakątka Ameryki, który jest najbardziej rasistowski, najbardziej "południowy". Gdzie nadal święci się segregację rasową, gdzie Ko Klux Klan jest oczywistością czuwającą nad czystością rasy, gdzie nieposłuszeństwo Murzynów kara się tak samo, jak w czasach poprzedzających wojnę secesyjną. A mamy lata 40te XX wieku.
"Czarnuch, smoluch, murzaj, bambus. Pojechałem walczyć za swój kraj i wróciłem, żeby się dowiedzieć, że nic się nie zmieniło. Czarni ludzie dalej jeżdżą na końcu autobusu, wchodzą tylnymi drzwiami, zbierają bawełnę białych i proszą ich o wybaczenie. Nieważne, ze odpowiedzieliśmy na ich wezwanie i walczyliśmy na ich wojnie, dla nich zawsze będziemy czarnuchami." (str.159)
Powieść "Błoto" ma tyle warstw, ilu bohaterów. Autorka prowadzi nas przez zazębiające się opowieści w niewiarygodny sposób nadając im tożsamość potwierdzającą ich pochodzenie, sposób życia, stosunek do pracy, wiary i miłości. Arystokratyczne maniery Laury przewijają się pomiędzy rozbawionym ale i nadwrażliwym językiem i zachowaniem Jamiego. Wreszcie, czarni południowcy są właśnie tacy, jakich znamy lub sobie wyobrażamy, ze specyficznym językiem, odpowiednią leksyką i stylistyką, wreszcie, z przekonaniami, które po prostu są ICH - wiemy to i czujemy. Jak wspomina sama autorka w zamieszczonym przy końcu powieści wywiadzie: (...) czarni bohaterowie powinni móc wypowiedzieć się o brzydocie tamtego miejsca i czasu osobiście, swoimi słowami. (str.357)
Warstwy sklejają się ostatecznie w jedną mocną, grubą, niewzruszoną skałę. W opowieść o rasizmie. O różnych postawach względem niego. O zakorzenionych nawykach, których nie sposób wyplenić, o chęci walki z nim dla siebie samego, swych bliskich i przyszłych pokoleń, o niemożności pokonania go mocnymi lecz niestety skazanymi w swej indywidualności ideałami, o neutralności, którą pojmować można jako tchórzostwo, ale tez jako lęk przed zemstą, w której rasistowska ręka dopadnie najbliższych. I o tym, że nawet bohater wojenny, nawet młody ojciec pozostanie czarnuchem, przedstawicielem gorszej rasy.
I jeszcze drobna uwaga. Autorka nie osądza, ona jedynie opisuje. Ze szczegółami. Z batonikiem czekoladowym, językiem i poszewkami. A jeśli chcemy przekonać samych siebie, że ów problem ukazany przez Hillary Jordan na tle lat powojennych, całkowicie już we współczesnym świecie zanikł, warto zanurzyć się w socjologiczne opracowania dotyczące południa USA, owego pięknego, płaskiego Missisipi, owych pól, które zalewało i bywa, że nadal rok po roku zalewa błoto. To rzeczne, niosące smród, zniszczenie i niechęć, i to moralne, które owszem, zaschło. Cieniutką wierzchnią warstwą.
Wszyscy bohaterowie, których stworzyła Hillary Jordan niosą ze sobą dany typ zachowania, upór w zmierzaniu ku temu, co ich zadowoli, będzie napawało dumą. Dobrze urodzone ale silna, stawiająca czoło każdej przeszkodzie Laura, przebiegnie od pogodzenia się ze staropanieństwem, przez wdzięczność zamiast miłości, przez poczucie beznadziei i brudu, przez braku akceptacji i zniesmaczenie aż do zawierzenia, pokochania w doli i niedoli, docenienie.
"To cud, że pragnął mnie Henry. Nie potrafię powiedzieć, czy byłam w nim wtedy autentycznie zakochana, byłam mu tak bardzo wdzięczna, że to uczucie przyćmiewało każde inne. Uratował mnie od życia na marginesie, od litości, pogardy, i oficjalnej życzliwości, które zwykle są udziałem starych panien." (str.38)
Jej mąż, Henry, miłujący ziemię ponad wszystko, stoickim spokojem zażegna niejedną awanturę, uspokoi niejedno spanikowane serce i niejedno ciało pełne agresji. Ale i sprawi, że niedoceniona żona, opuszczona w swojej wrażliwości, będzie szukała uwagi poza jego ramionami.
"Czasami żałowałam, że nie żyję w jego czarno-białym świecie, gdzie nie ma miejsca na wątpliwości i zawsze wiadomo, co dobra i co złe." (str.197)
Wspaniały, kolorowy Jamie z życia rozbawionego bawidamka wpadnie w koszmar wojny, w świadomość mordowania, w traumę, którą będzie leczył kolejnym, pozornie beztroskim okresem, w swej woli przeżycia i uporania się z demonami zapominając chwilami o tym, że gdy on walczy i przywdziewa zbroję rycerza, na placu boju pozostają ciała jego najbliższych.
"Do szału doprowadzało mnie jego samolubstwo. jamie robił, co mu się żywnie podobało, i ani przez chwilę nie pomyślał, jaki to może mieć wpływ na innych." (Henry, str.249)
I jest w tej rodzinie miejsce dla Papy, ojca tych dwóch mężczyzn, postaci, której polubić nie sposób, która budzi agresję, złość, którą niejednokrotnie w myślach zabijamy, wyrzucamy poza nawias rodziny i społeczeństwa i której się nie wybacza, bo i po cóż?
Za polem bawełny, za błotem, mieszka rodzina Jacksonów, kolorowych najemców. Dumna i niezwykle mądra życiowo Florence, jej zatroskamy mąż i małe, ale już ciężko pracujące w polu dzieci. Jest i Ronsel, ukochany syn, który wraca z wojny odmieniony. Niesie ze sobą brzemię tego, co wojenne, tego co straszne, ale i wspomnienie zakazanej miłości a wreszcie dumę z bycia amerykańskim żołnierzem, docenionym, traktowanym na równi ze wszystkimi innymi podoficerami. Wraca przesiąknięty przekonaniem, że już wie, jak powinno wyglądać życie, nieskory do ponownego zginania karku. Tyle, że Ronsel wraca do Delty, do tego zakątka Ameryki, który jest najbardziej rasistowski, najbardziej "południowy". Gdzie nadal święci się segregację rasową, gdzie Ko Klux Klan jest oczywistością czuwającą nad czystością rasy, gdzie nieposłuszeństwo Murzynów kara się tak samo, jak w czasach poprzedzających wojnę secesyjną. A mamy lata 40te XX wieku.
"Czarnuch, smoluch, murzaj, bambus. Pojechałem walczyć za swój kraj i wróciłem, żeby się dowiedzieć, że nic się nie zmieniło. Czarni ludzie dalej jeżdżą na końcu autobusu, wchodzą tylnymi drzwiami, zbierają bawełnę białych i proszą ich o wybaczenie. Nieważne, ze odpowiedzieliśmy na ich wezwanie i walczyliśmy na ich wojnie, dla nich zawsze będziemy czarnuchami." (str.159)
Powieść "Błoto" ma tyle warstw, ilu bohaterów. Autorka prowadzi nas przez zazębiające się opowieści w niewiarygodny sposób nadając im tożsamość potwierdzającą ich pochodzenie, sposób życia, stosunek do pracy, wiary i miłości. Arystokratyczne maniery Laury przewijają się pomiędzy rozbawionym ale i nadwrażliwym językiem i zachowaniem Jamiego. Wreszcie, czarni południowcy są właśnie tacy, jakich znamy lub sobie wyobrażamy, ze specyficznym językiem, odpowiednią leksyką i stylistyką, wreszcie, z przekonaniami, które po prostu są ICH - wiemy to i czujemy. Jak wspomina sama autorka w zamieszczonym przy końcu powieści wywiadzie: (...) czarni bohaterowie powinni móc wypowiedzieć się o brzydocie tamtego miejsca i czasu osobiście, swoimi słowami. (str.357)
Warstwy sklejają się ostatecznie w jedną mocną, grubą, niewzruszoną skałę. W opowieść o rasizmie. O różnych postawach względem niego. O zakorzenionych nawykach, których nie sposób wyplenić, o chęci walki z nim dla siebie samego, swych bliskich i przyszłych pokoleń, o niemożności pokonania go mocnymi lecz niestety skazanymi w swej indywidualności ideałami, o neutralności, którą pojmować można jako tchórzostwo, ale tez jako lęk przed zemstą, w której rasistowska ręka dopadnie najbliższych. I o tym, że nawet bohater wojenny, nawet młody ojciec pozostanie czarnuchem, przedstawicielem gorszej rasy.
I jeszcze drobna uwaga. Autorka nie osądza, ona jedynie opisuje. Ze szczegółami. Z batonikiem czekoladowym, językiem i poszewkami. A jeśli chcemy przekonać samych siebie, że ów problem ukazany przez Hillary Jordan na tle lat powojennych, całkowicie już we współczesnym świecie zanikł, warto zanurzyć się w socjologiczne opracowania dotyczące południa USA, owego pięknego, płaskiego Missisipi, owych pól, które zalewało i bywa, że nadal rok po roku zalewa błoto. To rzeczne, niosące smród, zniszczenie i niechęć, i to moralne, które owszem, zaschło. Cieniutką wierzchnią warstwą.
Wydawnictwo: Otwarte, 2018
Tytuł oryginału: Mudbound
Tłumaczenie: Adriana Sokołowska-Ostapko
Liczba stron: 352
Na mnie ta powieść zrobiła ogromne wrażenie. Cieszę się bardzo, że ją przeczytałaś i że cie nie rozczarowała :)
OdpowiedzUsuńO tak, to faktycznie jedna z najlepszych powieści jakie przeczytałam w ostatnim czasie. Znakomity debiut wart każdej spędzonej z nim chwili :) Cieszę się, że się zgadzamy, pozdrawiam ciepło.
UsuńTo musi faktycznie być dobra książka ;)
OdpowiedzUsuńTak, nie przeraża filozofią, nadmierna poetyckością, szarpaniem emocjami. Ale pozorny spokój opowieści momentami przeraża. Jestem pod dużym wrażeniem. Polecam zdecydowanie! Ciepłe pozdrowienia :)
UsuńCzytałam o tej książce bardzo pozytywne opinie, więc na pewno po nią sięgnę. 😊
OdpowiedzUsuńCiesze się bardzo i ponownie zachęcam, naprawdę warto. Pozdrawiam :)
UsuńŚwietna książka, choć czytałam jakiś czas temu to nadal jak o niej pomyslę to się wzruszam. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWarta owych wzruszeń, to fakt... Pozdrawiam :)
UsuńBłoto okryte nawet cienką warstwą może okazać się trudne do usunięcia. A szczególnie moralne błoto pozostawia ślad. Dziękuję za bardzo ciekawa propozycję, która opatrzyłaś wytrawną recenzją. Ułatwiłaś mi wybór tej książki z tak dużej ofert wydawniczej. Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Cię zachęciłam bo moim zdaniem ta książka warta jest każdej spędzonej z nią chwili. Każdy z nas ma jakieś błotniste tereny w duszy, warto zobaczyć jak pokazała je autorka. Bo tu nie tylko o rasizm chodzi ale o ludzką moralność, jak słusznie zauważyłeś. Pozdrawiam ciepło :)
UsuńŚwietne recenzja! Uważam, ze książki na takie trudne tematy są bardzo wartościowe i każdy powinien takie czytać. Ja na pewno przeczytam jak tylko będę miała okazje. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa :) Masz racje, takie tematy powinny i ostatnią są poruszane coraz częściej. "Błoto" ma tę przewagę nad innymi, że jest napisane świetnym językiem, ani przez chwile nie czujemy zmęczenia tematem. Warto, pozdrawiam ciepło :)
UsuńPo pierwsze świetna recenzja :) Po drugie super, że coraz więcej pojawia się na rynku książek poruszających trudne, często bardzo emocjonalne tematy. Ja tym razem spasuje co nie zmienia faktu, że jest to ciekawa, mądrą pozycja :)
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością zostanę z Tobą na dłużej:*
Pozdrawiam serdecznie
Bardzo dziękuję za miłe słowa i serdecznie zapraszam :) Może któraś z następnych pozycji okaże się na tyle interesująca, by po nią sięgnąć. Co do "Błota", to faktycznie wartościowa pozycja ale też chyba odpowiednia na mniej wakacyjny czas ;) Pozdrawiam ciepło.
UsuńTakie wielowarstwowe książki skłaniają do refleksji, czasem przeczących sobie, ale wartych czasu poświęconego im :)
OdpowiedzUsuńKażdy z bohaterów ubogaca nas swoja opowieścią, wszystkie razem dają gorzka prawdę. Masz rację, z tego typu opowieści czerpie się najwięcej. Pozdrawiam ciepło :)
UsuńBardzo się cieszę, że mogę podzielić się z nami swoimi doświadczeniami. Nazywam się Brenda i byłem szczęśliwy. Dopóki mój mąż nie powiedział, że go zdradzam, oboje staliśmy się dokuczliwymi parami, nie mógł w to uwierzyć, ani nie zaufał moim słowom, więc złożyliśmy wniosek o rozwód, później zostaliśmy rozdzieleni i ślubowaliśmy, że nigdy się nie pogodzimy. Długo próbowałem iść dalej, ale nie mogłem pozostać bez niego, więc zacząłem poszukiwania powrotu męża, a potem skierowano mnie do Dr.IZOYA. Świetny człowiek, którego spotkałem, rzucił zaklęcie miłosne i zmusił mojego męża do powrotu w ciągu 24 godzin. dzięki temu jestem tutaj, aby udostępnić kontakt dr IZOYA, skontaktować się z nim poprzez drizayaomosolution@gmail.com. Jest naprawdę potężny i specjalizuje się w następujących sprawach ...
OdpowiedzUsuń(1) Kochaj zaklęcia wszelkiego rodzaju. (2) Przestań rozwodzić się. (3) Zakończ jałowość. (4) Potrzebujesz pomocy duchowej.