"Moja najdroższa" Gabriel Tallent 7/10
Straszna książka. Przerażająca, wstrząsająca. Straszna. I nie budzi tego poczucia sam opisany problem, bo każdy dorosły człowiek świadomy jest istnienia takiego rodzaju problemów. I nie jest straszna poprzez budzenie leku czy niepokoju, bo czytając o innych, samemu będąc nie naznaczonym tego typu przeżyciami potrafimy się teoretycznie nieco zdystansować. Ona, niestety i z wielkim bólem trzeba to przyznać, jest straszna prawdą. Świadomością, że właśnie tak to wygląda, że w książce żadne załamanie nie zostało rozprasowane, żadna plama wywabiona, żadna dziura załatana.
O przemocy w rodzinie, tej fizycznej lub psychicznej, bądź jak tutaj, kompilacji obydwu rodzajów, można pisać z pozycji psychologa, tłumacząc mechanizmy powstawania i rozwoju tego typu socjopatycznych zachowań. Można zamienić się w obserwatora, który będzie podawał fakty, układał statystyki, opisywał zadawane rany mentalne i fizyczne. Ale można tez, jak Gabriel Tallent, wstrząsnąć czytelnikami obnażając myśli i odczucia ofiary. I nie, nie będziemy tutaj załamywać rąk, zalewać się współczującymi łzami, szukać słów pociechy dla ofiary ukazanej w pozycji słabej, ranionej istoty. W "Mojej Najdroższej" pójdziemy bowiem szlakiem współuzależnienia, nienawiści do samej siebie, usprawiedliwiania nawet najbardziej obrzydliwych kazirodczych czynów. A wszystko to poda nam autor na talerzu wypalonym z miłości - ogromnej, zaborczej, skalanej, tak strasznej i druzgocącej, że prawie nie do pokonania.
Gdy w domu, nieco tylko oddalonym od centrum miasta, niewielki kawałek drogi w las, w bok od drogi, mieszka wdowiec z nastoletnią córką, nic nie wydaje nam się zakłócać wrażenia spokoju, dbałości, i nie bójmy się tego powiedzieć, normalności. Przystojny ojciec, nieco zdziwaczały po śmierci żony lecz nadal atrakcyjny, snuje wprawdzie przedziwne teorie spiskowe przygotowując się na domniemany koniec świata, ale czyni to w sposób omalże racjonalny. Ogromnie inteligentnym, pełnym literackich zwrotów i przekonujących naukowych faktów językiem, opowiada o swoich wizjach, pozostając zwykłym, nawet godnym zainteresowania sąsiadem.
Dziadek, który wie, że Martinowi zdarzało się w przeszłości używać przemocy w stosunku do żony, jest jednak spokojny o los często odwiedzającej go wnuczki. Podobnie jak nauczycielka, która zauważa jedynie jej problemy z ortografią i jak koleżanki z klasy, które nie dostrzegają nikogo innego, poza zamkniętą w sobie, cichą, każącą siebie nazywać Turtle (żółw) dziewczyną z ostatnich ławek. W życiu rodziny Julii nie dzieje się bowiem nic oczywistego, co mogłoby zaniepokoić, nic zostawiającego niejasne ślady. Wręcz przeciwnie, troska, opiekuńczość, dbałość o poszanowanie córki przez nauczycieli i innych uczniów, regularne jej odwożenie, stawanie po jej stronie - to są cechy ojca dziewczyny. I jak nie uznawać go za jeśli nie idealnego, to poprawnego rodzica?
W zaciszu domowym kwitnie chora miłość. Podstawowym swym zadaniem ojciec czyni nauczenie swej córki w ekstremalnych sytuacjach. Julia świetnie strzela, zjada odpowiednio nadgryzając ogon kąsające skorpiony, doskonale posługuje się nożem, buduje tamy, szałasy. Wydawać by się mogło,że ojce po prostu doskwiera brak syna, że może przelewa na córkę nieco źle pojęta obawę przed przyszłością, póki nie zajrzy się głębiej w ich codzienność. Powtarzają się ataki agresji, molestowanie seksualne jest na porządku dziennym. Zdarza się wszystko, co zdarzyć się może młodej dziewczynie żyjącej z psychopatycznym ojcem. I co gorsza, każda z tych rzeczy znajduje w oczach dziewczyny usprawiedliwienie. Miłością.
Właśnie w takiej sytuacji stawia nas w swej powieści Gabriel Tallent, każąc oczekiwać kolejnych dni z niedowierzaniem, że to można wytrzymać, o jakiekolwiek zmianie nie wspominając. Przez kolejne rozdziały poprowadzi nas umysł Turtle, poprowadzą nas jej myśli, jej agresja, jej słowna nienawiść skierowana przeciwko samej sobie. Czy ta dziewczynka, nieświadoma swojego tragicznego położenia zda sobie sprawę z kalectwa psychicznego o jakie przyprawia ją ojciec? Czy dziadek i sąsiedzi pozostaną do końca biernymi, prawie nieświadomymi obserwatorami? Czy istnieje coś lub ktoś będący w stanie otworzyć oczy poniewieranej ofiary? Czy miłość w normalnej wersji jest w stanie udowodnić Turtle jak bardzo się myliła? Pytanie goni pytanie, spodziewamy się tragedii ale nie jesteśmy w stanie przewidzieć kto padnie ofiarą, odrzucają nas opisy zdarzeń, których nie rozumiemy i które trudno ogarnąć zdrowym umysłem, ale które swymi myślami uwiarygadnia sama Turtle. A co na to sama bohaterka?
"Momenty szczęścia zdarzają się na marginesie nieznośnych uczuć". Cóż dodać więcej...
W "Mojej Najdroższej" roi się od opisów. Przyroda jawi się jako raj, szczegółowo opisane rośliny stanowią tło do zachwytu otoczeniem, w którym przyszło żyć Turtle. Ale naprzeciw owemu pięknu autor postawił brzydotę, tragizm, ohydę ludzkiego postępowania. A wtedy, kiedy przychodzi nam wraz z bohaterką wchodzić w las, wodę, łąki, wtedy i one stają się zimne, szare, deszczowe, nieprzychylne człowiekowi. Nie ma tutaj litości dla czytelnika. Jest brzydka prawda. Nie ma upiększeń i złagodzeń, rany bolą jak prawdziwe, usta wykrzywiają się z niesmaku, pięści same zaciskają się w niezgodzie. Autor jest doskonały w opisach wnętrza gnijącego od bólu, cierpienia i nienawiści do samej siebie. Doskonały.
Można oprzeć się z westchnieniem o ścianę i pomyśleć, że taka literatura za bardzo boli, że może nie warto aż tak realistycznie opisywać zła i to zła, które gnieździ się w rodzinnym domu. Można uważać, że takie problemy są tak dobrze znane i tak efektownie przemilczane, że nie pomogą przekleństwa czy zdania budzące odrazę. A jednak książka jest niesamowicie dobra. I chyba to określenie najlepiej oddaje moc przekazu, twardość języka, brutalność nagiej prawdy. To się czyta z bólem, to się czyta pozostając w nieustannym szoku. Tyle, że rozumiem intencje autora. Bo czy nie jest prawdą, że najdłużej w myślach i pamięci ludzi pozostaje to, co szokuje? Co bije niczym obuchem w spokój ducha? Co nie upraszcza, nie tłumaczy, nie wygładza ale bije prosto w oczy swoją brzydotą? Niesamowicie dobra, tak, taka właśnie jest ta książka.
Ps. W moim przypadku, dodatkowo odczucia potęgowała fenomenalna interpretacja
Pauliny Holtz, bowiem dane mi było jednocześnie słuchać fragmentów książki w
samochodzie i kończyć rozdziały papierowej wersji w domu.
Wydawnictwo: Agora SA, 2018
Tytuł oryginału: My Absolute Darling
Tłumaczenie: Dariusz Żukowski
Liczba stron: 392
W wersji ebook czyta: Paulina Holtz
Rany duszy są bardziej bolesne od zranień cielesnych. Mieszkając w naszych bezpiecznych czterech ścianach zamykamy się w naszej skorupie, zamiast z niej wyjść. Mamy uszy, ale nie słyszymy. Mamy oczy, ale nie widzimy zła, które trezba wyartykułować i piętnować je. Mimo twojej, uderzającej czułe miejsca, recenzji na razie nie planuję tej lektury. Pozdrawiam refleksyjnie...
OdpowiedzUsuńMasz rację, boli dusza, boli serce, boli nawet każda myśl gdy rani ktoś bliski, gdy z ofiary stajemy się współwinnymi poprzez akceptację. To trudna lektura, łamiąca przekonanie o dobroci ludzi, o słuszności zaufania najbliższym. Trzeba dla niej znaleźć spokojny czas. Może kiedyś... Pozdrawiam ciepło :)
Usuńmuszę przeczytać. 😊
OdpowiedzUsuńMimo okrucieństwa, bólu, nienawiści.. ogromnie wciąga. Kibicuje się małej Turtle az do końca, trudno od niej odejść mimo niesmaku czy złości. Polecam.
UsuńKsiążka niełatwa, ale jak widzę również bardzo intrygująca.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście trudno się od niej oderwać mimo faktu, że porusza niełatwe tematy w sposób omalże brutalny. Pozdrawiam.
UsuńMyśle, ze będzie dla mnie naprawdę wstrząsająca lektura.
OdpowiedzUsuńJa sama nie spodziewałam się, że coś może aż tak angażować moje emocje, uruchamiać wewnętrzny bunt... wszak przeczytałam niemało książek pisanych dość ostrym językiem. A jednak... Robi wrażenie...
UsuńZ tego co widzę, to książka dość specyficzna i niełatwa, jednak mimo to chyba chcę poznać tę historię:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Justyna z http://livingbooksx.blogspot.com
Tak, ona właśnie taka jest. Odpychająco realistyczne a jednocześnie ogromnie wciągająca. Przytłacza ale nie pozwala od siebie odejść. Dlatego uważam ją za bardzo dobry tytuł :) Pozdrawiam ciepło.
UsuńZawsze z przyjemnością zaglądam w wolnej chwili na Pani bloga, ponieważ zazwyczaj zapoznaje mnie Pani z książkami, o których nie słyszała, a są warte uwagi. Często wstrząsające, niełatwe.
OdpowiedzUsuńMyślę, że to kwestia czasu, zanim sięgnę po ,,Moja najdroższa''.
Bardzo dziękuję za miłe słowa. Tak to właśnie czasem jest, że różnica wieku pozwala nam zaglądnąć na zupełnie inną półeczkę i odnaleźć tam perełkę (jak i mnie się zdarza na półkach młodzieżowych). Ps. Gdyby Pani mogła, Pani Oli pisać do mnie po imieniu byłabym przeszczęśliwa ;) Pozdrawiam ciepło.
UsuńMyślę, że aby uwrażliwić ludzi trzeba bezustannie przypominać im o problemach, które cały czas są obecne. Dla niektórych skuteczna jest jedynie terapia szokowa. Z wielką ciekawością sięgnę po tę książkę. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTak, ja też tak odebrałam intencje autora. Tym bardziej, że trudno oprzeć się wrażeniu, że ludzkiej wrażliwości na los innych z dekady na dekadę ubywa. Szkoda... Pozdrawiam.
Usuń