"Dietoland" Sarai Walker 7/10
Nad lunaparkiem próżności, codziennie rano rozbłyskuje wielki biało-czerwony neon - "DIETOLAND", zapraszający pięknych, młodych, szczupłych ludzi na pokaz dziwów, które wzbudzą śmiech lub politowanie.
Na podwyższeniu po lewej - cuda nie z tej Ziemi! - pies na trzech łapach, kot o dwóch głowach, o! i jeszcze ta strasznie gruba baba, której ciężko wstać z krzesła. Cha, cha, cha!
A po prawej na okrągło pokazują pełne rozbłysków, wygiętych ciał, silikonowych biustów reklamy wszystkiego. I prawda, jak to ładnie, gdy śliczna panienka wydyma usta nad oponami, a inna uśmiecha się wybielonymi równiutkimi ząbkami do sosu pomidorowego? Ach!
W głębi, za napisem 'Tylko dla dorosłych', w szczelnie zamkniętym i wygłuszonym pomieszczeniu, można obejrzeć, coraz częściej określano jako normalne, filmy porno, w których mężczyzna, dwóch, trzech upokarza kobietę w każdy możliwy sposób, mową i uczynkiem, na myśli nie ma czasu. Ale co to, nie do wiary, na tamtym kobieta bije i obraża mężczyznę. Zboczenie, ohyda, fuj!
Na podwyższeniu po lewej - cuda nie z tej Ziemi! - pies na trzech łapach, kot o dwóch głowach, o! i jeszcze ta strasznie gruba baba, której ciężko wstać z krzesła. Cha, cha, cha!
A po prawej na okrągło pokazują pełne rozbłysków, wygiętych ciał, silikonowych biustów reklamy wszystkiego. I prawda, jak to ładnie, gdy śliczna panienka wydyma usta nad oponami, a inna uśmiecha się wybielonymi równiutkimi ząbkami do sosu pomidorowego? Ach!
W głębi, za napisem 'Tylko dla dorosłych', w szczelnie zamkniętym i wygłuszonym pomieszczeniu, można obejrzeć, coraz częściej określano jako normalne, filmy porno, w których mężczyzna, dwóch, trzech upokarza kobietę w każdy możliwy sposób, mową i uczynkiem, na myśli nie ma czasu. Ale co to, nie do wiary, na tamtym kobieta bije i obraża mężczyznę. Zboczenie, ohyda, fuj!
Wieczorem obsługa zauważa, że w neonie zgasły dwie litery: T i O. Ale przecież nie warto się tym przejmować. Bo rzadko kto przystanie, by przeczytać jaśniejący na wiele kilometrów napis "DIE LAND". I o tym niewidzeniu, przejrzeniu lub nie, stadnym widzeniu lub ze stada odpadaniu, jest książka Sarai Walker.
Plum ma na imię Alice, ale nikt tak do niej nie mówi. Nie mówi również, nawet nie myśli tak o sobie sama Plum. Alice bowiem to alter ego, do którego dąży bohaterka. To kobieta idealna, pożądana czy też, nie owijając w bawełnę, ujmując rzecz w stylu autorki, "ruchalna". Kobieta akceptowana, podziwiana, przebierająca w mężczyznach jak w ulęgałkach i podążająca za modą. Alice to marzenie, które Plum ma doścignąć już niedługo, kiedy tylko, po operacji żołądka, jej 135-kilogramowe ciało skurczy się do rozmiarów noszonych przez modelki, gwiazdy ekranu, ściśnięte wyszczuplającą odzieżą zjadaczki sałaty z musztardą.
Plum wykonuje pracę dla pisemka dla nastolatek, pisze odpowiedzi na listy ZA kogoś, jest w tym, i innych aspektach życia schematyczna, pozbawiona chęci do jakichkolwiek zmian, ukierunkowana na to, by przetrwać, przebiec niezauważona przez kolejne miesiące po to, by wreszcie zacząć prawdziwe życie.
"Nie znosiłam, kiedy ludzie robili aluzje do mojej tuszy, choć bardzo rzucała się w oczy. Czułam się wtedy tak, jakby potwierdzali, że coś jest ze mną nie w porządku, podczas gdy ja miałam nadzieję, że tego nie zauważyli." (str.39)
Szereg dziwnych wypadków, związanych z tajemniczą Leetą, jak i z działalnością jeszcze bardziej zagadkowej Jennifer, doprowadzi bohaterkę do pytania postawionego przez jedną z nowo poznanych kobiet: A jeśli to jest Twoje prawdziwe życie? A jeśli właśnie teraz je przeżywasz? Szukając wraz z bohaterką odpowiedzi na to właśnie pytanie, Sarai Walker napędzi opowieść, w której nie ma haseł, nawoływań i obraźliwego opluwania przeciwników. Jest sporo faktów wprost z amerykańskich gazet, równie dużo stawiających włosy na głowie relacji z życia, i często śmierci kobiet. Jest raport z gwałtu na czternastolatce, są dane o wykorzystywaniu seksualnym kobiet żołnierzy i inne dramatyczne przykłady zamiatanych pod dywan spraw. Jest rozprawka o tym, czy cokolwiek może usprawiedliwiać samosądy. Jest stopowanie za daleko idących ocen, które prowadzą do skrajności i obwiniania całych grup, tak odległego od karania jednostki. I jest opowieść o Plum, o dziewczynie, której treść życia stanowić ma staranie się o to, by sprostać postawionym jej przez żyjące stereotypami społeczeństwo wymaganiom.
"Dietoland" nie jest o dietach. O przepraszam, trochę jest, nawet bardziej niż trochę. Ale o dietach jako przemyśle, sterowanym w sposób mający nas przekonać o naszej wierze w potrzebę ich stosowania, chwalenia i wyśmiewania tych, którzy ich unikają lub nie są w stanie im sprostać.
"Brała udział w konferencjach z redaktorami magazynów i producentami programów, potajemnie nagrywając ich rozmowy i spotkania, często pełne rasistowskich lub seksistowskich podtekstów.(...) Była obecna przy wymyślaniu nowych problemów, którymi kobiety mogłyby się zadręczać." (str.336)
Ale przecież diety są dla zdrowia! Dieta wzmacniająca, odsysająca, wsysająca, rozluźniająca, spinająca, kiełbasiana, jajeczna i truskawkowa, na uda, na oczy, na serce. Oczywiście, mnóstwo z nich zapewnia długie życie, a reszta? Tylko jaka reszta?
Po dietach czas na kobiece ciało, bo przecież dzięki dietom staje się ono doskonałe. Ciało do pokazywania, do chwalenia się, do używania, do nadużywania, do obrażania i do pielęgnowania, do moczenia i wysuszania, do silikonu, do sztucznych rzęs, do tipsów, do operacji plastycznych, do wypełniania staników z V...S..., do reklamowania na autobusach, do filmów. No dobrze, część sprawia nam samym wielką przyjemność, a reszta? Ale jaka reszta?
Żyjemy w świecie konsumpcji, idealnego wyglądu, wiecznej młodości, a każdą kobietę, która się temu sprzeciwia, antagoniści bohaterki nazywają wojującą feministką, brzydką babą, lesbą. I nie tylko te, często niezgodne z faktycznym obrazem określenia piętnuje autorka "Dietolandu". Czyni to w sposób przekonujący, bardzo obrazowy, przetykając smutne, fantastycznie zrelacjonowane historie opowieścią o Alice, która całe życia spędziła jako Plum po to, by... stać się Plum? Tutaj trzeba już dotrzeć wraz z bohaterką.
Cała opowieść Sarai Walker bazuje na spokojnym, ciekawie opisanym i zbeletryzowanym dążeniu do przekazania nam, a następnie przekonania nas do kobiecej, feministycznej wizji problemu. Naprzeciw Programowi Odchudzającemu Baptistów (od nazwiska, nie kościoła), autorka stawia Nowy Program Baptist, który wyrósł na zgliszczach pozostałych po zbijaniu majątków na sterowaniu przekonaniami, na wykorzystywaniu niepewności i naiwności kobiet. Nowy Program składa się z myśli, na które brakowało czasu w starym. Składa się z odwrócenia ról, z samostanowienia, wreszcie z samoakceptacji. Tyle, że pewnych przekonań nie da się zmienić. Tyle, że w okna czerwonego domu nadal będą leciały cegły owinięte w strzępy starego przekonania o potrzebie sprostania ideałom. Tyle, że wiara w atrakcyjność Dietolandu będzie żyła w niektórych (większości?) z nas, bez względu na to, czy będziemy się uśmiechały zachęcone jaskrawością neonu, czy zauważymy w porę przepalone kłamstwem i wykorzystywaniem moralnym, seksualnym i materialnym, dwie litery o wadze większej, niż może się wydawać - litery T i O.
Wydawnictwo: W.A.B., 2018
Tytuł oryginału: Dietland
Tłumaczenia: Agnieszka Walulik
Liczka stron: 415
ze egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu W.A.B.
Myślę, że w moim przypadku, kiedyś nadejdzie 5 minut dla tej książki. 😊
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy, bo to naprawdę nie jest manifest feministyczny czy inny ciasteczkowy potwór ;) To mądra książka o pewności siebie, którą warto zwalczać stereotypy. Pozdrawiam :)
UsuńZapowiada się nieźle :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że będziesz zadowolona. Sama opowieść o Plum jest bardzo życiowa, podana przyjemnym językiem, zaś niezwykle spójne, ciekawe relacje i opisy dodają jej tylko wartości. Świetnie się czyta pomimo poważnego tematu :)
UsuńBrudu życia nie sposób usunąć ani nie dostrzegać go. Ucieczką od codzienności jest funkcjonowanie w sieci. Więcej dobrego można zdziałać pisząc o problemach codzienności. Z każdą przeczytaną książką, opatrzoną Twoją recenzją rośnie mój apetyt na... kolejne książki. Dziękuję i pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńCzasem wtapiamy się w ten bród bo nie widzimy już drogi ucieczki. Może brakuje nam czasu by nabrać powietrza przed powiedzeniem: Nie? Dziękuję za bardzo miłe słowa, zawsze są dla mnie niezwykłą przyjemnością :)
UsuńNapisałaś tak świetnie recenzję, że muszę mieć tę książkę.
OdpowiedzUsuńDziękuję, niezmiernie mi miło :) A książkę mieć warto, naprawdę.
UsuńŚwietna recenzja - jak zawsze :) myślę, że temat książki porusza wiele teraźniejszych tematów. Problemy z samoakceptacją, dążeniem do ideałów i zbyt łatwe osądzanie inności. Aj...
OdpowiedzUsuńdobrze, że są powieści które poruszają takie treści. Może ktoś coś sobie przemyśli.
Gdyby jeszcze po te mądre książki sięgali ludzie ze środka, opętani przystawaniem do społeczeństwa, tworzący krzywdzące opinie. Niestety to właśnie osoby dotknięte stereotypami po nie sięgają, nie zaś ich ciemiężyciele. I teoretycznie wszyscy są świadomi sytuacji... a nie zmienia się nic. Szkoda, bo sposób podania problemu przez Sarai Walker jest naprawdę niezwykle ciekawy, książka mogłaby zmienić choć jedną osobę na milion. A to już sukces. Pozdrawiam :)
Usuń