Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielicie się ze mną komentarzami, wrażeniami, wdacie się ze mną w dyskusje i polemiki.

Dziękuję za każdy komentarz, za każdy ślad, który zostawiacie.

To, że czytacie moje recenzje i książki, które subiektywnie acz z wielką szczerością i przyjemnością staram się ocenić, oraz to, że chcecie mi o tym powiedzieć, jest dla mnie najpiękniejszą nagrodą.

czwartek, 28 lutego 2019

O widoku z balkonu na tragedie.

"Sny o Hiroszimie" Joanna Rudniańska  8/10


"Jak patrzysz na kogoś, kto patrzy, widzisz więcej. Nie tylko przez obiektyw kamery, ale oczami tych ludzi. Tych Japończyków, tej dziewczynki. Fotograf wyjeżdża, a oni zostają". (str. 132)

Każdy z nas ma swoją Hiroszimę. Jeśli nie tą, od której trzeba uciekać ze spaloną twarzą i płomieniami dogorywających domów za plecami to tą, na która patrzymy ze wzgórza po kilku dniach, tygodniach, latach i nie widzimy nic, tylko zgliszcza. Każdy z nas ma swoje tsunami. Albo takie, przed którym się nie da uciec i pozostaje tylko zapisywanie i nagrywanie ostatnich chwil albo takie, kiedy wspinamy się pod górę ciągnąc za sobą resztki dobytku, cenna osobę, psa... I wiemy, że fala i tak poliże nam nogi. Wiemy, że i tak nie pozostawi nas bez wspomnień, które nie pozwolą już żyć spokojnie aż po grób.

Gdybym miała być opętana jakąś myślą, niechby to była myśl jasna, świetlista, o życiu pięknym, dobrym, wymarzonym. A Joanna Rudniańska opętała swoich bohaterów myślą o śmierci. Tej na H. Śmierci nam bliskiej, swojskiej, polsko-myślanej - śmierci w Holokauście, lub śmierci odległej, wschodniej, dalszej naszej codzienności acz równie strasznej - tej w Hiroszimie.
Holokaust i Hiroszima - dwie śmierci powracające w myślach bohaterów, w ich słowach, skojarzeniach, obrazach widzianych przez szyby wystaw i galerii, w obrazkach, rysunkach i bazgrołach, wreszcie w snach. 
"Jedna szybka, błysk i już. Pikadon i po tobie. Zaskakuje cię w najmniej spodziewanym momencie. Jak wybuch Wezuwiusza. Druga powolna, degradująca, chudniesz, zmieniasz się, tracisz włosy, przyjaciół, twój świat zawęża się coraz bardziej, bywa, że lądujesz z takimi jak ty w zamkniętym miejscu. (...) Śmierć na zawał i śmierć na raka. Śmierć w Hiroszimie i śmierć w getcie albo obozie." (str.268)
Wśród nich, dwie bohaterki, później jeszcze jeden ktoś - posadzeni na fotelach, opowiadający o życiu, które niesie ze sobą dramat osobisty może równie wielki jak tamten powszechnie w świecie znany, obolały, wspominany. Bo i do tych drobnych dramatów - jednoosobowych, nie jesteśmy w stanie się przygotować, podobnie jak do tamtych o niewyobrażalnej skali, ci nawet najmądrzejsi, najświatlejsi nie byli w stanie poczynić choćby najmniejszych przygotowań.

W "Snach o Hiroszimie" każda przytoczona tragedia wielkiej skali jest alegorią na nasz prywatny, bardzo wewnętrzny świat. Każde przywołanie Hiroszimy poprowadzi nas w świat zdrady, niewierności, kłamstwa. Podobnie jak dręczyć bohaterów będzie poczucie winy za ogromne wojny, zniszczenia, przywołanie złego fatum, tak będą cierpieli z powodu niepowodzeń w życiu osobistym, odtrącenia, bycia nierozumianym. Czy zdrada kochanka to osobista wojna atomowa zrzucona na nasz świat? Czy niewierność męża to tsunami zalewające nasze przeszłe wspomnienia i przyszłe prany? Czy Holokaust zabijał każda osobę podobnie jak zabija każde nasze wyobrażenie miłości?
"Ktoś przeciął nas na pół. A ja jestem tą częścią, która została amputowana. (...) Odcięto mnie i od tamtej pory jestem tylko fantomem w głowie męża. Ale nie bolę go, wiem." (str.21) 
 
Ta książka o niezwyklej formie każe zapaść się w światy, które odbieramy poprzez różne środki wyrazu, poprzez zmianę sposobu przekazywania emocji, poprzez ozdobniki o brzmieniu tak skrajnie sarkastycznym, ze czasem kierujemy do autorki westchnienie: 'na miłość boską, Pani Joanno...'. Książka mówi epiką, snując opowieść o życiu Bibi czy Janiny, splecione dole bohaterów podaje w formie dramatycznej, gdzie w didaskalia wpisuje codzienne 'nic' - kilka kiecek i drogą biżuterię. Autorka samodzielnie obrazuje swoje słowa komiksowo wyglądającymi rysunkami, gdzie dialogi porażają trafnością i bezlitosnymi powrotami skojarzeń. Na koniec dodaje zdjęcia. Hiroszimy po. Krakowskiego Przedmieścia po. Cmentarza. Szklanych kolosów w centrum Warszawy. Świat bohaterek, potem świat szerszego grona bohaterów, potem świat budynku, miasta, decyzji ostatecznych. Wreszcie... świat świata. Ból, cierpienie, rude zakamarki myśli, eleganckie samozaprzeczanie, japoński ukłon po znalezieniu leku na zniczową chorobę.

Ależ to jest niezwykła książka! Trzeba jej poświęcić czas, myśli, emocje. Trzeba z nią pożyć. I bardzo warto.

Wydawnictwo: W.A.B., 2019
Liczba stron: 340

dziękuję wydawnictwu W.A.B. za przedpremierowy egzemplarz recenzencki

8 komentarzy:

  1. Książka porusza ciężkie tematy. Zwykle sięgam po innego typu powieści, ale tu chyba zrobię wyjątek, bo ta naprawdę mnie zainteresowała.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tematy są trudne ale podane w bardzo przystępny sposób. Zmienna forma powoduje, ze nie przytłacza nas smutek czy poczucie beznadziei. wręcz przeciwnie, kibicujemy mocno bohaterom nawet, gdy nie są oni krystalicznie czyści ;) Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  2. Jestem naprawdę bardzo ciekawa tej książki i na pewno, będę chciała ją upolować. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To warta uwagi, ogromnie nietypowa książka. Pozdrawiam i zachęcam do polowań ;)

      Usuń
  3. Pięknie piszesz o tej książce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, ona takie właśnie emocje we mnie wzbudziła :) Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  4. Napisałaś prawdę, że każdy ma swoją Hiroszimę. Kiedy słyszę obawy, że wkrótce nastąpi koniec świata, odpowiadam: Może jutro? Mój koniec świata może nastąpić jutro, choćby pod kołami samochodu. Zanim to mi się przytrafi, postaram się przeczytać tę powieść. Może zdążę... Dziękuję za tę propozycje i pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popatrz na życie optymistycznie i ja kup :) Może będzie jedną z tych rzeczy, motywacji, które przedłużają nasze życie o jeszcze jeden i jeszcze jeden dzień? Kto wie? Pozdrawiam Cię marcowo spoglądając już ku wiośnie :)

      Usuń