"Exodus" Łukasz Orbitowski 9/10
Kilka godzin temu odłożyłam "Exodus" ale nadal
nie pozwolił mi odejść od siebie na krok, nawet na małe westchnienie, na
maleńkie poczucie spokoju. Natychmiastowe oddalenie się od przeżyć,
które wzbudza jest zupełnie niemożliwe; zakotwiczone w moim umyśle
przeżycia, przelane na papier przez Łukasza Orbitowskiego, każą zadawać
setki pytań, każą wchodzić z nim w dyskursy, każą się nie zgadzać,
wyrażać głośny sprzeciw, oburzać się na odczucia, zachowania i reakcje.
To przerażająco smutna historia o najgłębszych i najciemniejszych zakamarkach ludzkiej duszy, o tym, że czasem nie da się wyć wystarczająco głośno, by zagłuszyć wyrzuty sumienia, o tym, że "ludzie nie maja słowa na określenie kogoś, który stracił dziecko", o tym, że ucieczka czasem sprowadza nas na samo dno - zarówno fizycznej pseudo egzystencji jak i psychicznej histerii z bólu za utraconym.
To nie jest powieść drogi, to powieść gwałtownej walki. Ratowania swojej skowyczącej z bólu duszy. Błagania losu o erzace i zadośćuczynienia. Oszukiwania samego siebie fałszywymi związkami, plastikowymi przyjaźniami za pieniądze i udawanym odpoczynkiem.
Dużo tu ludzkiej podłości i brutalności ale jest i naiwna dobroć Janka. Dużo tu zdradzonych uczuć ale są i wewnętrzne dramaty, w których nie ma fałszu, w których dusza walczy o prawdziwe ja. I gdziekolwiek jesteśmy, w "prowizorycznym" Berlinie, w przerażająco upadlającej Lubljanie czy pozornie bezpiecznej greckiej mieścinie, wszędzie widzimy niekończący się, rozszarpujący bohatera, a przy tym i czytelnika, konflikt między potrzebą ucieczki a poczuciem jej bezsensowności.
Powieść pięknymi, szlachetnymi zdaniami targa wewnętrzny spokój na strzępy. Każdy opis wpycha w zakamarki, których nie chcemy poznawać, opowiada o duszy to, co zawsze staramy się ukryć. Wszystko po to, by w końcu postawić pytanie: Czy ucieczka przez własnym bólem jest exodusem przeczącym pojedyńczości bohatera przy mnogości jego dróg ucieczki? Czy jest może tylko jednym wielkim kłamstwem, którym ratujemy się przed szaleństwem.
Wydawnictwo: Sine Qua Non, 2017
To przerażająco smutna historia o najgłębszych i najciemniejszych zakamarkach ludzkiej duszy, o tym, że czasem nie da się wyć wystarczająco głośno, by zagłuszyć wyrzuty sumienia, o tym, że "ludzie nie maja słowa na określenie kogoś, który stracił dziecko", o tym, że ucieczka czasem sprowadza nas na samo dno - zarówno fizycznej pseudo egzystencji jak i psychicznej histerii z bólu za utraconym.
To nie jest powieść drogi, to powieść gwałtownej walki. Ratowania swojej skowyczącej z bólu duszy. Błagania losu o erzace i zadośćuczynienia. Oszukiwania samego siebie fałszywymi związkami, plastikowymi przyjaźniami za pieniądze i udawanym odpoczynkiem.
Dużo tu ludzkiej podłości i brutalności ale jest i naiwna dobroć Janka. Dużo tu zdradzonych uczuć ale są i wewnętrzne dramaty, w których nie ma fałszu, w których dusza walczy o prawdziwe ja. I gdziekolwiek jesteśmy, w "prowizorycznym" Berlinie, w przerażająco upadlającej Lubljanie czy pozornie bezpiecznej greckiej mieścinie, wszędzie widzimy niekończący się, rozszarpujący bohatera, a przy tym i czytelnika, konflikt między potrzebą ucieczki a poczuciem jej bezsensowności.
Powieść pięknymi, szlachetnymi zdaniami targa wewnętrzny spokój na strzępy. Każdy opis wpycha w zakamarki, których nie chcemy poznawać, opowiada o duszy to, co zawsze staramy się ukryć. Wszystko po to, by w końcu postawić pytanie: Czy ucieczka przez własnym bólem jest exodusem przeczącym pojedyńczości bohatera przy mnogości jego dróg ucieczki? Czy jest może tylko jednym wielkim kłamstwem, którym ratujemy się przed szaleństwem.
Wydawnictwo: Sine Qua Non, 2017
Taka nota dla tej książki to jest coś, co mowi mi "zostaw to co czytasz i zacznij to". Aleee.... po kolei.
OdpowiedzUsuńBo to faktycznie jedna z najwyżej przeze mnie ocenionych książek. I nadal po kilku tygodniach na tym wysokim miejscu pozostaje. O ile inne są kwestią nastroju, zapotrzebowania itp, o tyle nie przeczytawszy "Exodusu", moim zdaniem sporo się straci.
Usuń