"Kobieta w oknie" A.J. Finn 7/10
Niepewność, lęki i traumy trzeba opisać tak, by czytelnik je współodczuwał. By podążał za bohaterką krok po kroku przez świat agorafobii, by świat zewnętrzny i dla niego był zagrożeniem. By podobnie jak Anna znajdował ukojenie w oglądaniu starych, dobrze znanych filmów noir, powtarzał dla ukojenia za aktorami znajome dialogi. By normalnością wydało się czytelnikowi tworzenie historii, snucie opowieści na temat podglądanych przez obiektyw aparatu sąsiadów. By usprawiedliwiał on bohaterkę z tego, że lęki i depresyjne zamknięcie w czterech ścianach leczy alkoholem - tak samo, jak zapewne usprawiedliwiałby samego siebie.
Co czyni "Kobietę w oknie" wyjątkowym thrillerem to fakt, że takie właśnie uczucia ze sobą niesie, że język autora jest tak niezwykle emocjonalny i tak niezwykle wpija się w nasze odczuwanie, że nie tylko rozumiemy bohaterkę, nie tylko jej współczujemy ale momentami nią jesteśmy. Stawiamy z nią słabe, ograniczone paniką kroki, wychylamy z nią kolejną lampkę merlota i wraz z nią głośno krzyczymy: "wiem, co widziałam"!.
Anna Fox nie jest osobą nieświadomą tego z jakiego powodu i w jaki
sposób choroba ją niszczy. Jako psychoterapeutka dziecięca doskonale
rozumie stany emocjonalne, które nawiedziły ją w wyniku traumatycznego
przeżycia.
"Mam wrażenie, jakby to co na zewnątrz, próbowało dostać się do środka (...). Napiera na drzwi, pręży muskuły, sprawdza wytrzymałość drewna. Czuje jego oddech i to, jak bucha parą z nozdrzy, zgrzyta zębami. Stratuje mnie, rozszarpie, pochłonie."(str.144)
Doskonale wie, że pewnych zachować powinna, ba, musi unikać, i równie dobrze wie, dlaczego ich NIE unika. Sama sobie potrafi wytłumaczyć własne słabości i sama z sobą rozmawia o niedoskonałości swoich codziennych wyborów. Są też jednak takie elementy życia, które i dla niej są nie do pokonania, z którymi walczy tylko wtedy, kiedy czuje się potrzebna lub gdy pomoc płynie od innych, stabilniej kroczących po ziemi ludzi.
Kiedy Anna widzi w domu sąsiadów za wiele, kiedy przed jej oczami rozgrywa się scena niewiarygodna, zarówna ona, jak i ludzie z nią związani wpadają w kołowrót domysłów, zaprzeczeń i zapewnień. Kłamstwa, ukrywanie niewygodnych faktów, kolejne niespodziewane wydarzenia, zmiany odczuć bohaterki - jej pewności i niepewności wobec tego, co się wydarzyło... lub nie - to wszystko powoduje, że z niecierpliwością odwracamy kolejne kartki czekając na rozwiązanie. Książka, jak ujął to sam mistrz King, staje się "nieodkładalna". Zgadzam się w zupełności z ta opinią. O ile początek zdaje się rozczarowywać wobec niezwykle pochlebnych recenzji, o tyle już po kilkudziesięciu stronach autor zaczyna nas prowadzić labiryntem, który nawet wyjadaczy 'thrillerowych' (w tym moją skromną osobę) niejednokrotnie zaskakuje.
Jest dreszcz emocji, jest niecierpliwość zmierzania ku nowym wątkom i finałowi, jest prosty i szybki, bardzo zgrabny język, który porywa nas scena po scenie. Są opisy emocji, które powodują, że zatracamy się w odczuciach bohaterki, są zdania, które w przepiękny sposób ozdabiają opowieść literacko. W mojej głowie zostało, na zawsze chyba, niepozorne zdanie: "Łamiemy ogonki opadłym liściom." Czy można piękniej stawiać niepewne kroki? I czy można lepiej przeczytać thriller niż "być w nim"? To właśnie tego typu książki określam mianem bardzo dobrych. Polecam.
Wydawnictwo: W.A.B., 2018
Tytuł oryginału: The Woman in the Window
Tłumaczenie: Jacek Żuławnik
Liczba stron: 416
"Mam wrażenie, jakby to co na zewnątrz, próbowało dostać się do środka (...). Napiera na drzwi, pręży muskuły, sprawdza wytrzymałość drewna. Czuje jego oddech i to, jak bucha parą z nozdrzy, zgrzyta zębami. Stratuje mnie, rozszarpie, pochłonie."(str.144)
Doskonale wie, że pewnych zachować powinna, ba, musi unikać, i równie dobrze wie, dlaczego ich NIE unika. Sama sobie potrafi wytłumaczyć własne słabości i sama z sobą rozmawia o niedoskonałości swoich codziennych wyborów. Są też jednak takie elementy życia, które i dla niej są nie do pokonania, z którymi walczy tylko wtedy, kiedy czuje się potrzebna lub gdy pomoc płynie od innych, stabilniej kroczących po ziemi ludzi.
Kiedy Anna widzi w domu sąsiadów za wiele, kiedy przed jej oczami rozgrywa się scena niewiarygodna, zarówna ona, jak i ludzie z nią związani wpadają w kołowrót domysłów, zaprzeczeń i zapewnień. Kłamstwa, ukrywanie niewygodnych faktów, kolejne niespodziewane wydarzenia, zmiany odczuć bohaterki - jej pewności i niepewności wobec tego, co się wydarzyło... lub nie - to wszystko powoduje, że z niecierpliwością odwracamy kolejne kartki czekając na rozwiązanie. Książka, jak ujął to sam mistrz King, staje się "nieodkładalna". Zgadzam się w zupełności z ta opinią. O ile początek zdaje się rozczarowywać wobec niezwykle pochlebnych recenzji, o tyle już po kilkudziesięciu stronach autor zaczyna nas prowadzić labiryntem, który nawet wyjadaczy 'thrillerowych' (w tym moją skromną osobę) niejednokrotnie zaskakuje.
Jest dreszcz emocji, jest niecierpliwość zmierzania ku nowym wątkom i finałowi, jest prosty i szybki, bardzo zgrabny język, który porywa nas scena po scenie. Są opisy emocji, które powodują, że zatracamy się w odczuciach bohaterki, są zdania, które w przepiękny sposób ozdabiają opowieść literacko. W mojej głowie zostało, na zawsze chyba, niepozorne zdanie: "Łamiemy ogonki opadłym liściom." Czy można piękniej stawiać niepewne kroki? I czy można lepiej przeczytać thriller niż "być w nim"? To właśnie tego typu książki określam mianem bardzo dobrych. Polecam.
Wydawnictwo: W.A.B., 2018
Tytuł oryginału: The Woman in the Window
Tłumaczenie: Jacek Żuławnik
Liczba stron: 416
Kolejna, zachęcająca do przeczytania recenzja.
OdpowiedzUsuńDziękuję Aniu. Czekam na wrażenia :)
UsuńKobieca literatura? Podoba mi się tematyka ale często opis takich przeżyć jest dla mnie za miękki, za bardzo emocjonalny gdy bohaterką jest kobieta. I jaka rada Pani Kasiu?
OdpowiedzUsuńTomasz, nie ma tu wątków romansowych a jeśli pojawiają się jakieś damsko-męskie relacje, to bardzo konkretne ;) Poza tym cóż mogę dodać ponad to, że autor jest mężczyzną. Więc skoro i tematyka odpowiednia, gorąco zachęcam :)
Usuń