Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielicie się ze mną komentarzami, wrażeniami, wdacie się ze mną w dyskusje i polemiki.

Dziękuję za każdy komentarz, za każdy ślad, który zostawiacie.

To, że czytacie moje recenzje i książki, które subiektywnie acz z wielką szczerością i przyjemnością staram się ocenić, oraz to, że chcecie mi o tym powiedzieć, jest dla mnie najpiękniejszą nagrodą.

wtorek, 24 kwietnia 2018

O czarnym szlifie historii.

"Miejsce i imię" Maciej Siembieda 8/10


Kończąc recenzję sensacyjno-historycznej powieści "444" obiecałam sobie i światu, że nie będzie to moje pierwsze, a zarazem ostatnie, spotkanie z Maciejem Siembiedą. Oceniając ową powieść na 6 nie czyniłam tego z przekory dla wielu pochlebnych opinii. Widziałam w niej ogromny potencjał skruszony nieco stylistycznie, a może raczej kompozycyjnie, być może faktem mierzenia się z debiutem powieściowym. Jest bowiem Pan Siembieda doświadczonym bywalcem dziennikarskich zakątków, co i pozytywnie i negatywnie przełożyło się na pierwszą próbę stricte powieściową. 

Powinnam była zacząć od "a nie mówiłam?". Na kartach nowej powieści mieszającej w bardzo kunsztowny sposób elementy kryminału, historycznego śledztwa i dziennikarskiej swobody operowania faktami, dostajemy bowiem stylistycznie dopracowaną, płynną, wciągającą i nieodkładalną opowieść. Napisana z wielkim smakiem i wyczuciem historia kolejnego śledztwa byłego IPN-owskiego prokuratora Jakuba Kani jest nie tylko bardzo dobrą kontynuacją cyklu ale także przykładem na to, jak można, bazując na niezwykle sympatycznej głównej postaci, zbudować jeszcze lepszą jakość.

Jakub Kania nie jest tu postacią dominującą. Bardzo podoba mi się tendencja Pana Siembiedy do wglądania w prywatne życie innych, mniej czy bardziej pozytywnych bohaterów, nawiązywanie do ich przeszłości, czasami dające wrażenie tłumaczenia powodów obrania takiej a nie innej drogi życiowej. A tych postaci, życiorysów i dróg serwuje nam autor co niemiara. I aby czytelnik poczuł się usatysfakcjonowany, są one od siebie kompletnie różne, czasami tak odmienne, że nasze zdziwienie budzi fakt powstania między nimi jakichkolwiek więzi, choćby w interesach. Bo gdy nie wiadomo o co chodzi, chodzi rzecz jasna o pieniądze. A konkretnie o ich najbardziej jaskrawą postać - diamenty. 

Tym razem trafiamy za bohaterami na Górę Świętej Anny czy tez do pozostałości obozu Annaberg o historii tyleż niejasnej, co interesującej dla szerokiej gamy potencjalnych, materialnych lub moralnych spadkobierców. Od żydowskich mistrzów fachu, przez wietrzących okazję do wzbogacenia się niemieckich faszystów okresu wojny, po chcących z przeróżnych przyczyn odnaleźć groby więźniów agentów, przedstawicieli, członków organizacji i sekcji różnej maści. A wszystko to co współczesne, opiera swą działalność na bardzo uczciwym lub zupełnie załganym motywie przywrócenia "miejsca i imienia". Więźniom, współwyznawcom, miastu, przodkom...

Życie Jakuba Kani stanowi kotwicę normalności. Bez ganionej przeze mnie ostatnio nadmiernie osłodzonej warstwy uczuciowej, autor wplata w śledztwa, podsłuchy i niezapowiedziane wizyty to, co rządzi sercem bardziej niż praca - codzienność narodzin, sporów małżeńskich, obaw i troski o bliskich. Sadza  na wózku wybitnego znawcę czasów drugiej wojny światowej, nadaje niektórym postaciom wrzuconym stereotypowo do worka z oprawcami ludzką twarz, zaskakuje faktami, o których prawdziwość nie podejrzewalibyśmy tamtych czasów. 

"Miejsce i imię" uczy. Tego co oczywiste - nie uleganiu pazerności, sensowności niedowierzania zasłyszanym hasłom polityczno-społecznym, wiary w miłość i jej nadrzędność. Uczy też historii, jakby od niechcenia łącząc elementy dziennikarskich odkryć z pięknie zarysowaną opowieścią prowadzoną w trzech wątkach czasowych. Wreszcie, uczy cierpliwości i pokory wobec oczekiwań. Bo ja tak bardzo się nie zawiodłam na swojej intuicji wobec Macieja Siembiedy, że teraz mogę stwierdzić z pewnością: przeczytam kolejną powieść. 
Szczerze polecam poszukującym inteligentnej, napisanej piękną polszczyzną powieści, którą przepływa się niczym rzeką, niosąca ze sobą podaną bardzo elegancko, z ciepłem, uczuciem i nutką dowcipu, historię miejsca i imienia.

Wydawnictwo: Wielka Litera, 2018
Cykl: Jakub Kania (tom 2)
Liczba stron: 488

8 komentarzy:

  1. no to następna pozycja do czytania w kolejce

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tym razem nie będę się spierała z wysokimi ocenami. Jestem skłonna jak lwica bronić zdania, że jako powieściopisarz Pan Maciej Siembieda zmierza w znakomitym kierunku. Ciekawa jestem czy podzielisz moją opinię. Do dzieła, warto przeczytać każdą ze stron :)

      Usuń
  2. Intrygująca recenzja i kusząca :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I bardzo szczera. To jedna z tych recenzji, przy których nie waham się, nie szukam za i przeciw. Naprawdę myślę, że to książka godna uwagi :)

      Usuń
  3. Książka jeszcze na półce jest niestety z braku czasu, ale niebawem biorę się za nią. Lubie takie historie😉 poprzednia książla Siembiedy "444" Była naprawdę dobra. Licze że powtórzy sukces debiutu pozdrawiam i dodałam się do obserwujących

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że się nie zawiedziesz. Moim zdaniem "Miejsce i imię" jest równie ciekawe, napisane równie dobrym językiem a poza tym lepiej zredagowane, co dodaje mu płynności :) Miłej lektury i dziękuję za dołączenie :)

      Usuń
  4. Recenzja super😉 książka jak wiesz dla mnie bomba. Niesamowicie autor mnie zaskoczył postacią T. Barską to naprawdę było fantastyczny zwrot akcji. Sama historia Dawida Schwatzmana była strzałem w dziesiątkę. Pozdrawiam😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że podzielamy dobre zdanie na temat tej książki :) Powiem, że podeszłam do niej z lekką dozą wątpliwości, bardzo chciałam by sprawdziła się moja intuicyjna wiara w to, że Pan Siembieda dopiero w drugim akcie pokaże cały swój talent. I dzięki Mu za to, że się nie zawiodłam :) Ani Ty :) Czekamy na kolejne dokonania.

      Usuń