"Dobre miasto" Mariusz Zielke 7/10
W małych miastach pies śpi z kotem, sąsiad z narzeczoną brata, a
złodziej z żoną obrabowanego. I rzecz jasna, wszyscy o tym wiedzą. W
małym mieście są baraki biedoty i pałace domniemanych lub rzeczywistych
milionerów. I jest na tę społeczną skrajność ogólnomiasteczkowa zgoda.
Są zdarzenia mało i mniej moralne, są zachowania cudownie anielskie.
Jest po prostu średnio. To akceptowalna, ba, lubiana średniość, której
stałość wynika z tego, że wróg jest wrogowi przyjacielem, zaś przyjaciel
to najczęściej tylko partner od czyściutkich jak łza i od brudnych
podmiejskim błockiem interesów. Proszę Państwa, Mariusz Zielke z ironią
otwiera szeroko drzwi, byśmy ujrzeli i doświadczyli zjawiska o jakże
urokliwej nazwie - "Dobre miasto".
"Szare, zmrożone, pełne krzywych bloków o ziemistych barwach, z kolorami zawsze wpadającymi w brudną zieleń i rozmyty błękit, jakby w powietrzu rozpylono jakiś barwnik obrzydzający ludziom nawet najbardziej słoneczne dni" (str.30)
"Szare, zmrożone, pełne krzywych bloków o ziemistych barwach, z kolorami zawsze wpadającymi w brudną zieleń i rozmyty błękit, jakby w powietrzu rozpylono jakiś barwnik obrzydzający ludziom nawet najbardziej słoneczne dni" (str.30)
W "Dobrym mieście" przebywamy wraz z dziennikarką Małgosią, dla której to miasto nie jest ani obce, ani dobre. Przyjedzie trochę na zlecenie gazety, trochę na prośbę, może żądanie nieutulonego w żalu Krynickiego, bo "jego zdaniem należy mu się zemsta, a miasto musi mu ja umożliwić, skoro nie potrafiło zapobiec nieszczęściu" (169), trochę w niezgodzie na medialne ukrzyżowanie aresztowanych. Nie będzie obiektywizmu w ocenie wszystkich postaci, nie będzie jedynie świeżego oka i wrażeń nieskażonych skojarzeniami czy wspomnieniami. Małgorzata bowiem stąd wyrosła i stąd uciekła najszybciej jak mogła. I nawet nie przez rozmyte szarości i błękity, także nie dlatego, że młodzież perspektyw i szans szuka z daleka od miasteczek, dla których nawet kropki nie przewidziano na mapie. Uciekła, bo tutaj była "tą dziewczynką", "tą córką". I tutaj się wydarzyło. I zapomnieć się nie mogło. Nigdzie. Zwłaszcza tutaj.
Nie tylko Małgosia jest żywym świadectwem ukrytej w nazwie "dobroci" miasteczka. Są jeszcze sprawcy powodu, dla którego się tutaj znów pojawiła. Rafał - chłopak z baraków, bokser, sława i niesława w jednym, poeta i wyznawca przedziwnej teorii, że miłość istnieje - ta prawdziwa, ta wierna miłość. Jego przyjaciel Mirek - nerwowy mąż i ojciec, fantasta, teoretyk przedziwnych pomysłów, sprawca zaistnienia możliwości szybkiego, mało legalnego, ale w jego mniemaniu jakby nieco usprawiedliwionego moralnie pomysłu na szybki zarobek. Są dwaj krezusi - Krynicki i Dąbek-Dąbrowski - bogaci, szastający pieniędzmi i łaską, dający pracę (legalną lub nie) i wiarę w mniej czy bardziej uczciwe możliwości (ważne, że intratne). I cała personalna obudowa, podbudowa, nadbudowa małomiasteczkowego życia. Wszyscy razem na co dzień, wszyscy zgodni w razie zagrożenia, wszyscy zamykający szczelnie drzwi przed ciekawością obcych. Taki mały polski kraj zamknięty między tablicami wjazdu i wyjazdu.
"Nigdy nie pokazują się razem. Oficjalnie udają rywali czy wręcz wrogów. Ale mówi się, że gdy Krynicki organizuje party w swojej willi, Dąbek tam bywa, razem z burmistrzem, szefem policji, prezesem sądu, najlepszymi adwokatami w mieście, prokuratorem rejonowym, ordynatorem szpitala, szefem zakładu pogrzebowego, księdzem proboszczem i paru innymi grabarzami ludzkiej wolności." (str.272)
Mariusz Zielke rozpoczyna od postawienia prostej tezy. Porwano i zamordowano żonę Krynickiego - potentata, twórcy i szefa przynoszącego krocie nowoczesnego browaru. Ona - anioł wcielony. On - czysty jak łza. Wielki żal i wielki ból. Winnych złapano, wsadzono do aresztu, czekają na proces. Rafał, Mirek i ich katastrofalnie prymitywny kompan - winni morderstwa, jeszcze przed procesem, winni i już. Tak miało być, jest, wszyscy są zadowoleni.
Do Dobrego Miasta wraca Małgorzata, po latach, w innej roli. Ale oni wiedza, przecież to Dobre Miasto. Dlaczego wróciła, dlaczego pyta, sieje jakieś wydumane wątpliwości, wciąga w prostą przecież, choć tragiczną historię inne, postronne, niezaangażowane osoby, biedne matki, zawiedzione żony, wreszcie, cierpiącego katusze wdowca? Od początku zawisa nad nią widmo tak modnego w małych społecznościach stwierdzenia - nieważne: prawda czy nieprawda, z dobrym wynikiem czy złym, ważne że zrobione.
"W świecie, w którym są już ustalone oficjalne wersje, każda nowa, burząca te główne, staje się problemem. A jak jeszcze ktoś chce ja opublikować w mediach... O, to dopiero robi się problem. Nikt nie lubi problemów i nieoficjalnych wersji. To znaczy, lubią je internetowi spiskowcy i nieroby, ale kto by ich słuchał!" (str.303)
Językiem prostym, stanowczym, i tym bandyckim, prześmiewczym i mającym często za nic życie ludzkie, ale także językiem uczuć zakazanych, spisanych w wiersze i uniesienia, autor zabiera nas w teoretycznie prostą historię. Jest w niej wina i kara, są winni i ofiary. Gapie i oskarżyciele. I nawet jest nierealny Kryśka, ten Kryśka z domu wariatów.
Tylko kto jest kim? I dlaczego dziennikarka i zainteresowany nią policjant w ogóle robią coś więcej niż oddanie się romansowi? I po co w ogóle pytać tych wzajemnie się pilnujących ochroniarzy? I ludzi niewinnych... Natalię po co pytać? TĘ Natalię, której Małgosia już nie zna, nie słyszy, pamiętać nie umie ani zapomnieć? A w ogóle po co wspominać Agnieszkę Krynicką... o zmarłych nigdy źle... dobrze też już niekoniecznie... Przecież wszystko zostało ustalone i omalże udowodnione na pierwszej stronie powieści. Przecież wiadomo jak było. Przyznali się, opowiedzieli, zapisane, zarejestrowane. No przecież wiadomo. Czyżby?
Dzieje się nam "Dobre miasto" tu i teraz, w rozpaczy krystalicznie czystego biznesmena i wszystkim, co pozostało po anielsko dobrej zonie; dzieje się w myślach przykutych do zostawionej przez Małgorzatę w Warszawie 'niemiłości'; dzieje się w powrotach baraków i ulicznych wojenek; dzieje się w gangsterskim uśmieszku; w zakochaniach, odkochaniach, życiowych prostych historiach i tych dramatycznych, okrutnych, niszczących psychicznie, ściągających na dno. Poszatkowane na lata, dekady, okresy szkolne, zawodowe, złe i dobre, wspólne i osobne, życie bohaterów prowadzi nas przez przypuszczenia, samokreujące się w głowie oskarżenia i uniewinnienia. Autor lawiruje, poddaje w wątpliwość, puszcza oko do naszej pewności, każe zmieniać zdanie o bohaterach, złościć się na kłamstwo, które przyjęliśmy za prawdę - jednym słowem tworzy dobrą, interesującą powieść kryminalną.
Nie jest to kryminał napisany dla zabawy. Nie jest też łatwy, nie omija polityki, nie ucieka od osądów zabarwionych wewnętrzną złością lub przynajmniej kąśliwa ironią. To gęsta, mroczna opowieść, wymagająca czasu i cierpliwości. Jest tutaj dokładna analiza środowisk miejskich. Jest wskazanie palcem na przyzwolenie na bandytyzm, korupcję, kłamstwa. Jest piętnowanie milczenia. Jest zgroza nieprzemijających traum z dzieciństwa czy młodości. Jest bałagan w głowach, osądach, kpina z ufności i sprawiedliwości. To książka do czytania i myślenia. A zakończenie i tak zaskoczy. Konkludując... czyż nie tak właśnie wygląda dobry, ambitny kryminał z Polską i Polakami w tle? Polecam. Warto.
Wydawnictwo: Czarna Owca, 2018
Liczba stron: 480za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Czarna Owca
Wiem, że nie mieszkam w Dobrym mieście. Ma ono tę zaletę, że jest bardzo duże i dlatego można w nim wiele ukryć. Chętnie przeczytam o Dobrym mieście opisanym przez Pana Zielke. Dziękuje za kolejną ciekawa propozycje i pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńNiełatwa, ale bardzo dobra książka o tym, jak złem ludzi, przeszłością, chorymi wyobrażeniami, brakiem szacunku, można skalać miasto o tak pięknej, wiele obiecującej nazwie. Polecam na czas, w którym można oddać tej książce skupienie i uwagę. Pozdrawiam ciepło 😊
UsuńMam w planach, już zapowiedź mnie zainteresowała :)
OdpowiedzUsuńI faktycznie, zgodnie z zapowiedziami i zachętami, warto poświęcić jej czas. Pozdrawiam 😊
UsuńOd jakiegoś już czasu przyglądam się tej książce i szczerze mówiąc mam na nią coraz większą ochotę. Ambitny kryminał polskiego autora, do czytania i do myślenia - to lubię, więc..... wpisuję na listę najbliższych książkowych zakupów. Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńJest dokładnie tak, jak napisałaś. Każda wymieniona zaleta zmienia się z obietnicy w opowieść spisaną ręką zdolnego autora. Nie rezygnuj, warto z nią poprzebywać. Pozdrawiam 😊
UsuńMiałam propozycję zrecenzowania tej książki, ale sobie odpuściłam. Teraz widzę, że będę chciała to nadrobić. 😊
OdpowiedzUsuńNa dobrą lekturę nigdy nie jest za późno. Podobnie jak na wyrażenie opinii o niej😊 Pozdrawiam ciepło.
UsuńO książce dużo słyszałam, ale osobiście nie przepadam za tak ciężkimi kryminałami. Może innym razem :)
OdpowiedzUsuńNa szczęście mamy do wybory kryminały i sensację każdego preferowanego ciężaru gatunkowego ;) Może innym razem, pozdrawiam ciepło.
UsuńNie znam autora ale chętnie zapoznam się na podstawie recenzji ;-)
OdpowiedzUsuńMój blog:
www.dajsiezlapacksiazce.blogspot.com
Ja także nie znałam, to moje pierwsze spotkanie z prozą Mariusza Zielke. Zdecydowanie sięgnę jeszcze po niejeden tytuł, warto. Pozdrawiam ciepło :)
UsuńSama fabuła nie brzmi zaskakująco, już zdarzało mi się czytać podobne, ale faktem jest, że duszne kryminały w tym stylu jakoś do mnie trafiają. Być może dlatego, że jestem wychowanką Warszawy i problemy bohaterów są mi jakby nieznane, a przez to w jakiś pokrętny sposób świeże, interesujące... Myślę, że książkę przeczytam, zwłaszcza, że nie miałam jeszcze przyjemności autora poznać. :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie nie ma tutaj innowacji gatunkowych, niemniej styl, forma, mocne osadzenie w zadymionej atmosferze, kpina ze sprawiedliwości, wystawianie czytelnika na próbę i zniecierpliwienie zmianami podejrzanych - wszystko to daje nam powieść nieco inną, nieco bardziej zmuszającą do wnikliwej oceny bohaterów. Mnie się to podoba, mam nadzieję, ze Tobie również :) Pozdrawiam.
UsuńBoje się że mnie nie zaskoczy a jestem nowy w świecie kryminału ;) nie chce się zrazić...
OdpowiedzUsuńNiestety nie mogę Ci obiecać zaskoczenia, wielkiego oszołomienia, fajerwerków emocji. Wszystko zawiera się w naszym umyśle i emocjach. Dla jednych Mariusz Zielke pisze tak, że oderwać się nie można, dla innych, w tym dla mnie, pisze świetnie ale bardzo wymagająco. Ja lubię ten mądry styl prowadzenia opowieści, choć nie uważam go za porywający. A co do Twoich obaw... kto nie ryzykuje, ten szampana nie pije ;) Może warto się skusić :) Pozdrawiam ciepło.
Usuń