"Gdzie jest prezydent" Bill Clinton, James Patterson 6/10
Recenzja przedpremierowa
Premiera książki: 30 stycznia 2019
Współczesny
świat z ironicznym uśmieszkiem przygląda się pielęgnowanej przez ludzi
miłości własnej. Samouwielbieniu, prowadzącemu do negowania ideałów,
odrzucenia wiary w wiedzę i wartość nauki, pomniejszeniu znaczenia
wybitnych jednostek. A człowiek potrzebuje autorytetów. Bez nich, z
rykiem na ustach, sami zaczynamy ustalać własne pojęcia patriotyzmu,
sami decydujemy, co jest naszym obowiązkiem a co należną swobodą. Bez
wzorców nie wierzymy w bohaterów. Łatwiej uczynić nam bohatera z siebie
samego, niż z człowieka, który pochwalić się może odpowiednimi
predyspozycjami. Autorytet, podany w wersji "superhero", prezentuje nam,
nie po raz pierwszy, niewątpliwy ekspert od tego typu zadań - James
Patterson.
Jakiś czas temu otrzymałam do rąk dyplom wydziału amerykanistyki, zatem tytuły takie jak "Gdzie jest prezydent" interesują mnie w szczególny sposób. Także dlatego, że współautorem książki, napisanej przez giganta ilościowego fikcji politycznej, jest były prezydent Stanów Zjednoczonych - Bill Clinton, mniej znany z zasług dla kraju, bardziej z efektownego romansu ze stażystką oraz konieczności zmierzenia się z groźbą zrzucenia z urzędu, zwanego przez Amerykanów impeachmentem.
Tutaj nie ma przekłamania i przesady, patriotyzm w wydaniu amerykańskim jest właśnie taki, jak ten z powieści Pattersona. Nadęty, pompatyczny, nie znajdujący skazy w człowieku, którego naród namaścił na swojego lidera. Nie należy zatem ze zbytnią zaciętością piętnować propagandowej, miałkiej służalczości autora, pisze on bowiem tak a nie inaczej, ponieważ prawdopodobnie, jak miliony innych Amerykanów, szczerze w ten obraz miłości do kraju wierzy. Oni tak mają, tak mówią i myślą, tak okazują, i dla żadnego obywatela USA obraz prezydenta-zbawiciela świata nie będzie stanowił zaskoczenia. Gorzej z czytelnikiem polskim, u którego każda próba stworzenia ideału absolutnego, spotka się ze sprzeciwem. I myślę, że jedną z najistotniejszych kwestii decydujących o odbiorze i ocenie tej powieści będzie to, czy będziemy postrzegali opisaną postać jako "marvellowskiego superbohatera", czy też postawimy sobie bardzo realne i precyzyjne pytania o sens powielanych przez Pana Pattersona wzorców amerykańskiego ideału.
Temat nie jest odkrywczy. Niestety, chce się powiedzieć, że to wszystko już było. O wirusach komputerowych, o zagrożeniu techno terrorystycznym właśnie w takim, nieco innym od powszechnego wydaniu, o nieustannym zagrożeniu ze strony wielkich i mocarnych krajów.
Jakiś czas temu otrzymałam do rąk dyplom wydziału amerykanistyki, zatem tytuły takie jak "Gdzie jest prezydent" interesują mnie w szczególny sposób. Także dlatego, że współautorem książki, napisanej przez giganta ilościowego fikcji politycznej, jest były prezydent Stanów Zjednoczonych - Bill Clinton, mniej znany z zasług dla kraju, bardziej z efektownego romansu ze stażystką oraz konieczności zmierzenia się z groźbą zrzucenia z urzędu, zwanego przez Amerykanów impeachmentem.
Tutaj nie ma przekłamania i przesady, patriotyzm w wydaniu amerykańskim jest właśnie taki, jak ten z powieści Pattersona. Nadęty, pompatyczny, nie znajdujący skazy w człowieku, którego naród namaścił na swojego lidera. Nie należy zatem ze zbytnią zaciętością piętnować propagandowej, miałkiej służalczości autora, pisze on bowiem tak a nie inaczej, ponieważ prawdopodobnie, jak miliony innych Amerykanów, szczerze w ten obraz miłości do kraju wierzy. Oni tak mają, tak mówią i myślą, tak okazują, i dla żadnego obywatela USA obraz prezydenta-zbawiciela świata nie będzie stanowił zaskoczenia. Gorzej z czytelnikiem polskim, u którego każda próba stworzenia ideału absolutnego, spotka się ze sprzeciwem. I myślę, że jedną z najistotniejszych kwestii decydujących o odbiorze i ocenie tej powieści będzie to, czy będziemy postrzegali opisaną postać jako "marvellowskiego superbohatera", czy też postawimy sobie bardzo realne i precyzyjne pytania o sens powielanych przez Pana Pattersona wzorców amerykańskiego ideału.
Temat nie jest odkrywczy. Niestety, chce się powiedzieć, że to wszystko już było. O wirusach komputerowych, o zagrożeniu techno terrorystycznym właśnie w takim, nieco innym od powszechnego wydaniu, o nieustannym zagrożeniu ze strony wielkich i mocarnych krajów.
"Jednym z największych paradoksów współczesności(...) jest to, że dzięki kolejnym postępom cywilizacyjnym ludzie są coraz bardziej potężni, lecz równocześnie coraz bardziej bezradni. Im większa potęgą, tym bardziej jest się wrażliwym i narażonym na ataki.(...) Nasze społeczeństwo stało się stało się całkowicie uzależnione od technologii." (str.292)
Linia dobrych i podejrzanych (złych): Stany
Zjednoczone-Rosja-Chiny-Korea Północna, została już wielokrotnie opisana
w formie dokumentalnej jak i fikcyjnej. Każdy z nas widział też choć
jeden film o nieustannie panującym miedzy mocarstwami napięciu i o tym
jednym bohaterze, który z ranami postrzałowymi, będącymi w stanie
powalić byka, bądź umierając na śmiertelną chorobę, uratuje od
nieszczęścia zagrożony kraj, nawet świat. Uratuje i będzie z tego
czerpał chwałę, wciągając w ostatniej scenie na maszt flagę i
odśpiewując z ręką na sercu znany w każdym zakątku świata hymn. Rzecz
jasna treść, w każdej odsłonie zostaje nieco zmieniona, skorygowana,
narysowana inną kreska i w nieco innych kolorach ale temu, że faktem
pozostaje jego wtórność i nużąca przewidywalność, niestety zaprzeczyć
nie można.
Byłabym niesprawiedliwa gdybym orzekła, że powieść "Gdzie jest prezydent" należy do nie wartej uwagi popularnej papki. Dostajemy tu bowiem mnóstwo wyjątkowo ciekawych informacji, które zwykle owiane są leciutką mgiełką tajemnicy, czy choćby niedopowiedzenia. To niewątpliwie zasługa współpracy z Billem Clintonem, który musiał posłużyć jako źródło informacji. To jego prezydencka przeszłość dostarcza nam tej rzadkiej wiedzy: począwszy od próbnych przesłuchań przed senacką komisją opisanych na początku książki, poprzez szczegółowe opisy naginania prawa, podejmowania decyzji i forsowania zmian niezbędnych do obrony lub ataku, aż po bardzo ludzki, ale też zdecydowanie precyzyjnie ukazany świat służb specjalnych, osób stanowiących "przyboczną" straż i doradców prezydenta, czy też po nazwanie miejsc, o których istnieniu mogą nie wiedzieć nawet zainteresowani polityką obywatele USA.
Byłabym niesprawiedliwa gdybym orzekła, że powieść "Gdzie jest prezydent" należy do nie wartej uwagi popularnej papki. Dostajemy tu bowiem mnóstwo wyjątkowo ciekawych informacji, które zwykle owiane są leciutką mgiełką tajemnicy, czy choćby niedopowiedzenia. To niewątpliwie zasługa współpracy z Billem Clintonem, który musiał posłużyć jako źródło informacji. To jego prezydencka przeszłość dostarcza nam tej rzadkiej wiedzy: począwszy od próbnych przesłuchań przed senacką komisją opisanych na początku książki, poprzez szczegółowe opisy naginania prawa, podejmowania decyzji i forsowania zmian niezbędnych do obrony lub ataku, aż po bardzo ludzki, ale też zdecydowanie precyzyjnie ukazany świat służb specjalnych, osób stanowiących "przyboczną" straż i doradców prezydenta, czy też po nazwanie miejsc, o których istnieniu mogą nie wiedzieć nawet zainteresowani polityką obywatele USA.
"Nigdy dość nie podkreśla się ogromnych zasług agentów Secret Service, którzy codziennie narażają - lub tracą - własne życie, by mnie chronić. Robią to, czego normalnie nie zrobiłby nikt zdrowy na umyśle: nie uciekają przed kulami, tylko wręcz wchodzą w ich tor. (...) w dziewięćdziesięciu dziewięciu przypadkach na sto wykonują swoją pracę wzorowo i nigdy się ich za to nie chwali". (str.202)
Akcja powieści Pattersona nie pozwala też na permanentna nudę. Nie wiadomo kim są terroryści, nie wiadomo jak daleko się posuną, i czy w ogóle są terrorystami. Rozdział po rozdziale zastanawiamy się, czy bohaterowie podołają zagrożeniu "Wiekami ciemnymi", czy niezwykle inteligentne kobiety z otoczenia prezydenta pokonają upór i "buraczaną" prostotę polityków gotowych ściąć wiele głów dla kolejnej kadencji w parlamencie. Wreszcie, czy walczący z własnym organizmem prezydent będzie w stanie dodatkowo pokonać także złych, zagrażających jego ukochanemu krajowi ludzi?
Akcja powieści Pattersona nie pozwala też na permanentna nudę. Nie wiadomo kim są terroryści, nie wiadomo jak daleko się posuną, i czy w ogóle są terrorystami. Rozdział po rozdziale zastanawiamy się, czy bohaterowie podołają zagrożeniu "Wiekami ciemnymi", czy niezwykle inteligentne kobiety z otoczenia prezydenta pokonają upór i "buraczaną" prostotę polityków gotowych ściąć wiele głów dla kolejnej kadencji w parlamencie. Wreszcie, czy walczący z własnym organizmem prezydent będzie w stanie dodatkowo pokonać także złych, zagrażających jego ukochanemu krajowi ludzi?
"To walka, którą toczymy od początku świata. 'My' kontra 'oni'. W każdym miejscu i czasie jednostki, rodziny, klany i całe narody zmagały się zn problemem 'inni'."(str.137)
Niewątpliwym plusem jest znakomite zbalansowanie tego thrillera politycznego, w którym polityki nie traktuje się ani po macoszemu, czyniąc z niej jedynie mało istotne, relacjonowane tło, ani też nie czyni z niej ciężaru leksykalnego, nie pozwalającego czytelnikowi przebrnąć przez dialogi skupione na funkcjonowaniu państwa w momencie, gdy rozchwiana polityka wewnętrzna niebezpiecznie splata się w czasie z zewnętrznym zagrożeniem.
Nie można powieści Pattersona zarzucić braku rytmu, ciekawej akcji, szybkości równej miarowemu truchtowi. Nie można językowi odmówić plastyczności, świetnego słownictwa i znakomicie łączących się w całość sprawnie prowadzonych dialogów i nie nużących opisów. Niestety, nie da się też w trakcie lektury pozbyć wrażenia wtórności, zniechęcenia nagromadzeniem czołobitności w stosunku do ludzi z samej góry władzy, poczucia propagandowości fragmentów, w których służba ojczyźnie wynoszona jest do poziomu boskiego namaszczenia.
Warto przeczytać "Gdzie jest prezydent" dla ciekawych informacji, zapoznania się ze światem bocznych uliczek polityki, także dla momentów, w których empatia każe nam współczuć ale i mocno wspierać bohaterów, walczących zarówno z zagrożeniem, jak i własnymi słabościami oraz przepełnionych chęcią rozwinięcia nad ukochanym narodem parasola ochronnego. Ale czy tę powieść czytać trzeba? Czy ktoś, podobnie jak ja, nie zacznie po 200-300 stronach sarkać na hymny pochwalne oraz przegadanie wątków, które powinny nas nieść akcją a nie domniemaniem jej nastąpienia? Tego nie wiem.
Dla mnie jest to rzemiosło. Solidnie wykonana usługa na dobrym poziomie, zawsze gwarantowanym nazwiskiem Patterson.
Wydawnictwo: Znak, 2019
Tytuł oryginały: The President Is Missing
Tłumaczenie: Karolina Rybicka
Liczba stron: 539
Dziękuję wydawnictwu Znak za przedpremierowy egzemplarz recenzencki.
Myślę, że byłaby to dla mnie interesująca lektura :)
OdpowiedzUsuńTego, że Patterson opisuje ciekawe, coraz bardziej powszechne zjawisko cyberterroryzmu, i że czyni to w sposób biegły i profesjonalny, na pewno nie można tej książce odmówić. zatem za brak nudy ręczę, niekoniecznie za odczucia co do treści, to już sprawa gustu ;) Pozdrawiam i jednak zachęcam :)
UsuńTym razem, raczej nie dla mnie. 😊
OdpowiedzUsuńSporo tu polityki podanej często w bardzo nasączonych informacjami dyskusjach. Nie każdemu odpowiada taka tematyka i taki styl prowadzenia narracji. Może innym razem, pozdrawiam ciepło :)
UsuńLubię Pattersona i znając mnie z tą książką również się zapoznam ;)
OdpowiedzUsuńNie ulega wątpliwości, że dostarcza rozrywkę na dobrym, profesjonalnym poziomie :) Potraktowanie tematu to druga strona medalu. Miłej lektury, pozdrawiam ciepło :)
UsuńDla mnie w tej książce jest za mało ciekawych fragmentów. Rozumiem amerykański patriotyzm, patos itd. ale ta książka jest miejscami tak przynudzana, że czytanie aż bolało. Nie zgrali się panowie 'pisarze'
OdpowiedzUsuńMam podobne odczucia, dlatego pozwoliłam sobie napomknąć o moim wykształceniu. To ono pozwoliło mi znaleźć coś ciekawego nawet w wielostronicowych dyskusjach zdecydowanie zwalniających akcję, i mogących nieco zniechęcić do uważnego czytania. Pozdrawiam :)
UsuńPrzybliżenie postaci tak znanej, jak Clinton, jest szczególnie wartościowe. Czasem cień skandalu przysłania prawdziwy obraz postaci. Dawno temu czytałem pseudo-biografię Marleny Dietrich, w której z normalnej, utalentowanej kobiety próbowano uczynić ideał. Raczej nie przeczytam tej opowieści, ale dziękuję Ci za obiektywną opinię. Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńJeśli zgodzić się z wydawcami i twórca, książka nie ma nic wspólnego z życiem Billa Clintona. Bohaterem jest fikcyjna postać, a sam ex-prezydent wymieniany jest jako współtwórca i źródło informacji na temat funkcjonowania Białego Domu i służb z nim związanych. To nie jest książka wybitna, ale dla zainteresowanych fikcja polityczną może okazać się dobra i ciekawa. Pozdrawiam ciepło :)
Usuń