Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielicie się ze mną komentarzami, wrażeniami, wdacie się ze mną w dyskusje i polemiki.

Dziękuję za każdy komentarz, za każdy ślad, który zostawiacie.

To, że czytacie moje recenzje i książki, które subiektywnie acz z wielką szczerością i przyjemnością staram się ocenić, oraz to, że chcecie mi o tym powiedzieć, jest dla mnie najpiękniejszą nagrodą.

wtorek, 22 stycznia 2019

O młynie z Syberią w tle.

"Powieść bez O" Judith W. Taschler  9/10


Dwa światy i ich bohaterki. Kobiety silne, często zdane na radzenie sobie z losem, który jawnie z nich kpi. Mężczyźni dwóch światów. Tego gdzie ból i cierpienie odbierają jakąkolwiek godność i tego, w którym lojalność wobec rodziny walczy z zapatrzeniem w siebie i nową miłością. Świat zmagania się z wychowaniem czwórki dzieci i fanaberiami męża. I ten, który przyjmujemy jedynie na kartach pamiętnika, bo wyobraźni brakuje na objęcie go rozumem.
"Jak je opisać, te godziny, tygodnie nędzy i całkowitej rozpaczy? jak wyrazić, że zmieniają się w miesiące i lata? 
Nie ma takich słów. Wszystko co tu piszę, brzmi banalnie". (str.256)
Współczesna nam Katharina to kobieta matka, żona, piękna gospodyni domowa. Rozpaczająca nad kolejnymi ciążami, a potem z nich dumna i szczęśliwa niepospolitością. Żona wierna i naiwna, niedostrzegająca, zbyt mocno ufająca. Wreszcie przejęta wielką tragedią, która według Judith W. Taschler wydarzyła się w najbardziej odpowiednim z niewłaściwych momentów. Dziwne, prawda? A jednak nie do końca, bo jako wielbicielka teorii efektu motyla sama twierdzę, że każdy z naszych dni zależy od jednej przeszłej chwili, jednego oddechu.

Do rąk Kathariny trafia przypadkiem, a może celowo, pewien rękopis i dalszą część opowieści piszącego, utrwalona na CD. To opis części życia, który oszałamia ją opisaną tragedią, bólem, fizycznym cierpieniem i mieszającą zmysły tęsknotą. 
"Maszyna do pisania działa jeszcze bez zarzutu. Tylko O stroi fochy. (...) 
Potrzebuję tego O. Bez O sie nie da.
Nawet Rosja nie da się napisać bez O. Rosja, która połknęła mnie na prawie dwadzieścia lat. Połknęła tez nie mógłbym napisać bez O. (...) Nawet twojego imienia nie mógłbym napisać: Ludovica." (str.52)
Rękopis spisany na maszynie z zepsutym klawiszem i zgrana z wywiadu opowieść, będą snuły się nutami wygranymi na fortepianie transportowanym przez Syberię, będę odbijały się od ścian kopalni uranu, będą przeprawiać się łódką i wpław w kierunku Alaski. Będą rozczarowywać sprzedajnością pozornych wybawicieli, będą uczyć tego jak zrozumieć dwadzieścia syberyjskich lat z dala od domu, bliskich i nadziei. Wreszcie, oszołomią także śmiercią.

Autorka nie uczyniła wyrwy pomiędzy współczesnym życiem Kathariny a relacją z Syberii spisaną przez Thomasa po powrocie do domu ojców. Poprzetykała je ciekawymi, czasem nieco zaskakującymi, czasem wstrząsającymi wyjątkami z życia pozostałych bohaterów. Wszak oboje mieli krewnych, przodków, bliskich znajomych. Wszak żyli życiem sprzed i po ich największych tragediach. Każda z tych opowieści to dodatkowy element układanki, który, jak łatwo się domyślić połączy Katharinę i piękną powojenna pianistkę Ludovicę, połączy Thomasa szaleńczo wyrzucającego wspomnienia z serca na klawisze starej maszyny z zepsutym klawiszem i niepokornego, egoistycznego męża Juliusa, którego śmierć okaże się, jak rzekła sama autorka, dobrze ulokowana w czasie.


Pani Taschler pisze pięknym językiem, dba o szczegóły, o obrazowość tego co okrutne i tego co zachwyca niespodziewanym pięknem i czułością. Pokazuje jak można ubierać kłamstwo w czułość, jak zazdrość potrafi doprowadzić do czynów godnych nienawiści. Doskonale zmienia styl opowieści dobierając go do autorów, słownictwo zaś przyklejając do czasów, miejsc i płci opowiadających. 
Wprowadzając kolejnych bohaterów dba o to, by czytelnik nie musiał podróżować wstecz odwracając kartki, wystarczy, że znów wyobraźnia poniesie go wraz z człowiekiem w odpowiednie miejsce. 

Jest tu syberyjska, niewyobrażalna tragedia młodych ludzi karanych za nic, jest pochylenie się nad losem młodych Austriaczek o żydowskich korzeniach, w tym tej, której muzyka będzie nam towarzyszyła w najsroższym mrozie i jest bardzo współczesne spojrzenie na codzienne troski. Wszystko zaś łączy pewien młyn, żółty domek namalowany na niewielkim obrazku wręczonym wraz z rękopisem.
Piękna historia, polecam.

Wydawnictwo: W.A.B., 2017
Tytuł oryginału: Roman ohne U
Tłumaczenie: Aldona Zaniewska
Liczba stron: 382

12 komentarzy:

  1. podpisuje się pod recenzją i polecam także :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę :) Im więcej pozytywnych opinii, tym głośnie o tej, troszkę zaniedbanej medialnie, pięknej powieści. Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  2. Nie jestem w stanie policzyć, ile razy zaskakiwało mnie życie. Wiem, jaką siłę daje kobiecie macierzyństwo i jak mężczyzna uczy się być ojcem. Na szczęście nie przeżyłem wielkich tragedii. Bardzo poruszyłaś mnie tą recenzją powieści, którą na pewno przeczytam. Dziękuję i pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno mierzyć się z rodzicielstwem, trudno też nieść w sobie wspomnienia strasznych dni. Autorka pięknie to ze sobą splotła, nadając niezwykle lekki rytm wyjątkowo trudnym sprawom. Szczerze polecam, myślę, że będziesz równie zachwycony. Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  3. Książka warta przeczytania, ale na spokojnie tak, by mieć czas na refleksje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to nie jest gonitwa za kryminalna sprawą czy obyczajowa przepychanką uczuciową. To wiele pięknych i dramatycznych chwil opowiedzianych z przejęciem ale i troską o lekkość przekazu. Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  4. Czuję się bardzo zachęcona do lektury tej książki. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, to naprawdę piękna lektura, która nie przygnębia ale przejmuje, nie bawi ale łagodzi troski. Język spokoju ale i wielkiego bólu. Polecam całym sercem :)

      Usuń
  5. Rzeczywiście zaniedbana medialnie, bo dopiero u Ciebie u niej przeczytalam, a wygląda bardzo ciekawie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę obiecać zachwytu równego mojemu, ale mogę zapewnić, że dostaniesz świetną historię opowiedzianą wzruszającym ale i bardzo przyjemnym w odbiorze językiem. Miłej lektury :) ps. Jest piękna... naprawdę...

      Usuń
  6. Ja już mam ją na półce i teraz bardziej jestem zachęcona do sięgnięcia po nią :-). Dobrze, że nie jest to tylko papierowa historia, ale taka pełna emocji i pięknie opowiedziana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest naprawdę wyjątkowa. U mnie też chwilkę pomieszkała zanim sięgnęłam po nią zupełnie intuicyjnie, po prostu. Warto było. Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń